Milik wśród największych pechowców w historii reprezentacji Polski. Kontuzje odebrały im szanse na wielkie kariery

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Zygmunt Anczok 

Włodzimierz Lubański był wielkim nieobecnym mundialu w Niemczech, ale podczas MŚ 1974 reprezentacja Polski była osłabiona brakiem nie tylko swojego kapitana, ale też Zygmunta Anczoka. Zawodnik Górnika Zabrze, według wielu najlepszy lewy obrońca w historii polskiego futbolu, był absolutnie podstawowym graczem pierwszej "11" zespołu Kazimierza Górskiego, ale na mundialu w RFN-ie nie zagrał z powodu kontuzji kości śródstopia.

Z urazem, który odnawiał mu się łącznie cztery razy (!), walczył już od 1972 roku i ostatecznie przegrał tę nierówną walkę. Gdy jego koledzy z legendarnej drużyny Górskiego świętowali zdobycie srebrnego medalu MŚ, on oswajał się z myślą o zakończeniu kariery.

Ostatni mecz w reprezentacji zagrał w marcu 1973 roku. Pół roku zrobiono mu przeszczep, co oznaczało trzy miesiące w gipsie. Górski liczył na to, że jego podopieczny wróci do formy przed mistrzostwami, ale 24 kwietnia 1974 roku nadzieja umarła. W ligowym meczu z Odrą Opole i to na oczach selekcjonera, Anczokowi odnowił się uraz.

- Piękna pogoda, przed końcem pierwszej połowy przyszedł taki ruch, lewa noga, prawa, oparłem się na na prawej nodze i poczułem, że strzeliło wszystko. Najpierw pomyślałem: "Na mistrzostwa nie jadę". A chwilę później doszło do mnie, że to chyba w ogóle koniec - mówił po latach.

Złoty medalista IO 1972, który rok wcześniej wziął udział w pożegnalnym meczu Lwa Jaszyna, co było nie lada wyróżnieniem, na emeryturę musiał przejść już w wieku 28 lat.

Czy Arkadiusz Milik odzyska formę sprzed kontuzji?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Piłkę Nożną na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (0)