Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Rozmawiamy kilka godzin po śmierci pana taty, Janusza Wójcika. Jak to się stało?
Andrzej Wójcik: Tata musiał się przewrócić... W niedzielę oglądaliśmy jeszcze mecz Legii Warszawa z Górnikiem Zabrze. Po tym, gdy się zakończył, pojechałem na halę pograć w piłkę. Wróciłem i widzę, że tata leży na ziemi. Był po ataku epilepsji. Uderzył się, w głowie pojawił się krwiak. Pojechaliśmy do szpitala, tam był operowany. Zabieg się udał, lekarze zrobili, co mogli. Tata został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Niestety, nie obudził się.
Wie pan dlaczego?
Nie wytrzymało serce. Tata od pewnego czasu był przygotowywany do operacji zastawki serca. Był już po pierwszych konsultacjach. Najgorsze jest to, że z jego zdrowiem zaczęło być lepiej, wszystko powoli zaczęło się układać. Po wypadku w 2009 roku, gdy w domu upadł i nadział się na szpikulec, jak to mówił: "wracał do żywych". Tylko "pikawę trzeba było wyleczyć"... Miał też pewien plan.
Jaki?
Powiedział: "pora wziąć się w garść i wrócić do pracy". Mieliśmy napisać maila do federacji Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Tata odzyskał licencję trenera i chciał wrócić do pracy. Poinformowaliśmy też kilku agentów, by zaczęli się rozglądać za klubem dla taty.
W sobotę obchodził 64. urodziny.
Spędziliśmy je w gronie rodzinnym. Tata zawsze hucznie wyprawiał imieniny, zabrakło mu dnia... Wszystko było już zarezerwowane, goście potwierdzili swój przyjazd. Miał nas odwiedzić na przykład prezes Jagiellonii, Cezary Kulesza. Chciał "zobaczyć swojego trenera".
Niedawno doszło też do spotkania drużyny, która w 1992 roku zdobyła srebro na igrzyskach w Barcelonie.
Tak, w PKOL-u, z okazji 25-lecia tamtego sukcesu. Zabrakło tylko Ryszarda Stańka i Wojtka Kowalczyka. Tata strasznie ubolewał, że nie ma "Kowala", jego ulubieńca. Z Jurkiem Brzęczkiem wpadli nawet na pomysł, żeby Kowalczykowi pomóc. Wojtek ma swoje problemy, wiadomo z czym. Ojciec był wtedy duszą towarzystwa. Żartował, wspominał stare czasy, był gwiazdą tego spotkania. Chłopakom mówił: "jedziemy, robimy swoje". Był silny, szczęśliwy.
Nie spodziewał się pan tej śmierci.
Absolutnie. Nie dawał po sobie poznać, że w ogóle jest się o co martwić. To splot jakichś pechowych niewytłumaczalnych zdarzeń. Oglądam telewizję, przeglądam internet i nie wierzę, że to się stało. Z trudem powstrzymuję płacz, nawet nie wiem, czy jestem świadomy, co się stało. Jeszcze niedawno mówił: "synu, ja im jeszcze pokażę".
Nie zdążył.
Kondolencje przesłał nam już nawet ambasador Libii. Dziwi mnie tylko, że nie zadzwonił nikt z PZPN-u. Ani Marek Koźmiński, ani Zbigniew Boniek. Twitter sprawy nie załatwi... Chciałbym jednak podziękować wszystkim, którzy się do nas odezwali, z ciepłym słowem. Proszę napisać, że za kondolencje dziękują syn Andrzej i mama Krystyna. Tata zostanie pochowany na cmentarzu przy ulicy Wałbrzyskiej. Tam gdzie jego rodzina.
ZOBACZ WIDEO: Janusz Wójcik stanowczo o aferze korupcyjnej w polskiej piłce
Syn zaraz po śmierci ojca wchodzi do netu ? Śledzi reakcje? ... To ma w głowie w tej chwili? Dziwne ... I jeszcze te p Czytaj całość