W sobotę Zagłębie ograło Tur Turek 2:0 po dwóch golach Iljana Micanskiego. Jednak Łukasz Jasiński doznał kontuzji w tamtym meczu, a za kartki nie mógł wystąpić Michał Goliński. W ich miejsce do gry zostali desygnowani Szymon Kapias oraz Łukasz Hanzel. Dla tego pierwszego był to bardzo ważny mecz, gdyż jeszcze jesienią grał on w barwach GKS. A co chciał osiągnąć zespół z Katowic w tym pojedynku? - Nie ukrywam, że przyjechaliśmy tutaj po zdobycz punktową - stwierdził już po meczu Adam Nawałka, szkoleniowiec gości.
Pierwsze minuty pokazały, że GKS zamierza się bronić niemal całą drużyną. Zagłębie osiągnęło przewagę, dominowało, ale nie potrafiło stworzyć klarownej sytuacji. GKS praktycznie nie zbliżał się do bramki Miedziowych. W 14. minucie Micanski otrzymał świetne podanie, przyjął futbolówkę już w polu karnym rywali, ale nieco odskoczyła mu ona i w porę wrócili katowiczanie.
120 sekund później Micanski oddał pierwszy, mało groźny, strzał głową, kiedy z lewej strony pola karnego dośrodkował Robert Kolendowicz. Kilka minut później gospodarze powinni już prowadzić. Z lewej strony rzut wolny wykonywał Dariusz Jackiewicz. Zdecydował się na ni to strzał, ni dośrodkowanie, ale futbolówkę wybił przed siebie Michał Budka. Na piątym metrze dopadł do niej Szymon Pawłowski, ale będąc mocno odchylony, uderzył bardzo niecelnie.
Kibice na Dialog Arena zaczęli się frustrować, a prym w niedokładnych podaniach wiedli Jackiewicz oraz Mateusz Bartczak. - W przerwie głośno do nich mówiłem - przyznał Lenczyk. Jednak zanim pierwsza połowa się zakończyła, Zagłębie zdobyło bramkę. Trzeci raz z dystansu uderzył Łukasz Hanzel, błąd popełnił bramkarz GKS, który wybił strzał pomocnika Zagłębia przed siebie, do piłki dopadł Micanski i otworzył wynik spotkania. - Nie zawsze nabiegam na takie strzały. Napastnik musi mieć intuicję, kiedy biec - uśmiechał się tajemniczo bułgarski snajper.
Tuż po zmianie stron Micanski powinien mieć już dwie bramki na koncie. Po strzale Kolendowicza ponownie nie popisał się Budka, gdyż i tym razem wybił futbolówkę przed siebie - wprost pod nogi Micanskiego. Bułgar tym razem spudłował. - Uderzyłem piętą - tłumaczył.
Kilka minut później potężny strzał Szymona Pawłowskiego trafił prosto w twarz Kamila Cholerzyńskiego. Piłkarz GKS nie wrócił już do gry i na noszach opuścił boisko.
20 minut przed końcem odważniej zaczął grać zespół Nawałki. Goście w większej liczbie pojawiali się na połowie rywali, ale mogli stracić bramkę po kontrze Zagłębia. Sam na sam z Budką znalazł się Micanski, posłał futbolówkę obok niego, ale zdołał dobiec obrońca, który wybił piłkę lecącą do bramki GKS.
Ostatecznie Zagłębie wygrało 1:0, chociaż ponownie nie zachwyciło swoją grą. - Najważniejsze są trzy punkty - podkreślał Pawłowski. Miedzowi awansowali na trzecią pozycję. GKS spadł na piętnaste, spadkowe miejsce.
KGHM Zagłębie Lubin - GKS Katowice 1:0 (1:0)
1:0 - Micanski 43'
Składy:
KGHM Zagłębie Lubin: Ptak - Kocot, Stasiak, Kapias, Costa, Hanzel, Mateusz Bartczak, Jackiewicz, Pawłowski, Kolendowicz (62' Plizga), Micanski (90' Fryzowicz).
GKS Katowice: Budka - Sroka, Napierała, Kamiński, Mielnik, Cholerzyński (62' Hołota), Nowak, Iwan (76' Kubies), Goncerz, Górski, Kaliciak (69' Mieszczak).
Żółte kartki: Micanski (KGHM Zagłębie) oraz Sroka (GKS Katowice).
Sędzia: Leszek Gawron (Mielec).
Widzów: 6500.
Najlepszy piłkarz KGHM Zagłębia: Szymon Kapias.
Najlepszy piłkarz GKS: -.
Najlepszy piłkarz meczu: Szymon Kapias.