Antonio Pintus - najlepszy transfer Zidane'a

Getty Images
Getty Images

Zinedine Zidane ściągnął go z Olympique Lyon. Francuz mocno naciskał na sprowadzenie Antonio Pintusa, który przed sezonem został nowym trenerem od przygotowania fizycznego. Forma piłkarzy Realu pokazuje, że wybór Zizou był strzałem w dziesiątkę.

Niewysoki i łysy 54-letni Włoch nazywany "żelaznym sierżantem" słynie z bardzo ciężkich treningów, a jego motto brzmi "praca, praca, praca". W Lyonie zaskoczył piłkarzy, kiedy w środku sezonu zabrał ich na obóz przygotowawczy. Ćwiczenia były bardziej wymagające niż przed rozpoczęciem rozgrywek. Kiedy zawodnicy Realu Madryt usłyszeli, że od lipca 2016 roku do klubu dołączy Antonio Pintus najzwyczajniej się przestraszyli. - Jesteście sławni, ale sława ma swoją cenę. Zaczniecie za nią płacić. Swoim potem - przywitał się z gwiazdami Realu.

W latach 1991-1998 dbał o formę piłkarzy Juventusu, m.in. Zidane'a. Zizou zakochał się wtedy w metodach Pintusa. Obaj uważają, że kluczem do sukcesów na boisku jest przygotowanie fizyczne. Kiedy Francuz w styczniu został trenerem Królewskich, to jedną z jego pierwszy decyzji było sięgnięcie po blisko 20 latach po starego przyjaciela.

Dzienniki w Madrycie nazwali go "tyranem" i ostrzegały przed "zajechaniem" gwiazd Realu. Pintus robił swoje. Obiecywał, że jeśli Real przegra, to tylko dlatego, że rywal był lepszy na boisku, a nie z powodu zmęczenia. Na mecz przed końcem sezonu, przed finałem Ligi Mistrzów z Juventusem wiadomo już, że Zidane miał rację sprowadzając Włocha, który przez te same gazety nazywany jest teraz najlepszym transferem Realu.

- Jesteśmy w dobrej formie mentalnej, a fizycznie jesteśmy zaj*** przygotowani - mówił Zizou przed decydującą, ostatnią kolejką La Liga. Francuz nie słynie z tak barwnych wypowiedzi, w kontaktach z dziennikarzami raczej woli powiedzieć kilka zdań mniej niż jedno słowo za dużo. Kondycja jego podopiecznych musi więc być znakomita. Opinię Francuza potwierdzają sami piłkarze z Cristiano Ronaldo na czele.

ZOBACZ WIDEO Wielka radość piłkarzy Realu Madryt [ZDJĘCIA ELEVEN]

- W porównaniu z poprzednimi latami, na tym etapie sezonu miałem w nogach 6-7 meczów więcej. Odczuwam to, jestem świeższy. Przygotowywałem się na końcówkę, bo wiedziałem, że wtedy będziemy rozgrywać najważniejsze mecze - powiedział Portugalczyk, którego do odpuszczenia kilku spotkań w sezonie przekonał duet Zidane-Pintus. Zadanie nie było łatwe, bo Ronaldo chce grać zawsze i wszędzie, ale teraz przyznaje rację swoim trenerom.

Na czym polega metoda Pintusa? Od pierwszego treningu okresu przygotowawczego chodzi o wypracowanie u każdego piłkarza stałego poziomu tlenowego w organizmie, tak aby ciało szybciej się regenerowało i było gotowe do gry co trzy dni na najwyższym poziomie. Wśród ćwiczeń preferowanych przez Włocha podczas średnio półtoragodzinnych sesji są treningi na siłowni i zwracanie uwagi szczególnie na mięśnie głębokie brzucha, tor przeszkód, który pokonuje się na dużej intensywności, biegi interwałowe, a wszystko kończy 20-minutowa przebieżka, do której do piłkarzy dołącza Pintus. Celem planu Włocha jest doprowadzenie piłkarzy do takiego stanu, aby po treningu nie czuli wielkiego zmęczenia. Właśnie to ma im pomagać w podkręcenie tempa w ostatnich minutach meczu.

- Jeśli czujesz się mocny, możesz biegać przez dwie godziny i grać piłką, to wzrasta twoja pewność siebie. Nie przejmujesz się, że za trzy dni masz kolejny mecz, bo wiesz, że twoje ciało jest gotowe - tłumaczy Pintus.

Piłkarze zaufali włoskiemu "sierżantowi", posłusznie wykonywali jego polecenia, nie kręcili nosem, kiedy w przerwie świątecznej dał im w kość i teraz zbierają owoce. Zidane podkreśla, że kluczowe dla tak dobrych wyników w tym sezonie były dwa aspekty: umiejętne rotowanie składem i "efekt Pintusa".

Przed Realem ostatni rozdział sezonu, który po wygraniu ligi już jest udany. Ale w Madrycie chcą więcej, 3 czerwca w Cardiff spróbują zrobić to, czego nikomu wcześniej się nie udało - po raz drugi z rzędu zdobyć Ligę Mistrzów. Najpierw muszą jednak pokonać Juventus, na który w tym sezonie nie ma mocnych. W Madrycie po cichu liczą, że dojdzie do dogrywki, wtedy przy zmęczeniu rywali "efekt Pintusa" znów może dać o sobie.

Komentarze (0)