Na stadionie łzy, na ulicach bijatyki. To była największa kompromitacja brazylijskiej piłki

Robert Czykiel
Robert Czykiel
- To był bardzo trudny moment. Porażka 1:7 była największym ciosem, jaki brazylijski futbol otrzymał w całej historii - komentuje Mauro Silva, mistrz świata z 1994 roku.

Wstyd na wieczność

Po meczu trener Scolari mówił, że to był jego najgorszy dzień w życiu. Zrozpaczony Fred niedługo później zakończył reprezentacyjną karierę. David Luiz i Julio Cesar publicznie przepraszali swoich rodaków. Neymar, który spotkanie z Niemcami oglądał w domu, po siódmym straconym golu wyłączył telewizor i poszedł grać w pokera ze znajomymi.


Wynik mógł być znacznie wyższy. W drugiej połowie niemieccy piłkarze wyraźnie spuścili z tonu. Mats Hummels przyznał potem, że nie chcieli jeszcze bardziej upokarzać rywala. 8 lipca i tak stał się dla Brazylijczyków najgorszym dniem w historii ich futbolu. Media przypominały dwie inne wielkie porażki - 0:6 z Urugwajem w 1920 roku i 1:5 z Argentyną w 1939 roku.

Media masakrowały piłkarzy. "Najgorsza porażka w historii", "Wstyd na wieczność", "Światowe upokorzenie", "Niekończący się smutek" - takie tytuły pojawiły się na pierwszych stronach gazet z całego świata. Każdy, kto tego dnia zagrał w kanarkowej koszulce, już zawsze będzie łączony z największą kompromitacją brazylijskiej piłki.
Folha de S. Paulo Folha de S. Paulo
Kibicom z Brazylii towarzyszył nie tylko smutek. Niektórzy, zamiast płakać w kącie, woleli wyładować swoją agresję. Już w trakcie spotkania policja interweniowała, bo zaczęły się pierwsze zamieszki. Tacy już są mieszkańcy tego kraju. Uwielbiają zabawę, dużo się uśmiechają, ale kiedy coś ich zdenerwuje, to latynoska krew buzuje w ich żyłach. Tak było tego wieczora. W kilku miastach zaczęły się awantury. Płonęły samochody, rozbijano szyby w witrynach sklepowych, a także urządzano bitwy z policjantami.

Dopiero po kilku tygodniach, a może nawet miesiącach, zaczęły powoli opadać emocje i Brazylia wracała do dawnego życia. Właśnie mijają trzy lata od pamiętnego meczu. Na wspomnienie niemieckiej masakry kibicom już nie płyną łzy, ale nadal serce boli.

Niedawno jeden z dziennikarzy "Forbesa" gościł w Brazylii. Na ulicy był świadkiem ciekawego zdarzenia. Niemiecki turysta przekomarzał się z Brazylijczykami na temat słynnego 1:7. Żartował, prowokował, ale jego rozmówcy ani na moment się nie uśmiechnęli. Rozmowę na temat tego meczu traktowali bardzo poważnie, a kiedy niemiecki mężczyzna to dostrzegł, sam odpuścił. Widać, że czas jeszcze nie zaleczył wszystkich ran.

Przed nami mistrzostwa świata w Rosji. "Canarinhos" już zapewnili sobie start w przyszłorocznym mundialu. Być może tam będą mieli okazję się zrewanżować Niemcom. Z jednej strony każdy kibic tego chce, bo to najlepszy sposób, aby raz na zawsze zapomnieć. Z drugiej jednak jest strach, że skończy się tak samo. Przecież Niemcy nadal są potęgą, kto wie, czy nie jeszcze większą niż w 2014 roku. Kolejne upokorzenie mogłoby mieć fatalne konsekwencje.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: łzy Jermaina Defoe. Jego młody przyjaciel umiera
Czy Brazylia wygra mistrzostwa świata 2018?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×