Paweł Patyra: Ma pan mocną pozycję w drużynie z Belgradu?
Grzegorz Bronowicki: Jeśli nie grałem, to z powodu kontuzji albo kartek. Poza tym, tylko raz zdarzyło się, że przesiedziałem cały mecz na ławce rezerwowych.
Jak na razie zdrowie dopisuje?
- Stoję tutaj z panem i żyję (śmiech). A na serio, cieszę się, że jest wszystko w porządku, bo wiem, że często przytrafiają mi się jakieś drobne urazy.
Crvena Zvezda nie zachwyciła w europejskich pucharach?
- Wszystko wygląda już zdecydowanie lepiej, niż podczas pucharów. Nie mogę jednak powiedzieć, że graliśmy wtedy źle, chociaż nic nie zdobyliśmy. Graliśmy z wielkimi firmami i mecze w naszym wykonaniu były ciekawe. Chociaż wiadomo, że lepiej grać słabo a wygrywać.
Zespołowi potrzeba wzmocnień, by zaprezentować się z lepszej strony a przede wszystkim - zagrać efektywniej?
- Na pewno tak, chociaż mamy obecnie duży potencjał ludzki. Crvena Zvezda jest to taki klub, gdzie chce się wydać małe pieniądze a zarobić duże. Działacze starają się, sprowadzają młodych, perspektywicznych zawodników. Oni na pewno są w stanie nam pomagać, ale potrzeba jeszcze kilku ludzi.
A jak pan czuje się w serbskiej drużynie?
- Ogólnie dobrze. Jedyny problem jest problemem całej ligi serbskiej, czyli brak atmosfery.
Czuje się pan bezpiecznie w Belgradzie? Mam na myśli m.in. ogłoszenie niepodległości przez Kosowo.
- Mam polską telewizję i oglądając wiele razy Teleexpress a siedząc w miejscu, gdzie to się dzieje, widziałem różnicę. Było to spore wyolbrzymianie. Był jeden dzień, kiedy doszło do zamieszek, poza tym jest zupełnie spokojnie. Wiadomo, że Polska opowiedziała się za Kosowem a nikt mi nie robił wyrzutów na ten temat. Nikt nie zniszczył mi samochodu, a parkuję w wielu różnych miejscach.
Przejdźmy do tematu reprezentacji. Ostatnimi czasy w kadrze pojawiło się kilku byłych piłkarzy pańskiego macierzystego klubu - Górnika Łęczna. Cieszy się pan z tego faktu?
- Oczywiście, że tak. Wielu znam, z wieloma grałem - jest to miłe. Na kadrę przyjeżdżają piłkarze młodzi i ambitni, więc wszystko przed nimi. Jak nie teraz mistrzostwa Europy, to później są kolejne eliminacje. Jestem pewien, że niejeden z nich zabłyśnie.
Czy któryś z nich, pańskim zdaniem, ma szansę już na Euro. Dajmy na to - Tomasz Lisowski?
- Akurat jeśli chodzi o Lisowskiego, to na pozycję lewego obrońcy nie ma zbyt wielu zawodników i przez długi czas w kadrze był z tym problem, więc dlaczego nie? Na pewno nowi zawodnicy, grający na wszystkich pozycjach, mają szansę już teraz, by wyjechać na Euro. Trzeba tylko pokazać się z dobrej strony, bo trenerzy obserwują wiele meczów. Wszystko w ich nogach i głowach.
Obecnie selekcjoner Beenhakker powołuje wielu piłkarzy z polskiej ligi. Myśli pan, że wybrał odpowiednią metodę?
- Teraz jeśli ktoś gra w lidze, to ma też szansę gry w reprezentacji. Za wcześniejszych selekcjonerów, jak ktoś wyjeżdżał na zachód, to chyba od razu był uznawany za lepszego zawodnika. Niezależnie od tego czy grał, czy siedział na ławce, to on był kimś. Teraz cieszy to, że jak ktoś gra i pokazuje się z dobrej strony, to ma szansę zaistnieć. Wielu młodych zawodników się stara, bo wszystko jest możliwe. Leo pokazał, że potrafi zaskakiwać.
W rozgrywkach Orange Ekstraklasy Wisła jest już nie do prześcignięcia?
- Zdecydowanie tak.
A jak ocenia pan postawę Legii?
- Zaskakuje i to niesamowicie. W miarę możliwości oglądam wszystkie ich spotkania. Na początku było widać, że są dobrą drużyną. Ale z kolei np. w Grodzisku to w ogóle nie był zespół. Tam nie było nic składnego. Piłkarze byli wolniejsi, grali bez głowy. Drugi zespół naszej ekstraklasy powinien prezentować się dużo lepiej. Nic więcej nie mogę powiedzieć, bo nie wiem jaka jest tego przyczyna i co się dzieje od środka, a że dzieje się źle, to widać.