Meksyk - kraj wiecznej nadziei

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski

A jednak, od eliminacji mundialu 98 aż do ostatnich, Meksykanie nie potrafili wygrać swojej strefy eliminacyjnej, zaś w eliminacjach do ostatniego mundialu do awansu potrzebowali barażu.

Meksykanin z natury jest masochistą. Narodowym przysmakiem jest papryczka chili, najpierw odczuwa się pieczenie, które później okazuje się przyjemne. Narodowa muzyka, mariachi, traktuje o opuszczonych i złamanych sercach. Drużyna narodowa najpierw nauczyła się cierpieć, a nie dawać radość. Jednak, pomijając te wszystkie przykrości, w ostatnich piętnastu latach Meksyk wygrał Puchar Konfederacji, igrzyska olimpijskie i dwa mistrzostwa świata U-17, trofea, o których rywale z naszej strefy mogą jedynie pomarzyć. Meksykańskie kluby dominują w Lidze Mistrzów Concacaf, wygrywając ją dwanaście razy z rzędu. W tym czasie dziesięć finałów było wewnętrzną sprawą meksykańskich klubów.

Nie ma więc tak wielkiej przesady w tym, że Meksykanie wciąż przeglądają się w lustrze tych największych. W Meksyku lokalne porażki, chociaż bolesne, uznawane są za wypadki. Marzeniem jest otarcie się o łokcie Brazylii, Niemiec, Hiszpanii i Włoch. Z Hondurasem, Jamajką i Panamą można przegrać, ale nigdy nie będzie się ich traktować na równi.

Liga rodem z pierwszego świata

Oscar Ruggeri, środkowy obrońca reprezentacji Argentyny i mistrz świata z Meksyku '86, pewnego razu był gościem sportowego programu "La Ultima Palabra" (Ostatnie Słowo) w jednej z argentyńskich stacji telewizyjnych. Prowadzący Fernando Niembro zapytał go: "Po prawie dwudziestu latach kariery, który klub zrobił na tobie największe wrażenie?". Odpowiedź byłego piłkarza kompletnie go zaskoczyła: "Grałem w River i w Boca. Również we Włoszech i w Realu Madryt. Ale klubem z najlepszą bazą, klubem najbardziej profesjonalnym, gdzie piłkarz był najlepiej traktowany, był bez wątpienia Club America w Meksyku. Coś ci się zepsuło i od razu przysyłali ci do domu pracownika, który pomagał. To było niesamowite".

Przeciętny europejski kibic nie ma pojęcia o tym, jak funkcjonują ligi w Ameryce Łacińskiej. Zna potencjał Brazylii i Argentyny jako reprezentacji. Zna gwiazdy z tych krajów, które występują w Europie. Słyszał o Santosie Pelego i o wielkim argentyńskim klasyku River - Boca, i uważa, że te ligi są najlepszymi w tej części świata, ale jest w błędzie. To prawda, że obecnie najlepszymi drużynami z Ameryki są zespoły brazylijskie. Nieprzypadkowo w ostatnich trzech latach Copa Libertadores wygrywały kluby z tego kraju. Ale jeśli mówimy o ligach jako takich, to jest bardzo prawdopodobne, że liga meksykańska stoi na tym samym poziomie. W przeciwieństwie do tego, co dzieje się w Europie, w Meksyku jest dziesięć albo dwanaście drużyn, które w każdym sezonie mogą zdobyć mistrzostwo. Wszystkie należą do wielkich firm, jak stacje telewizyjne (Televisa i TV Azteca), firmy piwowarskiej Modelo, do Femsy, czyli rozlewni Coca-Coli, a nawet do najbogatszego człowieka świata, Carlosa Slima.

W wyniku tego kluby meksykańskie mają najlepsze ośrodki na kontynencie, boiska treningowe pierwszej klasy, profesjonalne akademie i sztab medyczny na najwyższym poziomie. W przeciwieństwie do ligi argentyńskiej - ewidentnie podupadającej - mecze ligi meksykańskiej rozgrywane są na idealnych boiskach. Średnia liczba widzów, chociaż spada w ostatnich latach, wciąż znajduje się wśród najwyższych na kontynencie. Najlepsi latynoamerykańscy piłkarze, którzy nie grają w Europie, przyjeżdżają do Meksyku. Zawodnicy tacy jak Jackson Martinez czy Mauro Camoranesi, zanim stali się znani na całym świecie, występowali w naszym kraju.

Liga jest tak bogata, że najlepsi meksykańscy piłkarze dwa razy się zastanowią, zanim zdecydują się na wyjazd do Europy, kiedy dostają oferty. Po co ryzykować utratę królewskiego traktowania i wysokich zarobków, żeby zaczynać od zera, dostosowując się do nowej kultury, nowego języka i nowego stylu gry? W ostatnim czasie sytuacja nieco się zmieniła i coraz więcej młodych Meksykanów decyduje się na przeskok do Europy, ale i tak ich liczba jest mniejsza niż w przypadku zawodników z krajów Ameryki Południowej.

Gigant uśpiony (prawie) na zawsze

"Nie ma jak w Meksyku", głosi powiedzenie. Bez względu na to, czy jest dobrze, czy źle, to jest kraj jedyny w swoim rodzaju. Meksykanie uwielbiają to powtarzać, chociaż zazwyczaj przesadzają, ponieważ Meksyk wiele rzeczy dzieli ze swoimi sąsiadami z regionu, a nawet z innymi krajami o podobnym charakterze z innych części świata.

Jednak w przypadku futbolu jest to prawda. Meksyk jest jednocześnie gigantem i średniakiem w panoramie światowej. Kraj o ogromnym piłkarskim potencjalne, ale którego sprzeczności nigdy nie pozwolą mu dotrzeć na szczyt. Naród wielki, lecz biedny, ogarnięty pasją, lecz pasywny, z reprezentacją zdolną do tego, co najlepsze i do tego, co najgorsze, ale zawsze wedle podobnego planu: od strachu w eliminacjach po 1/8 finału na mistrzostwach świata. I z futbolem, który będąc tak bogaty, ma trudności, żeby zagościć w elicie.

Jednak mimo to i właśnie dlatego warto śledzić meksykański futbol i interesować się jego losami. Niewiele krajów może znaleźć tak złożoną panoramę i niewiele krajów ma futbol, który w tak wiarygodny sposób odzwierciedla sprzeczności jego społeczeństwa.

Post scriptum

Jak w transie bronię następnego karnego. Pierre Littbarski podwyższa na 4:1. Nie rozumiem, dlaczego moi koledzy z drużyny wybuchają niepohamowaną radością. Rzuca się na mnie Pierre.
- Fantastycznie Toni! No widzisz, obroniłeś! Teraz...
- Daj mi spokój, muszę jeszcze...
- Nic już nie musisz! Koniec meczu. Koniec, rozumiesz! Przechodzimy do półfinału!
Pierre mówił prawdę. Drogi mały Pierre. 4:1 dla nas. Trzy bramki przewagi. Meksykanie nie mieli już szansy wyrównać.
Nie potrafiłem się nadmiernie cieszyć. Zdawałem sobie sprawę, jak ważne byłoby zwycięstwo Meksyku dla tej publiczności, wręcz czułem nieopisaną rozpacz na trybunach. Przed oczami wciąż miałem niewyobrażalną nędzę tam, poza stadionem. Piłka znaczy nadzieja. Przeżycie zastępcze. I to wszystko tym ludziom teraz odebrano.
Zwycięstwo i smutek.

Toni Schumacher, "Anpfiff" (1987 r.), w przekładzie Ryszarda Turczyna

Czy Meksyk w 2018 roku dojdzie do półfinału mudialu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×