Tak na dobrą sprawę już od kilku lat trwa fatalny okres dla Adriano. Brazylijczyk kiedyś był jednym z najlepszych napastników na świecie, a Włosi okrzyknęli go nawet geniuszem futbolu. Wszystko zmieniło się diametralnie. Na początku kwietnia piłkarz nie wrócił do Mediolanu po zgrupowaniu reprezentacji i nikt nie wiedział co się z nim stało. Jaki były powody? Brazylijska prasa spekulowała, że Adriano zerwał z dziewczyną, został uprowadzony, spóźnił się na samolot po imprezie z szefem narkotykowej bandy z Rio de Janeiro, czy nawet został zamordowany. Po kilku dniach 27-latek się odnalazł. Wrócił do miejsca, gdzie się wychował - do biednej faveli Morro da Chatuba. Początkowo zapowiedział, że do Włoch wróci po dwóch, trzech tygodniach, ale potem zmienił zdanie. - Muszę odpocząć. Nie czuję żadnej przyjemności z grania w piłkę, nie mam ochoty dłużej trenować. I nie chcę żyć we Włoszech. Chcę mieszkać w Brazylii, otoczony rodziną. Tego w tej chwili najbardziej potrzebuję, a nie presji, którą pociąga za sobą futbol - wyznał Brazylijczyk. W tej chwili w Mediolanie przebywa jego agent Gilmar Rinaldi, który ma doprowadzić do rozwiązania umowy. Inter na pozbyciu się Adriano zaoszczędzi aż 12 milionów euro.
Niewielu zdziwiło ostatnie zniknięcie, bo już wcześniej "Imperator" narozrabiał. Włosi próbowali pomóc mu w odbudowaniu formy i wysłali go na wypożyczenie do Sao Paulo. Na początku wydawało się, że wszystko wraca na właściwe tory, ale okazało się, że dziewczyna piłkarza jest zadłużona u brazylijskich gangsterów i on sam może mieć duże problemy. Włodarze z San Siro długo zachowywali nadzieję na powrót do formy napastnika, ale ostatecznie stracili cierpliwość.