Górnikowi brakuje zwycięstw

Drużyna Górnika Zabrze mimo niezłej formy prezentowanej w rundzie wiosennej nadal jest czerwoną latarnią ligi. Głównym problemem zabrzan jest to, że drużyna trenera Henryka Kasperczaka nie wygrywa, a punkty gromadzi poprzez remisy. Jak mówią zawodnicy Górnika, zespołowi potrzebne jest spektakularne zwycięstwo, które umocni ich przed dalszą walką o ligowy byt dla utytułowanego śląskiego klubu.

W tym artykule dowiesz się o:

Nieźle prezentuje się wiosną drużyna Górnika. W pięciu kolejkach rozegranych w rundzie wiosennej jedenastka z Roosevelta przegrała tylko raz. Niemniej jednak zaledwie raz też wygrała, co jest główną wiosenną bolączką podopiecznych trenera Henryka Kasperczaka. Piłkarską wiosnę drużyna 14-krotnych mistrzów Polski rozpoczęła fantastycznie. W Wielkich Derbach Śląska pokonała w meczu wyjazdowym Ruch Chorzów 1:0 i opuściła ostatnią lokatę w tabeli.

Potem jednak nie było już tak kolorowo. W meczach z Arką Gdynia, Lechem Poznań i Legią Warszawa drużyna Górnika dzieliła się punktami remisując kolejno 2:2, 1:1 i 0:0. Każde z tych spotkań było jednak inne. W starciu z gdynianami Górnik zmuszany był dwukrotnie do odrabiania strat, w efekcie czego wynik z Arką, choć poniżej przedmeczowych oczekiwań, był dla zabrzan szczęśliwym rezultatem. Po remisie z drużyną z Pomorza, Górnik wrócił na ostatnie miejsce w tabeli, mając w perspektywie dwa, bardzo ciężkie mecze z ligowymi potentatami – Lechem Poznań w Zabrzu i Legią Warszawa, na wyjeździe.

Skazywani na pożarcie zabrzanie poradzili sobie w tych grach nad przewidywanie dobrze. W spotkaniu z Kolejorzem zagrali świetnie, nieustannie nękając Krzysztofa Kotorowskiego groźnymi atakami, umiejętnie rozbijając ataki drużyny lidera ekstraklasy. W drugiej połowie Górnik objął prowadzenie po kapitalnej bramce Adama Marciniaka, strzelonej z 40-metrów i dążył do podwyższenia rezultatu. Sztuka ta się Górnikowi nie udała, a że niewykorzystane sytuacje się mszczą w doliczonym czasie gry zawodnicy Lecha zmusili do błędu Pawła Strąka, który wpakował piłkę do własnej siatki, odbierając tym samym swojej drużynie dwa cenne punkty.

- Przed meczem remis wzięlibyśmy w ciemno. Niestety przegraliśmy spotkanie, w którym byliśmy drużyną lepszą. Nie wiem jak to się mogło stać. Na pewno odczuwamy straszny niedosyt i po punkty jedziemy do Warszawy, na spotkanie z Legią - zapowiadał po meczu z Kolejorzem pomocnik Górnika, Adam Danch. Nikt w słowa uzdolnionego gracza śląskiej jedenastki do końca nie wierzył, gdyż punkt urwany Lechowi był według wielu dużym osiągnięciem zabrzańskiej drużyny. Mecz w stolicy jednak po raz kolejny był w wykonaniu Górnika więcej niż przyzwoity. Zabrzanie zagrali z Legią defensywnie, szukając okazji do kontry.

Po jednej z nich w polu karnym warszawian faulowany był Robert Szczot, co potwierdziły telewizyjne powtórki. Sędzia jednak przewinienia defensora Legii się nie dopatrzył i po raz kolejny zawodnicy Górnika choć niepokonani, schodzili z boiska z niedosytem na twarzy. Jako, że apetyty rosną w miarę jedzenia, podbudowani dobrymi wynikami w meczach z liderem i wiceliderem tabeli górnicy jechali do Gliwic na mecz z Piastem "po pewne trzy punkty". Boleśnie się jednak rozczarowali.

Gliwiczanie, którzy w przypadku porażki zachowaliby nad Górnikiem zaledwie punkt przewagi zagrali w meczu z zabrzanami bardzo mądrze. Najpierw przyczajeni w okolicach własnego pola karnego pozwolili wyszaleć się nieskutecznie grającym zawodnikom Trójkolorowych, by potem przeprowadzić zabójczą kontrę, po której strzał życia oddał Mariusz Muszalik, którego trafienie okazało się bramką na wagę końcowego triumfu drużyny beniaminka ekstraklasy, który na dobre wydostał się z ogona tabeli i zajmował miejsce w bezpiecznej środkowej strefie ligowej klasyfikacji.

Podłamani porażką z Piastem Górnicy z nożem na gardle udali się w podróż do Wrocławia, na spotkanie z mającym pucharowe aspiracje Śląskiem. Jesienne spotkanie obu drużyn zakończyło się zwycięstwem wrocławskiej drużyny 1:2 i Górnik jechał do stolicy Dolnego Śląska z góra skazany na porażkę. Drużyna z Zabrza pokazała jednak charakter i w 17. minucie spotkania za sprawą trafienia Adama Banasia objęła prowadzenie, które utrzymywała dzięki umiejętnej grze defensywnej i dużej dawce szczęścia do 83. minuty meczu. Wówczas bowiem po świetnej akcji i błędzie Michala Vaclavika Śląsk wyrównał stan meczu i Górnik z Wrocławia wyjeżdżał, podobnie jak z Warszawy z jednym punktem i ogromną dawką rozczarowania.

Nastroje w drużynie z Roosevelta nieco poprawił fakt, że w minionej kolejce punkty traciły także drużyny z którymi Górnik stoczy bezpośredni bój o utrzymanie – Cracovia Kraków, Lechia Gdańsk, Piast Gliwice, Arka Gdynia i Odra Wodzisław. Do krakowian Górnik traci obecnie trzy punkty, mając w perspektywie mecz wyjazdowy z Pasami. Strata zabrzan do Lechii wynosi cztery oczka, a obie drużyny niebawem spotkają się w Zabrzu. Podobnie zresztą ma się sprawa z Odrą Wodzisław Śląski, która zajmuje 11. lokatę w ligowej tabeli mając nad Górnikiem sześć punktów przewagi. Wodzisławianie także z Górnikiem spotkają się w Zabrzu.

O ile o mistrzowski tytuł walczą nadal cztery zespoły, o tyle zagrożonych degradacją jest aż dziesięć drużyn, bowiem różnica punktowa pomiędzy 7. Jagiellonią Białystok, a 16. Górnikiem Zabrze wynosi dziewięć punktów, co w perspektywie siedmiu kolejek do końca sezonu i 21. punktów do zdobycia wcale wygórowaną różnica nie jest. Bieżący sezon ekstraklasy jest najciekawszy od lat, co na pewno kibiców naszych ligowców nie martwi, bo choć poziom naszej ligi pozostawia wciąż wiele do życzenia, to na pewno na brak emocji sympatycy piłkarskiej ekstraklasy narzekać nie mogą.

Komentarze (0)