Lubińskie Zagłębie po przerwie zimowej na swoją korzyść rozstrzygnęło tylko jedno spotkanie. Stało się to w pierwszej wiosennej kolejce, kiedy to Miedziowi w widowiskowym stylu rozprawili się z Górnikiem Łęczna. - Po pierwszym meczu straciłem dwóch podstawowych zawodników - mówił Robert Jończyk, tłumacząc przyczyny słabych wyników.
Jończyk wyjaśnia, iż nie jest jego winą, że piłkarze są kontuzjowani. I tu należy się ze szkoleniowcem Zagłębia Lubin zgodzić. - Drużyna jest dobrze przygotowana do sezonu, trapią nas urazy, które nie powstały w wyniku przeciążenia, ale w wyniku walki. Po meczu z Górnikiem Łęczna operacji czaszki musiał poddać się podstawowy napastnik Kędziora. Potem nastąpiła strata kluczowego zawodnika Bartczaka. U mnie na tych piłkarzach opierała się gra - dodaje trener Miedziowych.
W najbliższym pojedynku, w którym rywalem zespołu z Lubina będzie GKS Jastrzębie, sytuacja ma już jednak wyglądać inaczej. Z podstawowego składu Jończyk nie będzie mógł skorzystać tylko z dwójki graczy. - Liczę, że Bartczak się wyleczy, i że Micanski wróci do formy i zastąpi Kędziorę - stwierdza szkoleniowiec.
Wydaje się, że problemem Zagłębia, poza kontuzjami podstawowych graczy, jest też zbyt krótka ławka rezerwowych. Także i w tym aspekcie trener lubinian ma stosowne wyjaśnienie. - Każdy chciałby mieć szerszą kadrę. Idealnie byłoby na każdą pozycję mieć dwóch równorzędnych graczy, ale nie zawsze są takie możliwości. Mamy tylu zawodników, ilu mamy i takich, jakich mamy. Nie jest to żadne zaniedbanie z mojej strony - wyjaśnił Jończyk po ostatniej porażce z Ruchem Chorzów w Remes Pucharze Polski.