W pożarze stadionu zginęło 56 osób. Drewniane trybuny okazały się śmiertelną pułapką dla kibiców

Piotr Bobakowski
Piotr Bobakowski
Kamery telewizji w pewnym momencie pokazały mężczyznę, który płonął od stóp do nóg. Wprawdzie policjantom i przypadkowym kibicom udało się go przewrócić na ziemię i ugasić ogień, lecz człowiek ten zmarł w szpitalu.
 - Dwoje starszych kibiców nie zdążyło nawet wstać ze swoich miejsc. Pokrycie dachu spłynęło na nich, powodując śmierć na miejscu - relacjonowały tragiczne wydarzenia brytyjskie media.


Według różnych źródeł, na trybunie na której wybuchł pożar znajdowało się od 2,5-3 tys. sympatyków futbolu. Wśród nich była trzypokoleniowa rodzina Martina Fletchera. 12-latek zdołał uciec ze śmiertelnej pułapki. Wszyscy jego bliscy, którzy zasiedli na widowni - brat Andrew (11 lat), ojciec John (34), wuj Peter (32) i dziadek Eddie (63) - spalili się żywcem. Rodzinne święto w jednej chwili zamieniło się w dramat.
Keystone/Hulton Archive/Getty Images Keystone/Hulton Archive/Getty Images
Niestety, tragiczne wydarzenia dotknęły nie tylko rodzinę Fletcherów. 
Na liście zmarłych znalazł się też najstarszy kibic Bradford City, były prezes klubu, 86-letni Sam Firth. Na zgliszczach trybuny policjanci pracowali przez wiele godzin, usuwając spalone zwłoki ludzi. Całkowita liczba ofiar tragedii na Valley Parade to 56 osób zmarłych. 265 rannych trafiło do szpitali z oparzeniami, w tym IV stopnia.

To nie był przypadek?

Poszkodowanych i ich rodziny nie pozostawiono bez pomocy. Już kilka godzin po tragedii ruszyła pierwsza z kilkuset akcji charytatywnych. Łącznie udało się zebrać kwotę ok. 3,5 mln funtów. Bliscy ofiar i poszkodowani otrzymali rekompensaty, które pokryło m.in. ubezpieczenie klubowe (ok. 20 mln funtów) i specjalny fundusz na rzecz zmarłych kibiców (ponad 4 mln funtów).


Prawie 30 lat po tragedii - w kwietniu 2015 roku - na rynku wydawniczym w Wielkiej Brytanii zadebiutowała książka... Martina Fletchera pt. "56 - historia pożaru w Bradford". Autor - i jednocześnie świadek tamtych wydarzeń - podnosi, że pożar nie był tylko zwykłym wypadkiem i "nie zamierza żyć mitem".

Policyjne śledztwo wykazało, że prawdopodobną przyczyną pożaru był niedopałek papierosa lub zapałka rzucona przez jednego z kibiców, która spowodowała zapalenie się śmieci pod drewnianą trybuną stadionu. Fletcher w swojej książce pisze jednak o tym, że pożar na Valley Parade był jednym z dziewięciu (!), jakie dotknęły budynki, których właścicielem był ówczesny prezes klubu - Stafford Heginbotham.
Allsport UK /Allsport/Getty Images Allsport UK /Allsport/Getty Images
- Za każdym razem obiekty były bardzo wysoko ubezpieczone. Za każdym razem ogromne kwoty trafiały do kieszeni Heginbothama. Czy to możliwe, by jeden człowiek miał tak olbrzymiego pecha? Dlaczego wątek wcześniejszych pożarów został pominięty w śledztwie? - pyta Fletcher w swojej publikacji. 


Policja nie stwierdziła zaniedbań

Policja dopiero po ukazaniu się książki zareagowała i podała do opinii publicznej nazwisko osoby, która rzekomo miała rzucić pod trybunę niedopałek papierosa. Heginbotham zmarł w 1995 roku w wieku 61 lat. Właściciel klubu z Bradford nigdy nie usłyszał zarzutów prokuratorskich w sprawie nieprawidłowości, do których - zdaniem Fletchera - mogło dojść w przypadku tragedii na Valley Parade.

W styczniu tego roku brytyjska policja poinformowała, że po ponownej analizie zebranego materiału dotyczącego pożaru w Bradford nie stwierdziła żadnych zaniedbań w śledztwie, które przeprowadzono kilka dni po dramatycznych wydarzeniach z 1985 roku.

Okoliczności tragedii na stadionie w Bradford powinny być ponownie zbadane?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×