Klofik, Lacic i Zapaśnik nie chcieli grać w Zagłębiu

Kłopoty kadrowe ma KGHM Zagłębie Lubin. Robert Jończyk musi ratować się juniorami, ale sytuacja mogłaby wyglądać lepiej, gdyby zimą z klubu nie odeszli: Patryk Klofik, Mate Lacic oraz Michał Zapaśnik. Jończyk chciał ich zatrzymać, ale ci postawili sprawę jasno: nie chcą grać w Lubinie.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski

Patryk Klofik oraz Mate Lacic odeszli na zasadzie transferów definitywnych. Jedynie Michał Zapaśnik został wypożyczony do Dolcanu Ząbki. Jończyk próbował zatrzymać młodego napastnika. - W grudniu odbyłem rozmowę z Zapaśnikiem. Powiedziałem mu, że dam mu szansę - tak jak wszystkim młodym zawodnikom. Iż mają szansę powalczyć o skład, bo już wtedy wiedziałem, że nie zrobimy spektakularnych zakupów i nie kupimy dziesięciu piłkarzy. Dlatego byłem skazany, aby przyjrzeć się piłkarzom, którzy są w kadrze - i poznać ich - opowiada szkoleniowiec Zagłębia.

Jednak na Zapaśniku nie zrobiło to wrażenia. Chciał odejść do Dolcanu, gdzie dobrze znał trenera i wiedział, że ten będzie na niego stawiał. I tak rzeczywiście jest. Jednak Jończyka żałuje, iż nie ma do dyspozycji tego napastnika.

- Zapaśnika bardziej znałem, wiedziałem co to za zawodnik. Wręcz prosiłem go, aby został. On odpowiedział mi tak, cytuję: "Nic mojej decyzji nie zmieni. Ja chcę iść do Ząbek." Odpowiedziałem mu, że ja w tobie coś widzę. Ja chcę dać ci szansę. On stwierdził: "Przez dwa lata nie dostawałem szansy. Niech mnie pan nawet nie przekonuje. Ja chcę iść do Ząbek". Mógłbym na siłę zakazać tego wypożyczenia, ale co mi po takim zawodniku, który w tak stanowczy sposób mówi do mnie? - pyta retorycznie Robert Jończyk.

Innym zawodnikiem, który nie chciał grać w Zagłębiu był Patryk Klofik. Sezon wcześniej pomocnik ten grał w Śląsku Wrocław na zasadzie wypożyczenia. Był wyróżniającym się zawodnikiem drugoligowego wówczas klubu. Śląsk awansował do Ekstraklasy, a Zagłębie spadło. Klofik już latem dawał do zrozumienia, że chciałby zostać we Wrocławiu. Jednak Miedziowi nie zgodzili się na transfer i jesień spędził w Lubinie. Cały czas jednak marzył o Śląsku i zimą postawił sprawę na swoim.

- Powiedziałem mu wprost, że jak zostanie to będzie dla mnie - przepraszam za wyrażenie - wartością dodatnią. Ja znam twoją klasę, ja chcę mieć cię tutaj i chcę, żebyś został. Powiedział nie - ja chcę odejść do Śląska Wrocław. To co ja mam zrobić? Położyć się krzyżem w drzwiach? Stanąć murem? Rozłożyć ręce, żeby nie puścić go? Nie było takiej opcji - wzdycha Jończyk, który tuż przed startem ligi stracił także Mate Lacica.

Chorwat przeszedł do GKS-u Bełchatów, gdzie trenerem został Rafał Ulatowski. Obaj panowie doskonale się znają ze wspólnej pracy w Zagłębiu. To właśnie Ulatowski sprowadził do Lubina Lacica i dawał mu szansę gry.

- Lacic wykorzystał pierwszą okazję, aby odejść. Dostał propozycję z Bełchatowa i po prostu odszedł. Nie powiedziałem mu ani razu, że ja go nie chcę w Lubinie. Nie będę tego komentował, ale on po prostu podjął decyzję, że chce grać w Ekstraklasie. Przyszła propozycja z Bełchatowa od razu do niego - nie do klubu. To było podczas obozu w Turcji. Dyrektor sportowy niemal prosił Lacica, aby tę propozycję rozważył w ciągu dwóch dni. On kategorycznie odpowiedział, że nie. Więc to była jego wola. Nie chciał grać w pierwszej lidze. Chciał grać w Ekstraklasie - skwitował trener Zagłębia.

Jończyk żali się, że chciałby mieć szerszą ławkę. Wobec wielu kontuzji zmuszony został sięgnąć po juniorów, którzy jak pokazał mecz z Ruchem Chorzów nie są w stanie zastąpić graczy z podstawowego składu. - Idealnie byłoby mieć na każdą pozycję po dwóch zawodników, czyli dwudziestu dwóch równorzędnych piłkarzy, ale nie zawsze są takie możliwości. Mamy takich zawodników jakich mamy. I proszę mi wierzyć, że nie jest to żadne zaniedbanie z mojej strony - kończy Robert Jończyk.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×