Na igrzyskach w Soczi w 2014 roku wielu rosyjskich sportowców przyjmowało środki dopingujące, a spora część medali miała zostać zdobyta w nieczysty sposób. Doping miał być zorganizowanym procederem, wspieranym przez władze wysokiego szczebla.
W efekcie w ramach kary wielu zawodników Sbornej nie pojechało na igrzyska do Rio de Janeiro, a pod znakiem zapytania stoi występ Rosjan na zbliżającej się imprezie w Pjongczang.
Rosyjski sport walczy o odzyskanie twarzy, tymczasem media piszą o kolejnym skandalu. Niemiecki "Der Spiegel" donosi, że tym razem podejrzenie pada na kadrę piłkarską.
Grigorij Rodczenkow przez dziesięć lat był szefem laboratorium antydopingowego w Moskwie. Uciekł do Stanów Zjednoczonych, jest chroniony przez amerykański Departament Sprawiedliwości. Reżyser Bryan Fogel odbył z Rodczenkowem kilka rozmów. - Po Soczi dostał zadanie opracowania programu dopingowego na mistrzostwa świata w 2018 roku. Był w środku prac, gdy wszystko zostało ujawnione - powiedział.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: karne pompki piłkarzy Barcelony
W czasie igrzysk olimpijskich w Soczi Rodczenkow miał podmieniać próbki badań rosyjskich sportowców. Według dokumentów Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) z dopingu czerpało korzyści ponad tysiąc rosyjskich sportowców. Można przypuszczać, że mimo ucieczki eksperta do USA, nie porzucono programu dotyczącego mundialu.
Rosja będzie gospodarzem przyszłorocznych mistrzostw świata. Piłkarze prowadzeni przez Stanisława Czerczesowa nie prezentuję się najlepiej, w tym roku przegrali z Wybrzeżem Kości Słoniowej (0:2), Portugalią (0:1) czy Meksykiem (1:2). W Pucharze Konfederacji na własnych stadionach nie wyszli z grupy (wygrali tylko z Nową Zelandią 2:0). Powtórka tego scenariusza na mundialu byłaby odebrana przez miejscowych kibiców jako rozczarowanie.
Rosja zajmuje 62 miejsce w rankingu FIFA.