Ten ostatni - Paweł Jeż - musiał opuszczać trybuny w asyście kilkudziesięciu ochroniarzy, przy przenikliwych gwizdach i wyzwiskach ze strony sfrustrowanych grą Zagłębia kibiców.
Już we wtorek Jeż musiał znosić nieparlamentarne słowa rzucane w jego kierunku. Wówczas przechadzał się po stadionie w Lubinie bez ochroniarzy. W sobotę było jednak inaczej. Fani domagali się jego natychmiastowej dymisji. Są zdania, że swoimi decyzjami doprowadził do sytuacji, że Zagłębia gra bardzo słabo. Głośno skandowali imię i nazwisko jego poprzednika Roberta Pietryszyna.
Również Robert Jończyk nie ma lekko. Jego również kibice Zagłębia nie chcą widzieć w Lubinie. Także domagają się natychmiastowego zwolnienia. Sam zainteresowany nie zamierza poddawać się do dymisji.
Piłkarze Zagłębia po pojedynku z Jastrzębiem zostali wygwizdani, a fani zarzucają im brak ambicji. Obiecali im nawet, że "odwiedzą" ich po meczu. Dlatego też pod budynkiem klubowym zebrała się znaczna ilość policji w pełnym rynsztunku. Tylko po wylegitymowaniu można było dostać się do środka.
W Lubinie sytuacja nie jest ciekawa. Wyniki nie są najlepsze i awans do Ekstraklasy oddala się z każdym kolejnym meczem. W najbliższych dniach może dojść do dymisji trenera Jończyka. Niepewna jest także sytuacja Pawła Jeża.