Armenia - Polska: to on odmienił Ormian. Trzy miesiące po wygranej z Biało-Czerwonymi zmarł
Ian Porterfield prowadził kadrę Armenii tylko przez niecały rok, ale odcisnął na niej swoje piętno. Sprawił, że Ormianie przestali bać się wysokich porażek, a zaczęli myśleć o wygranych, nawet z silniejszymi ekipami. Doświadczyli tego Polacy.
Już od samego początku Ian Porterfield miał "pod górkę". Reprezentacja Armenii w eliminacjach Euro 2008 trafiła do bardzo silnej grupy, m.in. z Portugalią, Belgią, Serbią i mającą duże aspiracje Polską prowadzoną przez Leo Beenhakkera. Ale to nie był jedyny problem. Porterfield, przyjeżdżając do Erywania, zauważył u piłkarzy, których miał prowadzić, niepokojącą tendencję. By nie powiedzieć kompleks.
Szkocki trener wiosną 2006 r. uzgodnił warunki współpracy z federacją Armenii, a od jesieni tamtego roku rozpoczął pracę w roli selekcjonera kadry. Jednym z jego asystentów był miejscowy trener Vardan Minasyan, drugim - kilka miesięcy później - został Anglik Tom Jones. I to właśnie ten ostatni wspomina, na czym polegał wielki problem kadrowiczów z Kaukazu.Kompleks Ormian
- Vardan Minasyan powiedział mi, że piłkarze reprezentacji byli przerażeni, żeby tylko nie przegrać różnicą sześciu-siedmiu bramek i nie upokorzyć narodu. Dlatego tylko cofali się i bronili - wspominał w 2015 r. Tom Jones. Anglik, wspólnie z Porterfieldem uznał, że tak dalej być nie może. Stwierdzili, że postarają się zmienić mentalność piłkarzy z byłej republiki Związku Radzieckiego.
Początek eliminacji nie był dla Porterfielda udany. Jego zespół - plasujący się wówczas w drugiej setce rankingu FIFA - był wprawdzie chwalony za grę. Kibicom podobała się waleczna postawa piłkarzy. Tyle że nie szły za tym wyniki. W 2006 r. kadra zgromadziła tylko punkt - za remis u siebie z Finlandią, ponadto przegrała z Belgią, Serbią i w Finlandii. W marcu 2007 r. Ormianie ulegli Polakom w Kielcach 0:1 (po golu Macieja Żurawskiego). Ale początek tamtego roku okazał się dla szkockiego trenera tragiczny z zupełnie innego powodu.
ZOBACZ WIDEO: Na tym stadionie zagramy z Armenią. Zobacz nasz film z ErywaniaByły piłkarz Raith Rovers, Sunderlandu i Sheffield Wednesday usłyszał straszliwą diagnozę - rak jelita grubego. To wtedy Porterfield zadzwonił do Jonesa i namówił go do współpracy, gdy zmuszony był udać się do szpitala na operację. - Rozmowa telefoniczna była naprawdę okropna - mówił Jones, który wcześniej pracował ze Szkotem w klubie Busan w Korei Płd. - Ian powiedział: "Słuchaj, muszę iść na operację, a nie chcę, by zespół przejął ktoś inny, lecz właśnie ty. Uzgodniłem to z federacją. Co o tym myślisz?" Wsiadłem do samolotu i przyleciałem - dodał Tom Jones w rozmowie z portalem sports.vice.com.
Euforia po wygranej z Polską
Przygotowując się do czerwcowych meczów z Kazachstanem i Polską, brytyjscy szkoleniowcy mocno pracowali nad zmianą mentalności piłkarzy z Armenii. Zachęcali ich do pozbycia się myśli o wysokich porażkach, podbudowywali ich, podkreślając, że przecież także potrafią zaatakować. Na zajęciach wprowadzili ćwiczenia z wysokim pressingiem, na dużej intensywności. Tak by dobrać się do gardła przeciwnikowi - bez względu na to, kto nim będzie. Efekty przyszły nadspodziewanie szybko.
2 czerwca Ormianie wygrali mecz wyjazdowy z Kazachstanem 2:1. Cztery dni później - 6 czerwca - podejmowali Biało-Czerwonych. Dla kadry Leo Beenhakkera wyjazd do Erywania okazał się wielkim rozczarowaniem. Drużyna, która potrafiła w świetnym stylu ograć na Stadionie Śląskim Portugalię 2:1, a następnie pokonać w Brukseli Belgię 1:0, uległa Armenii 0:1. Jedyny gol padł po pięknym uderzeniu Hamleta Mchitarjana z rzutu wolnego.Kibice na drugi dzień pozdrawiali przechadzających się po parku w Erywaniu brytyjskich trenerów. Dziękowali im za chwile wzruszenia. "Nietrudno zauważyć, dlaczego byli podekscytowani tym, co zobaczyli. Ich zespół pokonał drużynę składającą się z piłkarzy Borussii Dortmund i Celticu Glasgow, prowadzoną przez Leo Beenhakkera" - tak o meczu Armenia - Polska pisał portal sports.vice.com, mając na myśli Euzebiusza Smolarka, Artura Boruca i Macieja Żurawskiego.
Wzruszająca scena na środku boiska
Niestety stan zdrowia Szkota się pogarszał. Porterfield i jego bliscy byli przygotowani na najgorsze. - Jego życzeniem było pozostać do końca swoich dni aktywnym - wspominała Glenda Porterfield, żona trenera.
NA DRUGIEJ STRONIE DOWIESZ SIĘ M.IN., CO STAŁO SIĘ PRZED SPOTKANIEM Z PORTUGALIĄ NA STADIONIE W ERYWANIU I DLACZEGO PRACA PORTERFIELDA W ARMENII NIE POSZŁA NA MARNE