Piłkarze Lecha w ostatnich czterech meczach zdobyli tylko sześć punktów, więc w meczu z ŁKS Łódź musieli walczyć o pełną pulę. Wyboru lechitom nie pozostawiła Legia Warszawa, która dzięki zwycięstwu z Piastem Gliwice została liderem ekstraklasy. ŁKS w tej rundzie prezentuje się bardzo dobrze i nie dał się rozjechać poznańskiej lokomotywie. Kolejorz od początku starał się atakować, ale dobrze spisywała się defensywa gości. Łodzianie nastawili się na grę z kontrataków.
W 17. minucie to właśnie podopieczni Grzegorza Wesołowskiego mogli objąć prowadzenie. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska w pole karne z piłką wpadł Piotr Świerczewski, ale po rykoszecie piłka przeleciała nad poprzeczką. Lech odpowiedział po pięciu minutach, gdy Jakub Wilk świetnie zagrał do Roberta Lewandowskiego i wydawało się, że w sytuacji sam na sam z Bogusławem Wyparło napastnik gospodarzy minął już golkipera łodzian, ale ten ostatecznie zdołał wybić piłkę na rzut rożny.
Na kolejne groźnie akcje kibice musieli czekać nieco ponad dziesięć minut. Najpierw bliski zdobycia gola był Marcin Kikut, którego strzał głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego był minimalnie niecelny. Publiczność poderwała się również kilkanaście sekund później, po strzale Sławomira Peszki. Gol jednak nie padł, podobnie jak po uderzeniu Dimitrije Injaca z ok. 30 metrów.
Lech grał nieporadnie, co spowodowało, że coraz śmielej zaczęli radzić sobie piłkarze z Łodzi, którzy przed przerwą niespodziewanie objęli prowadzenie. Na 16. metrze Rafał Kujawa minął obrońcę Lecha, oddał strzał, a piłka odbita rykoszetem zaskoczyła Krzysztofa Kotorowskiego. Przed przerwą dwukrotnie do wyrównania doprowadzić mógł Wilk. Najpierw huknął z woleja z 7. metrów, a chwilę później z podobnej pozycji uderzał po ziemi, ale w obu przypadkach Wyparło nie dał się zaskoczyć.
W przerwie w szatni gospodarzy padły mocne słowa i lechici na drugą połowę wyszli z ogromną determinacją. W 49. minucie piłka znalazła się w siatce bramki gości, lecz sędzia gola nie uznał, ponieważ Lewandowski, dobijając groźny strzał Semira Stilicia zza pola karnego, był na spalonym. Kolejorz niesiony niesamowitym dopingiem, z olbrzymim zapałem dążył do wyrównania. Niesamowite rzeczy w bramce wyczyniał jednak Wyparło. W 64. minucie świetnie obronił strzał Wilka, a także dobitkę z bliskiej odległości Lewandowskiego. Kolejorz nieustannie atakował i stwarzał co chwilę bardzo groźne sytuacje. Po dośrodkowaniach z rzutów rożnych minimalnie niecelnie uderzali Manuel Arboleda oraz Wilk.
W 71. minucie swoją szansę miał wreszcie ŁKS. Uderzenie z rzutu wolnego Tadasa Papeckysa świetnie obronił Kotorowski. W końcówce nadal trwał jednak show Bodzia W.. W 83. minucie po dograniu Lewandowskiego w ekwilibrystyczny sposób uderzał Peszko, ale piłkę zmierzającą do bramki, z linii w nieprawdopodobny sposób wybił golkiper gości, a dobitka Rafała Murawskiego poszybowała nad poprzeczką.
Lech się jednak nie załamywał, choć kolejne ataki nie przynosiły upragnionego smutku. Podopieczni Franciszka Smudy znani są z gry do końca i zdobywania goli w doliczonym czasie gry. Nie inaczej było tym razem. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i sporym zamieszaniu w polu karnym, z bliskiej odległości Wyparłę pokonał Bartosz Bosacki, ratując tym samym punkt.
ŁKS przed meczem remis wziąłby w ciemno, ale po meczu może żałować, bo zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. Pluć w brodę może sobie trener Wesołowski, który nie wykorzystał limitu zmian, choć przed rzutem rożnym, w którym gospodarze zdobyli bramkę, zawodnicy pokazywali mu, aby dokonał roszady w składzie. - Zmiana była przygotowana, ale nie robi się jej przed rzutem rożny, bo to powoduje dezorganizację w defensywie - tłumaczył swoją decyzję szkoleniowiec łodzian.
Lech Poznań - ŁKS Łódź 1:1 (0:1)
0:1 - Kujawa 43'
1:1 - Bosacki 90'+3'
Składy:
Lech Poznań: Kotorowski, Kikut, Arboleda, Bosadki, Djurdjević (60' Cueto), Peszko, Injać (68' Murawski), Bandrowski (77' Tanevski), Stilić, Wilk, Lewandowski.
ŁKS Łódź: Wyparło, Radżius, Hajto, Sierant, Papeckys, Biskup, Świerczewski (27' Drumlak), Kascelan, Smoliński, Kujawa (63' Ognjanović), Czerkas.
Żółta kartka: Radżius(ŁKS).
Sędzia: Mirosław Górecki (Katowice).
Widzów: 16 000.
Najlepszy piłkarz Lecha: Bartosz Bosacki.
Najlepszy piłkarz ŁKS: Bogusław Wyparło.
Najlepszy piłkarz meczu: Bogusław Wyparło.