Według nas na Górnik Zabrze już czas

Polska ekstraklasa bez Górnika Zabrze? - Dlaczego by nie. Na jakiej podstawie tak sądzimy? Pod uwagę wzięliśmy dwa ostatnie mecze zabrzan, czyli przegraną potyczkę z gliwickim Piastem oraz remis ze Śląskiem Wrocław. Według nas, kobiety i mężczyzny, na Górnik nadszedł już czas!

Artur Długosz
Artur Długosz

Zaczniemy od męskiego punktu widzenia. Nietypowo, bo od końca. Jakby jednak nie patrzeć Górnik Zabrze w tabeli jest ostatni, więc czujemy się w pełni usprawiedliwieni. Na początek pomówmy o spotkaniu ze Śląskiem Wrocław. Dla zabrzan był to mecz o życie. Zapowiadali, że do Wrocławia przyjeżdżają tylko i wyłącznie po trzy punkty. Wiadomo, dla Górnika każde oczko jest na wagę złota.

Zabrzanie we Wrocławiu szybko objęli prowadzenie, a potem... no właśnie. Potem stanęli i zaczęli murować bramkę. Zawodnicy Śląska Wrocław po spotkaniu żalili się, że piłkarze Górnika przeszkadzali im grać w piłkę. I mieli rację. W tym meczu grała tylko jedna drużyna. Śląsk stworzył niezliczoną ilość sytuacji strzeleckich. Gdyby problemem zespołu Ryszarda Tarasiewicza nie była skuteczność, to zawodnicy Górnika ze stolicy Dolnego Śląska wyjechaliby z bagażem dwóch, trzech bramek. Ostatecznie 14-sto krotni Mistrzowie Polski spotkanie zakończyli remisem. I na pewno jest to dla nich sukces, bo w ostatnich minutach meczu wrocławianie przypuścili istny szturm na bramkę trójkolorowych. Gra Górnika wyglądała jak typowa Obrona Częstochowy.

Zabrzan prowadzi Henryk Kasperczak. Trener doświadczony, z sukcesami. Tego nie można mu odmówić. Ten szkoleniowiec w Zabrzu sobie jednak nie radzi do końca tak, jakby chcieli fani tej drużyny. Jeżeli Górnik ma grać tak, jak w meczu ze Śląskiem, to w tym momencie ja skazuję ich na spadek z ligi. Górnik w pojedynku z beniaminkiem ekstraklasy nie zaprezentował kompletnie niczego. Zabrzanie grali bez pomysłu, wybijali piłkę do przodu licząc, że a nuż spadnie ona komuś pod nogi i uda się strzelić bramkę. W meczu ze Śląskiem zabrzanie zdobyli dopiero 2 (słownie drugą!) bramkę w meczu wyjazdowym. Z czym tu do ekstraklasy? Mnie pozycja zabrzan w tabeli nie dziwi, nie zdziwię się także, jeżeli Górnik z ligą się pożegna. Może niektórym wyjdzie to na dobre.

Mówi się, że zabrzanom brakuje szczęścia, ale ono podobno sprzyja lepszym... Cofnijmy się teraz jeszcze bardziej w przeszłość i oddamy głos kobiecie. Mówi się, że kobiety na piłce nożnej się nie znają - nic bardziej mylnego. Porozmawiajmy o meczu Piasta Gliwice właśnie z zabrzanami.

Interesuje nas tylko zwycięstwo. Nie wyobrażam sobie, byśmy nie wygrali z Piastem - grzmiały zapowiedzi podopiecznych Henryka Kasperczaka przed spotkaniem w Gliwicach. Jednak, jak to zazwyczaj w takich przypadkach bywa i tym razem na słowach się skończyło. Zabrzanie przyjechali do Gliwic po pełną pulę, ale nie zrobili nic, by po nią sięgnąć. Jeżeli myśli się o wygrywaniu meczów, trzeba zdobywać bramki. Jeżeli chce się strzelać gole, należałoby spróbować zaatakować, a tych akcji ofensywnych Górnika w konfrontacji z Piastem było jak na lekarstwo. Po meczu zabrzanie tłumaczyli, że dali sobie narzucić styl gry rywala, który na dobrą sprawę nie pokazał niczego szczególnego. Co w takim razie można powiedzieć o postawie Górnika? Skoro beniaminek z Gliwic, który wygrał to spotkanie i miał kilka szans na podwyższenie wyniku, ba zdobył nawet drugą bramkę, której z sobie tylko wiadomych powodów arbiter nie uznał, zagrał zupełnie przeciętnie, w jaki sposób określić postawę Górnika, który przed sezonem wymieniany był w gronie drużyn, które powalczą o miejsca w górnej części tabeli?! Niech każdy sam odpowie sobie na to pytanie…

Piłkarze Górnika czują, że sypie im się grunt pod nogami. Tych kolejek do końca sezonu jest już coraz mniej i dla nich już każdy kolejny mecz będzie spotkaniem o życie. Do każdego będą przystępowali z przysłowiowym nożem na gardle. Chociaż śmiem twierdzić, że ten nóż powoli wbija im się w szyje. W tak beznadziejnych sytuacjach najważniejsza jest psychika, a podopieczni Henryka Kasperczaka najzwyczajniej w świecie nie radzą sobie z ciążącą na nich presją, która jakby nie było, z meczu na mecz jest coraz większa. Zabrzanie w każdym wywiadzie podkreślają co prawda, że utrzymają Górnika, ale z ich gry wynika już coś zupełnie innego. Nieporadność, brak pomysłu na przeprowadzenie sensownej akcji i przede wszystkim nerwowość. Najwyraźniej sami stracili już wiarę w osiągnięcie celu, bo ich walka o pozostanie w ekstraklasie zaczęła przypominać Mission Impossible. Ekipa z Zabrza znalazła się na dnie, od którego trudno będzie jej się odbić. Przed nią mecz ostatniej już szansy, bo jeżeli nie teraz, to kiedy? Czas działa na niekorzyść Górnika. Najbliższe spotkanie z Polonią Bytom będzie decydujące. Jeżeli przy stadionie przy ulicy Roosevelta padnie inny wynik niż zwycięstwo gospodarzy, kibice i sami piłkarze trójkolorowych będą mogli siąść i smutno zaśpiewać: "Na pierwszą ligę nadszedł czas, w ekstraklasie nie ma już nas…"

Współautorka: Agnieszka Kiołbasa

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×