Kamil Górniak: Jak pan oceni spotkanie pomiędzy Stalą a Flotą?
Sergiusz Prusak: To na pewno był mecz walki. Szkoda, że nie udało się nam wywieźć jakiegoś oczka. Wracamy do domu 800 kilometrów z zerowym dorobkiem punktowym. Szkoda, bo ręka po której Stal zdobyła gola była niezasłużona. W drugiej części gry była ewidentna ręka, której arbiter już nie zauważył. Szkoda trochę straty tych oczek, ponieważ mogliśmy się pokusić o zwycięstwo. Jednak grając w przewadze nie potrafiliśmy sobie stworzyć jakiejś klarownej sytuacji do zdobycia wyrównującego gola. Stal oddała dwa strzały na bramkę, w tym jeden z karnego. Czy gospodarze wygrali zasłużenie? Chwała im za to, że potrafili się wybronić, grając z jednym graczem mniej. Wcześniej trafili do siatki i to oni zainkasowali komplet punktów.
Wasze akcje przypominały takie bicie głową w mur.
- Zgadza się. Wiedzieliśmy, że Stal Stalowa Wola w obronie ma wysokich piłkarzy i zamiast pograć trochę dołem, to wrzucaliśmy piłki górą, a oni wszystko rozbijali. Byliśmy przygotowani na walkę, a tu musimy wracać pół Polski do domu bez punktów.
Trener Nemec na konferencji prasowej mówił, że na tym boisku nie można było wiele osiągnąć grą pozycyjną, jedynie stałe fragmenty gry i wrzutki mogły coś dać.
- Dokładnie tak, ale oba zespoły miały takie same warunki do grania. Szkoda, że nie wywalczyliśmy chociaż remisu na tym trudnym terenie w Stalowej Woli. Wiemy, że przegrała tutaj wysoko Korona Kielce, co świadczy o tym, że gra się tutaj naprawdę trudno. Remis na pewny by nas usatysfakcjonował.
Zawodnicy z Kielc mówili, że niejeden zespół może tutaj jeszcze przegrać. Przekonaliście się o tym na własnej skórze.
- Nie sposób się z tym nie zgodzić. U nas w Świnoujściu także jest trudny teren. Drużynom, które do nas przyjeżdżają podobnie jak w Stalowej Woli jest ciężko o jakąkolwiek zdobycz punktową. Ja byłem przygotowany, że karnego strzeli Krzysztof Trela. Jednak jedenastkę wykonał Jaromir Wieprzęć, który wyczekał mnie i strzelił w środek bramki. Stalówka wygrała zasłużenie 1:0.
U siebie gracie bardzo dobrze. Wiosnę zaczęliście od trzech potyczek na własnym obiekcie, ale pierwszy mecz wyjazdowy nie wyszedł wam.
- Obawialiśmy się pierwszego pojedynku na wyjeździe. Czuliśmy respekt przed Stalą po tej wygranej 3:0 z Koroną Kielce. Walczyliśmy ambitnie, nie brakowało zaangażowania. Nastawiliśmy się na to, że walki w tym spotkaniu nie zabraknie. Stal to nie jest zespół wybitnie wyszkolony technicznie, ale to drużyna walcząca, która nie ustępuje na własnym obiekcie do końcowego gwizdka. Udowodnili to w konfrontacji z nami, kiedy przez prawie 30 minut grali w osłabieniu. Postawili się praktycznie w dziewięciu przed polem karnym i rozbijali skutecznie nasze ataki.
Stal po raz kolejny pokazała, że jest dobrym zespołem w defensywie.
- Zgadzam się. My także mamy w obronie wysokich graczy jak Stal. W naszej drużynie brakuje zawieszonego Grzegorza Skwary, który jest zawieszony, a który odpowiadał za rozdzielanie piłek na boisku. Ireneusz Chrzanowski i Marek Niewiada, to są wybitnie defensywni pomocnicy. Brakuje nam tego ostatniego podania, które otworzy nam drogę do bramki. Gramy dalej, będziemy walczyć i zobaczymy co będzie dalej.
Słabiej zagrał we Flocie najlepszy strzelec, Piotr Dziuba.
- Piotrek nie doczekał się tego ostatniego podania, które miało mu otworzyć drogę do bramki. Dziuba jest szybkim zawodnikiem i kiedy grał Skwara, to nasz napastnik dostawał podania praktycznie w uliczkę i mógł uderzyć na bramkę. Troszeczkę nam tego brakuje. Jednak nie ma ludzi niezastąpionych. Są inni piłkarze, którzy pomogą nam w walce i w zdobywaniu punktów w kolejnych potyczkach w lidze.
Przed wami spotkanie z Podbeskidziem.
- Dokładnie tak. Przyjeżdża do nas teraz Podbeskidzie na trudny teren. Uważam, że jesteśmy w stanie wywalczyć z nimi komplet oczek.
Górale pokonali w tej kolejce Zagłębie Lubin 3:0.
- Tak, ale my będziemy walczyć, a stadion w Świnoujściu nie należy do gościnnych obiektów. Trudno się gra na naszym stadionie. Podbeskidzie na pewno łatwo w tym pojedynku mieć nie będzie.
Można powiedzieć, że w tym sezonie mecze Stali z Flotą są swego rodzaju pierwszymi spotkaniami. Kiedy wygrywaliście u siebie ze Stalówką, to był to wasz debiut w pierwszej lidze na stadionie w Świnoujściu. Natomiast rewanż to wasz pierwszy pojedynek, tyle że na wiosnę na wyjeździe.
- Można dodać, że to wszystko zatoczyło koło. Jesienią, to my prowadziliśmy 1:0 i potem graliśmy w osłabieniu, a w sobotę było odwrotnie i to Stal prowadziła, a potem grała z jednym zawodnikiem mniej. Obu drużynom udało się obronić i utrzymać wynik do końcowego gwizdka. Gratuluję Stalówce zwycięstwa i oby tak dalej walczyli odbierali punkty czołówce.
Jak oceni pan pracę sędziego?
- Nie będę oceniał jego pracy. Uważam, że pierwszego karnego nie musiał dyktować, ponieważ nie było ręki. W drugiej połowie w naszym polu karny ewidentnie Jacek Magdziński zatrzymał futbolówkę ręką i wtedy jedenastki nie było.
Szkoleniowiec Floty stwierdził, że i dla was powinien być rzut karny.
- Z tego co widziałem z daleka, to piłka spadła na rękę, któregoś z obrońców Stali. Trudno, nie gwizdnął, ale nie ma także co zwalać na sędziego. Gdybyśmy stworzyli sobie jakieś sytuacje kiedy graliśmy z przewagą jednego zawodnika, to wywieźlibyśmy ze Stalowej Woli komplet punktów. Praktycznie nie oddaliśmy strzału na bramkę. Jedynie w pierwszej części meczu, kiedy Jacek Magdziński uderzył, lecz Wietecha sparował na rzut rożny, po którym poszła kontra i karny. Stało się jednak jak się stało i nie ma co się załamywać.