Gerard Pique - więcej niż piłkarz. Znienawidzony w Hiszpanii, przyszły lider Katalończyków

Piłkarz, celebryta, przedsiębiorca i przede wszystkim Katalończyk. Facet, który do wznieconych przez siebie pożarów biegnie z kanistrem pełnym benzyny. Znienawidzony w Hiszpanii, uwielbiany w Katalonii. Gerard Pique - więcej niż piłkarz.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Gerard Pique Getty Images / Matthias Hangst / Na zdjęciu: Gerard Pique
- To był najgorszy dzień w mojej sportowej karierze - przyznał Gerard Pique po meczu ligowym z Las Palmas (3:0). Rozegrane 1 października, czyli w dniu katalońskiego plebiscytu niepodległościowego, spotkanie odbyło się bez udziału publiczności ze względu na zamieszki, do których doszło tego dnia w całym regionie.

W wyniku starć z policją, która na polecenie rządu centralnego miała nie dopuścić do przeprowadzenia głosowania, ucierpiało blisko tysiąc Katalończyków. Barcelona nie bez racji domagała się przełożenia meczu z Las Palmas, ale władze La Liga na to nie przystały i zagroziły Dumie Katalonii odebraniem aż sześciu punktów. Camp Nou może pomieścić blisko sto tysięcy widzów, więc widok opustoszałego molocha, który w dniu meczu zwykle tętni życiem i jest centrum stolicy Katalonii, robił dojmujące wrażenie.

Katalończyk

Jeśli gwiazdy światowych boisk angażują się w wielką politykę, to raczej po przejściu na emeryturę. Jak laureat Złotej Piłki 1995 George Weah, który jest faworytem trwających wyborów prezydenckich w Liberii. W trakcie kariery na ujawnianie poglądów politycznych pozwalali sobie jedynie nieliczni jak Diego Maradona. O ile jednak popierając Fidela Castro czy Hugo Chaveza, legendarny Argentyńczyk zwyczajnie, zresztą jak w każdym innym aspekcie życia, szedł pod prąd, to Pique jest ambasadorem sprawy, w którą autentycznie wierzy.

Piłkarz Barcelony nie jest czynnie zaangażowany w politykę, ale jest tubą Katalonii na cały świat. Na Twitterze śledzi go blisko 17 mln ludzi spod każdej szerokości geograficznej, więc jego apele docierają do zdecydowanie szerszego grona odbiorców niż nawet najlepiej skomponowane wystąpienia katalońskich polityków zawodowych. Pique nigdy nie krył, że wspiera separatystyczne dążenia rządu Katalonii - choć on sam nazywa to tylko stanięciem w obronie demokracji - więc w najważniejszym momencie też nie nabrał wody w usta.

Przed referendum, od którego zapłonęła cała Hiszpania, zaapelował do rodaków: "Manifestujmy spokojnie. Nie prowokujmy, bo na to czekają. Śpiewajmy głośno i wyraźnie. Zagłosujemy". W dniu plebiscytu nie omieszkał wrzucić na Twittera zdjęcia z lokalu wyborczego. "Ja już zagłosowałem. Razem bronimy demokracji" - skomentował.



Na zdjęciu Pique jest uśmiechnięty od ucha do ucha, ale kilka godzin później, gdy policja ruszyła na głosujących Katalończyków, mówił łamiącym się głosem. Mix-zone, w której piłkarze udzielają wywiadów po spotkaniach, rzadko jest miejscem politycznych manifestów, ale 1 października nie był zwykłym dniem, a Pique nie jest zwykłym piłkarzem. Dlatego po meczu z Las Palmas padły te słowa.

- To nie my, Katalończycy, jesteśmy tymi złymi. My, Katalończycy, chcieliśmy tylko zagłosować i wybrać: "tak", "nie" albo zostawić pustą kartkę. Przez siedem ostatnich lat nie było żadnej agresji z naszej strony. Zawsze manifestowaliśmy w spokoju, a teraz policja i służby specjalne zrobiły to, co zrobiły. Atakowali mężczyzn, kobiety, całe rodziny, dzieci, starców... - wyliczał ze łzami w oczach 30-latek.

- Przez chwilę nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem. Wydawało mi się, że policja przyjedzie do nas, aby zapobiec referendum w normalny, pokojowy sposób. Tak się nie stało, ale przynajmniej zobaczył to cały świat i bez wątpienia będzie się o tym dużo mówiło. Tłumienie głosowania w taki sposób to jedna z najgorszych decyzji w ostatnich pięćdziesięciu latach. Jesteśmy w rękach premiera (Mariano Rajoy - przyp. red.), który chce podbić świat, a który nie zna nawet angielskiego. To było straszne i nie pozostanie bez konsekwencji, bo tylko powiększą się podziały między Katalonią a Hiszpanią - zapowiedział Pique.

"Wasz król"

Pique nigdy nie krył się ze swoimi poglądami politycznymi i nigdy nie stał okrakiem na barykadzie, dlatego piłkarscy kibice z innych regionów Hiszpanii znienawidzili go już dawno, ale teraz, gdy antykatalońskie nastroje w kraju nasiliły się, wychowanek Barcelony stał się na stadionach wrogiem publicznym numer jeden. Dlaczego 30-latek, który jako mistrz świata, dwukrotny mistrz Europy i jeden z najbardziej utytułowanych piłkarzy wszech czasów mógłby cieszyć się w Hiszpanii statusem legendy za życia, dobrowolnie zrezygnował z tego rodzaju nieśmiertelności?

ZOBACZ WIDEO: PSG zwycięskie, dublet Cavaniego. Zobacz skrót meczu z OGC Nice [ZDJĘCIA ELEVEN]

Pierwszy raz poważnie podpadł Hiszpanom, gdy w 2014 roku pojawił się z synem na manifestacji niepodległościowej. Ochoczo pozował do zdjęć w barwach Katalonii, a powstałe wokół tego wydarzenia zamieszanie skomentował tak: - Jestem absolutnie w zgodzie z prawem Katalończyków do podejmowania decyzji. Jeśli w coś wierzę, to na całego. Uważam, że robię dobrze, chodząc na manifestacje. Polityka zawsze wiązała się ze sportem. Jeśli ktoś powie inaczej, skłamie.

Pique zasiał wiatr, więc zebrał burze. Podczas meczów reprezentacji Hiszpanii jego gra jest kwitowana gwizdami i buczeniem. Kibice La Furia Roja traktują go jak zawodnika rywali, ale trudno im się dziwić, skoro sam piłkarz systematycznie podsyca ogień. Filipa VI nazywa "waszym królem", a o Hiszpanach mówi z pogardą "Hiszpaniki".

Dwa dni po ostatnim referendum niepodległościowym, w którym Katalończycy opowiedzieli się za odłączeniem się od Hiszpanii, rozpoczęło się zgrupowanie reprezentacji przed meczami el. MŚ 2018 z Albanią i Izraelem. Na pierwszym treningu kadry, który miał być otwarty dla kibiców, zjawiło się półtora tysiąca fanów, którzy całą swoją uwagę skupili na Pique. Inni reprezentanci Hiszpanii, nawet ci z Katalonii, odcinają się od polityki i nie zabierają głosu w sprawie ostatnich wydarzeń, dlatego gniew kibiców jest tym większy, że Pique nikt nie może założyć knebla na usta.

"Pique, łajdaku, twój kraj to Hiszpania" - krzyczeli między bluzgami kibice. Fani mieli też przygotowane dedykowane barceloniście transparenty, ale te zostały skonfiskowane przez ochronę. Hektolitry pomyj wylewanych na Pique spowodowały jednak, że selekcjoner Julen Lopetegui podjął decyzję o skróceniu zajęć i Hiszpanie zeszli z boiska już po 23 minutach.

Czy piłkarz - tak jak Gerard Pique - powinien zabierać głos w sprawach politycznych?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×