Franciszek Smuda trenerem Lecha został po fuzji z Amiką Wronki. Początkowo nie miał łatwego życia w Poznaniu, bowiem zastąpił Czesława Michniewicza, ulubieńca kibiców. "Franz", znany z silnego charakteru, przetrwał trudne chwile i doczekał się docenienia jego pracy. Niedługo miną trzy lata odkąd objął posadę w Kolejorzu. - Niesamowicie cieszę się, że udało mi się tutaj przepracować trzy lata. Przeżywałem różne chwile, ale o tych złych nie myślę. Z tym zespołem przeżyłem więcej radosnych momentów - mówi Smuda.
Długofalowa współpraca z jednym z najbardziej renomowanych polskich trenerów wyszła Lechowi na dobre. Po dwóch sezonach lekkich rozczarowań, poznaniacy wreszcie grają efektownie, są liderem ekstraklasy i z powodzeniem występowali w Pucharze UEFA. Trzy lata pracy w jednym klubie to rzadkość w polskiej lidze. - Jeden z mecenasów zajmujących się sportem powiedział mi, że nie pamięta, by reprezentował trenera, który wypełnił kontrakt i podpisał nowy - opowiada szkoleniowiec Kolejorza.
Po zakończeniu sezonu wygaśnie obecna umowa Smudy. W czwartek popołudniu spotka się on z zarządem klubu i będzie rozmawiał o przyszłości swojej oraz zespołu. - Będą to luźne rozmowy - zdradza.
Szkoleniowiec Lecha na razie nie poświęca zbyt dużo czasu na rozważania o przedłużeniu kontraktu. - Skupiałem się na losowaniu Pucharu Polski i meczu z ŁKS Łódź. Wolę mieć trzy punkty w tym spotkaniu, niż podpisać kontrakt. To można uczynić w każdej chwili. Trudniej podpisuje się je z zawodnikami niż trenerami - zakończył "Franz".
Jeszcze jakiś czas temu wydawało się, że po zakończeniu sezonu Smuda pożegna się z Lechem, bowiem marzył o pracy w reprezentacji Polski lub Bundeslidze. Poza tym jeszcze kilka miesięcy spora część kibiców nie była zwolennikiem jego osoby. Ostatecznie zdołał ich do siebie przekonać dobrymi wynikami i jeśli porozumie się z zarządem, to w następnym sezonie będzie wciąż trenował piłkarzy Kolejorza, a może nawet walczył z nimi o Ligę Mistrzów.