Pokaz siły warszawskiej Legii Warszawa na własnym stadionie w meczu Lechem Poznań był imponujący. Kibice gości, którzy oczekiwali wyrównanej walki "na styku", przeżyli ogromne rozczarowanie.
To był szybki strzał. W 7. minucie Maciej Dąbrowski posłał cudowne piłkę przez pół boiska do Vadisa Odjidji-Ofoe, a Belg uderzył z powietrza i Matus Putnocky mógł tylko odprowadzić futbolówkę wzrokiem. O ile zdążył. O interwencji nie było mowy.
Dwaj piłkarze, w których umiejętności początkowo wątpiono, z czasem urośli do kluczowych w lidze. Dąbrowski to dziś jeden z najlepszych defensywnych graczy Ekstraklasy, Vadis według wielu ekspertów zdominował rozgrywki.
Trener Lecha, Nenad Bjelica, wiedział, że powstrzymanie tego piłkarza jest kluczem do wygranej. Ale Vadis kocha mecze na szczycie. Zresztą nie tylko on. Jacek Magiera miał ogromny komfort. Dysponuje niesamowitą linią ofensywną. Jej największym problemem jest brak rasowego napastnika, co zresztą ma odzwierciedlenie w statystykach.
Zaledwie 24 gole w 13 wiosennych meczach ligowych to nie jest powód do chwały. Jednak zespół mistrza Polski ma coś, czego nie ma nikt inny w lidze - kilku szybkich, technicznych piłkarzy, którzy kochają wymiany piłki na małej powierzchni. I niewiele brakowało, by ten atut zamienili na kilka bramek. Swoje okazje mieli Guilherme i Dominik Nagy. Węgier z meczu na mecz jest lepszy i wiele wskazuje, że w przyszłym sezonie może być jedną z najważniejszych postaci w Ekstraklasie. Na razie miewa coraz więcej dobrych momentów, świetnie czuje się w pojedynkach z obrońcami rywali. Na 5 minut przed końcem pierwszej połowy w świetnym stylu minął obrońców i wyłożył piłkę Tomaszowi Jodłowcowi, ale strzał pomocnika gospodarzy z ostrego kąta ładnie wybronił Putnocky.
ZOBACZ WIDEO Napoli gromi, gol Zielińskiego. Zobacz skrót meczu z Torino [ZDJĘCIA ELEVEN]
Legia kontrolowała mecz. Zdominowała Lecha indywidualną jakością. Kolejorz przez większość spotkania rozczarowywał. Był wycofany, zawodnicy szybko pozbywali się piłki, często posyłali ją do osamotnionego Dawida Kownackiego, wierząc, że ten mody piłkarz jest w stanie w pojedynkę coś ugrać. To była raczej błędna taktyka.
Dopiero po przerwie goście zaczęli podnosić głowę. Sygnał do natarcia dał niezłą solową akcją Maciej Makuszewski. Zawodnicy z Poznania doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że czas działa na ich niekorzyść, że każda strata punktów może kosztować ich tytuł. A przecież do meczu, znając wynik spotkania z Gdańsku (Lechia pokonała 4:0 dotychczasowego lidera Jagiellonię), przystępowali w roli lidera. Ale to mini-oblężenie bramki gospodarzy trwało ledwie kilka minut. Potem wszystko wróciło do "normy" i Legia odzyskała inicjatywę.
Kluczowy w środku pola dla Legii był Thibault Moulin, który fantastycznie przewidywał zagrania przeciwnika i przerwał kilka świetnie zapowiadających się akcji.
Nenad Bjelica widząc, co się dzieje, postanowił wspomóc zespół i wstawił na boisko Marcina Robaka. Jacek Magiera chwilę później postawił na Kaspera Hamalainena. Legia w ciągu kilku minut stworzyła dwie bardzo groźne akcje, ale najpierw Guilherme strzelił za lekko, a za chwilę strzał Brazylijczyka zablokował dramatyczną interwencją Jan Bednarek.
Ale w końcu Legia strzeliła gola, który jej się po prostu należał. Jodłowiec świetnie zagrał do świeżo wprowadzonego Michała Kucharczyka, a ten pokonał Putnockiego. Na trybunach rozległo się głośne "Kuchy King". Zawodnik balansujący między miłością a nienawiścią fanów znowu trafił na szczyt emocjonalnej sinusoidy.
Legia zrobiła w środę ogromny krok w stronę tytułu mistrzowskiego.
Legia Warszawa - Lech Poznań 2:0 (1:0)
1:0 Odjidja-Ofoe (7')
2:0 Kucharczyk (83')
Składy drużyn
Legia: Malarz - Jędrezjczyk, Pazdan, Dąbrowski, Hlousek - Jodłowiec, Moulin - Guilherme (74. Kucharczyk), Odjidja-Ofoe, Nagy (64. Hamalainen) - Radović (87.Kopczyński)
Lech: Putnocky - Kędziora, Bednarek, Wilusz, Kostevycz - Trałka, Gajos (76. Tetteh) - Makuszewski, Majewski (60. Robak), Radut - Kownacki
Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Żółte kartki: Guilherme, Radović, Odjidja-Ofoe (Legia) - Trałka, Tetteh (Lech)
Widzów: 28820