Maciej Makuszewski: Kilka dni będę teraz przeżywał

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Maciej Makuszewski
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Maciej Makuszewski

- Byłem zaskoczony, gdy dostałem numer 10. Tak samo, gdy dowiedziałem się, że zagram w pierwszym składzie. Na meczu była cała moja rodzina. Kilka dni będę teraz przeżywał - mówi WP SportoweFakty Maciej Makuszewski.

W kadrze zadebiutował w przegranym 0:4 meczu z Danią, gdy wszedł na boisko w drugiej połowie. Z Kazachstanem (3:0) niespodziewanie dla wszystkich skrzydłowy Lecha Poznań zagrał już od początku.

Jacek Stańczyk, WP SportoweFakty: Zagrał pan w pierwszym składzie, w drugim meczu w kadrze. Na pełnym Stadionie Narodowym. Dobry mecz. 

[b][tag=21833]

Maciej Makuszewski[/tag][/b]: Dałem z siebie maksimum i cieszę się niesamowicie, że zagrałem od pierwszej minuty. Trener wierzył we mnie, a ja też chciałem odpłacić się za tę wiarę. Wyszedłem na mecz w niesamowitym towarzystwie. I gra się łatwiej, gdy Łukasz Piszczek czy Maciej Rybus ci pomagają. Zresztą wszyscy chcieli pomóc. Wiedzieli, że debiutuję w pierwszym składzie.

Asysta dodała pewności? 

Od pierwszej minuty czułem się pewnie. A z asysty cieszyłem się, jakbym sam tego gola strzelił. Swoją drogą, była trochę fartowna, bo chciałem po prostu zagrać tam, gdzie był któryś z nas. Arek Milik zachował się jednak super, strzelił gola. Na meczu była cała moja rodzina, był pełny stadion. Niesamowita sprawa.

Pana pojawienie się w pierwszym składzie było sensacyjne. Kiedy pan poczuł, że zagra od początku? 

Czułem to już dzień przed meczem. Trener zmieniał na treningu, kombinował. Wydawało mi się, że może coś z tego być, choć oczywiście pewny nie byłem. Trener ciągle z nami rozmawia, podpowiada i powtarza, że ciągle trzeba być zmobilizowanym do gry. Ja byłem gotowy. I jednak mimo wszystko zaskoczony, gdy w poniedziałek zdradził skład. Lekka trema była, ale to taki pozytywny stres.

ZOBACZ WIDEO Kamil Glik: Powinniśmy zwyciężyć wyżej

Kolejna sensacja. Przyjeżdża pan na zgrupowanie i dostaje numer 10. 

Też byłem zaskoczony. Ostatecznie po rozdzieleniu numerów zostałem ja i Marcin Kamiński. Ktoś musiał wziąć "dychę", a ktoś 17. Marcin jest obrońcą, więc tę "dychę" dostałem ja.

Ciążyła na plecach? 

Nie, absolutnie nie. Będę miał fajną pamiątkę, że mogłem zagrać z tym numerem. Jednak oczywiście nie przywiązuję się do niego. Ja po prostu jestem dumny, że mogłem tu przyjechać.

Ma pan 28 lat, jest ogranym ligowcem. I pierwsze powołanie przyszło teraz. Od razu pan zagrał, asystował. Ta kariera nagle, niespodziewanie przyspieszyła. 

Jestem bardzo szczęśliwy i na pewno zaskoczony. Gdy przyjeżdżasz po raz pierwszy na kadrę, to przecież tez nie jest tak łatwo zadebiutować. Mi się to udało i będę teraz przeżywał przez kilka dni. Okazało się, że w każdym wieku można dostać powołanie, zagrać na pełnym stadionie.

Te dwa mecze pokazały, że to chyba nie koniec przygody z drużyną narodową. 

Chciałbym ponownie w niej zagrać. Będę pracował, żeby się poprawić. Dostałem pozytywnego kopa.

Źródło artykułu: