Więcej niż klub. Na czym polega fenomen Widzewa?

Bartosz Koczorowicz
Bartosz Koczorowicz

Liga Mistrzów na trybunach...

W ciągu ostatniego półrocza Widzew przyciągnął na trybuny łącznie 143 920 widzów, co daje średnią 15 991 osób na mecz. Ostatnie spotkanie jesieni oglądało 14 671 kibiców. Rezultat byłby jeszcze wyższy, gdyby nie zamknięta przez wojewodę łódzkiego trybuna D, na którą chodzą zagorzali fani. Kara jest skutkiem odpalenia rac podczas spotkania z Turem Bielsk Podlaski na początku października.

Warto podkreślić, że na Widzew coraz częściej przychodzi się całymi rodzinami. Pomysł ze sprzedażą tzw. karnetów fundowanych okazał się strzałem w "dziesiątkę". Na trybunach widać mnóstwo dzieci, które żywiołowo dopingują swoich bohaterów. Zapytane przez klubową telewizję o swoich ulubionych piłkarzy, jednym tchem wymieniają nazwiska zawodników Widzewa. Zjawisku z uwagą przygląda się legendarny łódzki dziennikarz, Bogusław Kukuć, który o Widzewie pisze od lat siedemdziesiątych.

- To jest dla mnie wyjątkowe zaskoczenie, że aż tylu ludzi chce oglądać trzecią ligę. Wiadomo, że nie wszystkie mecze są porywające, a przykładem jest chociażby remis z Sokołem Ostróda kończący jesień. Zdarzały się też wpadki, jak porażka z ŁKS-em Łomża. Widzew ma czołową widownię w kraju, a biorąc pod uwagę to, że rozmawiamy o czwartym poziomie rozgrywkowym, to uważam, że mamy do czynienia z fenomenem światowym. Zdarzały się pojedyncze przypadki w niższych ligach Niemczech i Anglii z podobną liczbą ludzi na trybunach - przyznaje redaktor.

Rośnie nowe pokolenie kibiców Widzewa

- Podwójnie cieszy mnie to, że na ten stadion przychodzą kobiety z dziećmi, które wyrastają na pokolenie nowoczesnych kibiców - nie takich, których kręcą bójki czy pokazy rac, tylko zwyczajnie dopingują drużynę. Co mnie dodatkowo szokuje, to fakt, ile z tych dzieci na meczu to małe dziewczynki! Oglądam łódzką piłkę od pół wieku i z takim przypadkiem się jeszcze nie spotkałem. To bardzo miłe zaskoczenie, które pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość - dodaje.

W Łodzi rośnie kolejne pokolenie kibiców, którzy o sukcesach swojego klubu mogą wiedzieć jedynie z opowieści osób starszych bądź archiwalnych doniesień prasowych. Z drugiej strony, poprzednie pokolenia mogły pomarzyć o tym, żeby oglądać mecze swojego klubu na europejskim stadionie. Nie bez znaczenia jest także znaczący wzrost zaangażowania lokalnych sponsorów, którzy przed 2015 rokiem nie byli zainteresowani wspieraniem klubu pod rządami Sylwestra Cacka. - Kiedyś Łódź rządziła, jeśli chodzi o wyniki sportowe, ale pod względem obiektów byliśmy zacofani. Miasto w ogóle nie wystąpiło o organizację Euro 2012. Obecnie zaległości zostały w przypadku Widzewa nadrobione i to bez wątpienia ma wpływ na frekwencję. Obiekt jest estetyczny i ma świetną akustykę, a także widoczność. Widzewem interesują się zarówno poważni, jak i lokalni sponsorzy, co za czasów Cacka było niemile widziane, a wręcz zwalczane. To, co stworzyło się przy Piłsudskiego jest bardzo łódzkie, nasze, widzewskie - zauważa Kukuć.

Jeszcze tylko wyniki...

Znakomita atmosfera wokół odbudowy klubu generuje presję na wyniki sportowe, a te nikogo przy Piłsudskiego nie satysfakcjonują. Łodzianie prowadzeni przez legendarnego trenera, Franciszka Smudę, zakończyli rundę jesienną na drugim miejscu, tracąc pozycję lidera na rzecz Sokoła Aleksandrów Łódzki w ostatniej kolejce. Zapowiada się trzecia zima z rzędu pod znakiem istotnych ruchów kadrowych. - Rozumiem tych chłopaków. Na naszym stadionie jest bardzo duża presja. Na wyjazdach pojawia się maksymalnie tysiąc, dwa tysiące kibiców, podczas gdy u nas jest ich około piętnaście. U siebie "musisz". Jeżeli komuś brakuje umiejętności technicznych, to w stresowych sytuacjach zawodzi. Widać było na boisku, o kim mówię - tak szef sztabu szkoleniowego Widzewa mówił po ostatnim ligowym spotkaniu na konferencji prasowej.

W zeszłym sezonie, mimo dwunastu punktów straty po rundzie jesiennej do ŁKS-u Łódź, widzewiacy podjęli rękawicę i prawie do ostatnich kolejek walczyli o to, aby awansować do II ligi już w tym roku. Ostatecznie ta sztuka się nie udała, ale pomimo niezadowalających bieżących rezultatów, nikt nie wyobraża sobie braku wywalczenia promocji w obecnym sezonie. - Był już Wielki Widzew lat osiemdziesiątych, potem dziewięćdziesiątych. Mam nadzieję, że dożyję trzeciej świetnej epoki tego klubu - wyraził nadzieję redaktor Kukuć.

Druga pozycja po rundzie jesiennej Widzewa to:

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×