Semir Stilić znów spotka Franciszka Smudę. "Do pierwszego gwizdka będziemy przyjaciółmi"

WP SportoweFakty / Leszek Stępień / Na zdjęciu: Piłkarze Wisły Kraków
WP SportoweFakty / Leszek Stępień / Na zdjęciu: Piłkarze Wisły Kraków

Franciszek Smuda dwukrotnie ściągnął do Polski Semira Stilicia i jest nazywany "piłkarskim ojcem" Bośniaka, a 30-latek nie ukrywa, że wiele zawdzięcza "Franzowi". W sobotę staną przeciwko sobie po raz drugi w historii.

- Co to za pszczółka? - taka była reakcja Franciszka Smudy, gdy pierwszy raz zobaczył Semira Stilicia. Latem 2008 roku Bośniak zjawił się w Poznaniu z lekką nadwagą, ale "Franz" wziął go w obroty i 21-letni wtedy pomocnik szybko stał się jedną z gwiazd ekstraklasy.

W latach 2008-2012 Stilić rozegrał w barwach Kolejorza 106 spotkań w ekstraklasie, w których zdobył 18 bramek i zaliczył 27 asyst. Przed sezonem 2012/2013 wyruszył na podbój mocniejszych lig, ale w Karpatach Lwów, a potem w Gaziantepsporze nie radził sobie tak dobrze jak w Polsce i w styczniu 2014 roku wrócił do ekstraklasy. Do Polski ściągnął go Smuda, który wówczas prowadził Wisłę Kraków.

- Semir jest dla nas wielkim wzmocnieniem. W momencie, gdy jest dobrze przygotowany fizycznie. Da nam dużo radości - przekonywał "Franz". - Ufam Smudzie. To dla mnie bardzo ważne, dzięki niemu pokażę pełnię umiejętności - mówił Stilić.

Wisła nie pomyliła się ściągając Bośniaka za namową Smudy. Stilić czarował przy Reymonta 22 jak dawniej w barwach Lecha. Przez półtora roku strzelił dla Białej Gwiazdy 16 goli i zaliczył 17 asyst w 52 występach - nie było w tym czasie w Wiśle zawodnika, który miałby większy wkład w zdobycz bramkową zespołu.

ZOBACZ WIDEO Ligue 1: nieprawdopodobne emocje w Metz! PSG dogoniło Monaco [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Po sezonie 2014/2015 nie porozumiał się jednak z klubem w sprawie nowego kontraktu i przeniósł się do APOEL-u Nikozja. Przy Reymonta 22 nie było już Smudy, który został zwolniony trzy miesiące wcześniej, więc nikt nie miał na tyle siły przebicia, by przekonać władze klubu do spełnienia żądań Bośniaka.

W zespole mistrza Cypru Stilić się nie przebił i po półtora roku znów wrócił do Polski. Smuda próbował sprowadzić swojego pupila do Górnika Łęczna, ale Bośniak wolał grać w Wiśle. - Były kontakty z różnych klubów, ale z całym szacunkiem dla innych klubów: Wisła to Wisła i na tym zakończmy - komentował.

Bośniak zaczął rundę wiosenną na ławce rezerwowych, ale w ostatnich tygodniach Kiko Ramirez stawia na niego od pierwszego gwizdka, a Stilić odwdzięcza się dobrą grą. - Udało nam się przywrócić Semira do formy fizycznej, mentalnej i piłkarskiej. Jest w pełni gotowy do tego, by nam pomagać i wiem, że będzie dla nas bardzo ważnym zawodnikiem - stwierdził Hiszpan.

Sobotni mecz z Górnikiem Łęczna będzie miał dla Stilicia szczególne znaczenie, bowiem zespół z Lubelszczyzny prowadzi właśnie Smuda. Będzie to drugie w historii starcie Bośniaka z zespołem "Franza". Do pierwszego doszło w listopadzie 2009 roku, gdy Lech ze Stiliciem w składzie ograł prowadzone przez Smudę Zagłębie Lubin (1:0).

- Do pierwszego gwizdka będziemy przyjaciółmi, a później każdy będzie już walczył o swoje. Oczywiście porozmawiamy z trenerem przed meczem, po nim, ale jak się zaczyna mecz, to zapomina się o wszystkim. Musimy zagrać bardzo dobry mecz i chcemy tam zdobyć trzy punkty - mówi Stilić.

Wisła jest już pewna awansu do grupy mistrzowskiej, ale przy Reymonta 22 mają apetyty na coś więcej niż tylko spokojne utrzymanie w ekstraklasie.

- Zagramy o wszystko. Wisła musi walczyć o wszystko i to będziemy robić. Będziemy iść od meczu do meczu. Każdy mecz będzie jak finał, a my tych finałów już trochę zagraliśmy. Będzie duża presja na nas i na innych zespołach - tłumaczy Stilić.

Komentarze (0)