Wyrok zapadł po bardzo słabym występie w Niecieczy i porażce 1:2 z Bruk-Betem Termaliką. Wrocławski ratusz, właściciel większości akcji Śląska, stracił cierpliwość do Urbana. Posadę uratował na razie tylko ze względu na napięty terminarz. Jego piłkarze zagrają z Jagiellonią trzy dni po ostatniej porażce i zmiana trenera w tym wypadku nie wniosłaby nic dobrego. Jest niemal pewne, że Urban po raz ostatni poprowadzi zespół.
Lista zarzutów wobec szkoleniowca jest długa, ale na jego pozycję złożyło się wiele czynników. Począwszy od kadry. Solidnej, acz wąskiej. Krótka kołdra w końcu musiała odsłonić nogi. Dopóki zdrowi byli zawodnicy pierwszej jedenastki, Śląsk prezentował się przyzwoicie albo wręcz znakomicie (pamiętne zwycięstwa z Legią i Lechem). Przy 17 seniorach musiały w końcu pojawić się kontuzje i wykluczenia. Pech uderzał w Urbana ze zdwojoną siłą, bo nie dość, że urazy eliminowały tak ważne ogniwa jak Dorde Cotra czy Jakub Kosecki, to doszły jeszcze zawieszenia za kartki. Przed derbami z Zagłębiem Lubin wyzwaniem było sklecenie sensownej jedenastki.
Urban najwięcej gromów zbierał za ustawienie obrony. Tu także nie do końca wina leży po jego stronie, bo przed startem ligi na kilka miesięcy wypadł mu Kamil Dankowski. Ściągnięty w jego miejsce Boban Jović od trzech miesięcy tylko przedstawia w klubie L4.
Opiekun Śląska, pewnie z ciężkim sercem, rozbił więc tak dobrze funkcjonującą żelazną parę stoperów Piotr Celeban - Mariusz Pawelec. Drugi z nich trafił na bok obrony, gdzie o dziwo odnalazł się pomimo walorów stricte defensywnych. Celeban dostał do współpracy Igorsa Tarasovsa. To właśnie Łotysz ciągnął Urbana w dół. Popełniał katastrofalne, czasem wręcz niewyobrażalne błędy, a i tak znajdował się w jedenastce. Urban uporczywie stawiał też na Kamila Vacka. Czeski pomocnik w żaden sposób nie przypominał dawnej gwiazdy Piasta Gliwice. Do tej pory człapał po murawie, był bezproduktywny, irytował stratami.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Skwierawski: Jakub Świerczok jeszcze nie nadąża
[color=#000000]
[/color]
24 punkty, 11. miejsce i gorsza średnia zdobywanych punktów w porównaniu do zeszłego sezonu. Nawet biorąc pod uwagę wszelkie nieobecności, Śląsk, straszący Marcinem Robakiem i Arkadiuszem Piechem, z Robertem Pichem i Jakubem Koseckim na skrzydłach, powinien patrzeć w górę tabeli, a nie zerkać na strefę spadkową. Wrocławianom, pod względem dyspozycji, bliżej do ogona tabeli niż do jej górnej połowy.
Za ten stan rzeczy winę ponosi nie tylko Urban. Mówi się, że na włosku wisi posada dyrektora sportowego Adama Matyska, odpowiedzialnego za transfery i (ponoć) horrendalnie wysokie pensje piłkarzy. Byłemu reprezentantowi Polski nie pomogły zawirowania właścicielskie i przeciąganie liny między Grzegorzem Ślaskiem a miastem. Gdyby nowy inwestor wszedł do klubu, nie wspominalibyśmy o krótkiej ławce.
Na sądy nad Śląskiem przyjdzie czas, piłkarzy i działaczy czeka wkrótce zimowa przerwa. We Wrocławiu próbują skoncentrować się na najbliższym spotkaniu, choć atmosfera temu nie służy. Ósme Zagłębie Lubin uciekło już na pięć punktów i dzwonek bije coraz głośniej. Poza tym, Jagiellonia w ostatniej kolejce rozbiła u siebie Koronę Kielce 5:1. To jeszcze nie koniec złych wieści. Podopieczni Ireneusza Mamrota na wyjeździe grają najlepiej w lidze, na obcych stadionach zgarnęli aż 18 "oczek".
Śląsk Wrocław - Jagiellonia Białystok / 15.12.2017, godz. 20.30
Śląsk: Słowik - Pich, Tarasovs, Celeban, Pawelec, Srnić, Vacek, Madej, Riera, Piech, Robak.
Jagiellonia: Pawełek - Burliga, Runje, Mitrović, Guilherme, Frankowski, Grzyb, Wlazło, Świderski, Novikovas, Sekulski.
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)