Przed wtorkowymi meczami 1/4 finału Ligi Mistrzów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

We wtorek, 7 kwietnia zostaną rozegrane pierwsze dwa mecze na etapie ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Broniący trofeum Manchester United zmierzy się z triumfatorem tych rozgrywek z 2004 roku - FC Porto. W drugiej konfrontacji hiszpański Villarreal podejmie Arsenal Londyn.

W tym artykule dowiesz się o:

Manchester United - FC Porto / wt, 07.04.2009 godz. 20:45

Manchester United chce się zrewanżować FC Porto za porażkę w 1/8 finału z 2004 roku, kiedy to obrońcy trofeum po błędzie Tima Howarda pożegnali się z rozgrywkami, a popularne Smoki w maju mogły się cieszyć ze zwycięstwa w Champions League. Wówczas w pierwszym starciu rozegranym w Portugalii, mistrzowie tego kraju wygrali 2:1, po to, aby w rewanżu szczęśliwie zremisować 1:1. Czerwone Diabły zapowiadają, że zrewanżują się Porto za tamtą porażkę, ale na pewno Cristiano Ronaldo i spółkę czeka trudne zadanie.

Sir Alex Ferguson ma okazję poprowadzić Manchester do drugiego z rzędu sukcesu w Lidze Mistrzów, czego nie dokonał żaden trener przed nim, bowiem w przeszłości rozgrywki te były rozgrywane nieco inną formułą (bez fazy grupowej) i nosiły nazwę Pucharu Europy Mistrzów Krajowych.

Zdaniem fachowców zdecydowanym faworytem zbliżającego się spotkania będą Anglicy i każde inne rozstrzygnięcie niż ich zwycięstwo powinno zostać uznane za niespodziankę. Wbrew pozorom jednak Czerwone Diabły czeka trudne zadanie, a Portugalczycy wierzą, że tak jak w 2004 roku, także i tym razem ostatecznie to oni będą górą, chociaż bukmacherzy nie dają im większych szans.

Warto odnotować, że w ostatniej ligowej kolejce Manchester United szczęśliwie wygrał 3:2 z Aston Villą, po dwóch bramkach Cristiano Ronaldo i trafieniu z samej końcówki pojedynku zaledwie siedemnastoletniego Machedy. FC Porto natomiast pokonało 3:1 Vitorię Setubal, a cenne trzy punkty im dali: Farias, Gonzalez oraz Rolando.

Czerwone Diabły na etapie 1/8 finału wyeliminowały Inter Mediolan, z którym na San Siro bezbramkowo zremisowały, po to, aby w rewanżu na Old Trafford wygrać 2:0. Smoki natomiast wyeliminowały Atletico Madryt, z którym zremisowały w Hiszpanii 2:2, a na El Dragao kibice nie doczekali się bramek.

Zważywszy na fakt, iż dojdzie do konfrontacji aktualnego mistrza Anglii i zarazem lidera Premier League oraz triumfatora ostatniej edycji Ligi Mistrzów z mistrzem Portugalii i liderem tej ligi należy spodziewać bardzo ciekawego meczu, w którym emocji na pewno nie zabraknie.

FC Villarreal - Arsenal Londyn / wt, 07.04.2009 godz. 20:45

Kiedy Villarreal grał z Arsenalem Londyn w półfinale Ligi Mistrzów w 2007 roku, mało kto dawał Hiszpanom jakiekolwiek szanse na grę w finale, a tymczasem niewiele brakowało, a to oni zagraliby w finale. Wówczas po pierwszym pojedynku, do którego doszło na terenie "Żółtej Łodzi Podwodnej" (0:0) w rewanżu ekipie z Półwyspu Iberyjskiego do wywalczenia awansu starczał bramkowy remis. Co prawda klub długo przegrywał 0:1, ale w 89. na listę strzelców mógł wpisać się Juan Roman Riquelme, tyle, że nie wykorzystał rzutu karnego (obronił Jens Lehmann i to Kanonierzy zakwalifikowali się do wielkiego finału. W nim musieli jednak uznać wyższość FC Barcelony.

Hiszpanie mają nadzieję, że uda im się zrewanżować Anglikom za tamtą porażkę, ale zdają sobie sprawę, że czeka ich bardzo trudne zadanie. O ile w pierwszej potyczce obu zespołom daje się mniej więcej równe szanse na zwycięstwo, o tyle już w dwumeczu zdaniem bukmacherów to podopieczni Arsene Wengera będą górą.

W miniony weekend w Premier League Arsenal okazał się lepszy od Manchesteru City, z którym wygrał po dwóch bramkach Emmanuele Adebayora i tym samym utrzymał czwarte miejsce w tabeli.

Villarreal natomiast został rozbity 3:0 przez Almerię, a do tego kończył potyczkę w dziesiątkę, kiedy to czerwoną kartką został ukarany w 60. minucie były gracz najbliższego rywala "Żółtej Łodzi Podwodnej" - Robert Pires. Popimo to wspomniany klub utrzymał czwartą lokatę w Primera Division.

W tego typu meczach zawsze trudno przewidzieć, jakie rozstrzygnięcie padnie. Bez względu na wszystko wydaje się, że sam pojedynek będzie interesujący, a żaden rezultat nie powinien zostać uznany za sensację.

Źródło artykułu: