Zieliński w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl o samym zwolnieniu mówić nie chce. - Skoro prezes Wojciechowski podjął taką decyzję, tak musiało się stać - ucina. Przyznaje jednak, że forma rozstania obydwu stron była naganna. Trener o utracie pracy nie dowiedział się bowiem od swojego pracodawcy, lecz... z ust osób trzecich. - Coś takiego nie powinno mieć miejsca w normalnym, profesjonalnie funkcjonującym klubie - uważa.
I to właściwie jedyne zastrzeżenia Zielińskiego względem Wojciechowskiego. - Żadnych pretensji nie mam. Jeśli prezes poświęca swoje prywatne fundusze, to normalne, że sporo oczekuje i może samodzielnie podejmować decyzje, które mu najbardziej odpowiadają. Czasem jednak warto realnie spojrzeć na całą sytuację, czyli warunki do pracy i wynik sportowy. Jedno od drugiego dzieli przepaść - nie ukrywa.
- Pewien brak zaufania względem mojej osoby był jednak widoczny. Skoro zespół osiąga dobre wyniki, mnie kończy się umowa, a jej przedłużenie odwlekane jest w czasie, to coś tu nie gra. Widać było, że ktoś na coś czeka...
Tuż po zmianie na ławce trenerskiej w Polonii rozmawialiśmy z Markiem Chojnackim, który do niedawna prowadził ŁKS. - Oni jesienią grali powyżej swoich możliwości, trener Zieliński wycisnął z nich 110 procent - stwierdził. Były już opiekun Czarnych Koszul ma... podobne zdanie: - Zrobiliśmy znakomity wynik, chyba ponad pewną miarę. Po przyjściu Trałki, Dziewickiego i Mierzejewskiego ten zespół był już jednak inny. Potrzeba było czasu, aby wszystko zaczęło odpowiednio funkcjonować.
Jesienią Zieliński też zaczął nie najlepiej (remis z Legią i porażka z Wisłą), ale posady nie stracił. Prezes Józef Wojciechowski nie wytrzymał natomiast po porażce z dobrze grającym ŁKS. - Zabrakło mu cierpliwości, bo przy tego typu fuzjach (Groclinu i Polonii) potrzeba dwóch, trzech lat, aby to wszystko zaskoczyło. Zazdroszczę trenerowi Smudzie komfortu pracy, jaki miał w Poznaniu. Piłka nożna to nie piekarnia. Nie wystarczy dać pięćset bułeczek i liczyć, że wszystkie od razu będą wypieczone - porównuje.
Jak udało nam się dowiedzieć, Zieliński w tym sezonie nie zamierza podejmować nowego wyzwania. Woli poczekać do końca rozgrywek i dopiero wówczas będzie otwarty na propozycje. Jak sam twierdzi, chce odpocząć od stresu i presji, które codziennie towarzyszyły mu w pracy przy Konwiktorskiej.