Nie myślę o europejskich pucharach - rozmowa z Rafałem Ulatowskim, trenerem GKS Bełchatów

- Cały czas musimy dbać o Dawida, zajmować się nim w szczególny sposób. Uraz, jakiego nabawił się w meczu z Odrą, nie był do końca wyleczony. Muszę dmuchać na zimne, uważać na jego zdrowie - mówi o jednym z najlepszych napastników ekstraklasy, Dawidzie Nowaku, jego klubowy trener Rafał Ulatowski.

Piotr Tomasik: Jak się pan czuł wystawiając skład bez kilku trzonowych zębów?

Rafał Ulatowski: Nie ma znaczenia to, jak się czułem. Najważniejsze jest zwycięstwo, które zapewnili nam zawodnicy, ostatnio częściej zasiadający na ławce rezerwowych. Dostali szansę i ją wykorzystali. Nawet jakbym się czuł źle z tym faktem, nie mógłbym tego pokazać. Nasza sytuacja personalna sprawiła, że trzeba było dokonać kilku korekt w składzie. Ale dzięki temu potwierdziliśmy, iż mamy dobrą, wyrównaną kadrę. Niezależnie od tego, kto pojawia się na murawie, utrzymujemy odpowiedni poziom.

Mecz z Ruchem ponownie pokazał, że macie bardzo utalentowaną młodzież. Chyba zarówno Janus, jak i Kuświk zaprezentowali się z dobrej strony?

- Dokładnie, jestem z nich zadowolony. Wywiązali się ze swoich zadań, więc nie mogę narzekać. Chcieliśmy zagrać mądrze taktycznie, trzymaliśmy się konkretnych ustaleń i to zdało egzamin. Bramka Krzyśka Janusa jest ukoronowaniem jego bardzo dobrej pracy w okresie przygotowawczym. Mimo, że ostatnio nie grał, nie załamywał się, dostał teraz swoją szansę i ją wykorzystał.

Dlaczego zabrakło w pierwszym składzie Dawida Nowaka?

- Powód jest prozaiczny. Mamy pięć meczów, które rozegramy w przeciągu trzynastu dni. Cały czas musimy dbać o Dawida, zajmować się nim w szczególny sposób. Uraz, jakiego nabawił się w meczu z Odrą, nie był do końca wyleczony. Muszę dmuchać na zimne, uważać na jego zdrowie i dlatego też wprowadziłem go do gry na ostatnie pół godziny. Nie zawiodłem się.

Nie ma pan obaw, że latem Nowak odejdzie?

- Na razie myślę o wtorkowym meczu Pucharu Ekstraklasy. Co do lata, włodarze klubu na pewno zrobią wszystko, aby utrzymać człon drużyny. Zajmujemy w tabeli piąte miejsce, zrównaliśmy się z czwartą Polonią, a w PE gramy o finał. Mamy więc o co walczyć, ale jednocześnie możemy również wiele stracić.

Awans do europejskich pucharów wydaje się być na wyciągnięcie ręki.

- Zgadza się. Wcale jednak o tym nie myślę, chcę tylko, aby drużyna do końca prezentowała się tak, jak w ostatnich spotkaniach. Będę zadowolony, jeśli utrzymamy znakomitą atmosferę w szatni i nie pozostaje nam nic innego, jak tylko cieszyć się z gry.

Ma pan już wizję zespołu na przyszły sezon, który prawdopodobnie będzie nas reprezentował na arenie międzynarodowej? Zimą mówił pan o wzmocnieniach, ale takich nie było.

- Nikt nie stawiał przed nami za zadanie wywalczenia awansu do europejskich pucharów. To, że jesteśmy blisko w czołówce tabeli wcale nie oznacza, że w tych pucharach zagramy. Zostało jeszcze pięć spotkań do końca sezonu, jest więc wiele do zyskania, ale również stracenia. Jeśli rzeczywiście udałoby się przebić do pucharów, wzmocnienia będą potrzebne. Przede wszystkim trzeba jednak zrobić wszystko, żeby kontuzjowani piłkarze szybko do nas wrócili. Muszę zaciągnąć opinii u ludzi odpowiedzialnych za powrót do zdrowia naszych zawodników, a dopiero potem pomyślę o transferach.

W najgorszym wypadku, przy zwycięstwie Legii, tracilibyście do lidera sześć punktów. To zbyt duża strata?

- Nie patrzę na górę tabeli, tylko nasz najbliższy mecz. Jeśli wciąż będziemy gromadzić tyle "oczek", ile w ostatnich meczach, kolejkę lub dwie przed końcem rozgrywek zastanowimy się, o co możemy jeszcze powalczyć. Czy to czwarte, trzecie, a może jednak piąte miejsce. Na razie skupiam się na Pucharze Ekstraklasy, który chcę zdobyć, bo w gablocie klubowej nie ma jeszcze takiego trofeum.

Lepiej prezentowalibyście się jednak jako mistrz Polski. Powtórzę więc pytanie: czy sześć punktów to zbyt duża różnica?

- W piłce wszystko jest możliwe. To, jak skończymy sezon, zależy tylko od nas. Nie możemy patrzeć na Legię, Wisłę, Lech czy Polonię. Ja chcę, żeby mój zespół był skuteczny i zdobywał komplet punktów. Tak się dzieje od pięciu kolejek i liczę, że podtrzymamy tę passę.

Macie na to szansę, bo trzy z pięciu następnych spotkań gracie z drużynami z dołu tabeli. Polonia Bytom, Cracovia i Arka...

- Nie ma w tej chwili meczów o nic, każdy o coś walczy. Zespoły do Śląska Wrocław, włącznie, rywalizują o najwyższe lokaty. Natomiast drużyny od Jagiellonii Białystok, choć teraz chyba już troszkę niżej, zamieszane są w grę o utrzymanie. Tamte mecze są bardzo ciężkie gatunkowo. Piętnasty zespół w tabeli wcale nie musi być gorszy od dziewiątego. Poza tym, niespodzianek w ekstraklasie jest co nie miara. Teoretycznie lepsi w prosty sposób gubią punkty ze słabszymi.

Prasa powoli domaga się już nie tylko powołania do kadry Dawida Nowaka, ale także Mateusza Cetnarskiego. Nadszedł już dla niego odpowiedni moment?

- Na razie powinien skupić się na grze w reprezentacji do lat 21, która w czerwcu rozpoczyna eliminacje do Mistrzostw Europy. Jeśli Mateusz będzie spisywał się dobrze, trener Zamilski ciepło o nim wypowiadał, to zapewne jako pierwszy dowie się o tym Leo Beenhakker. To on jest bowiem przełożonym Zamilskiego.

Cetnarski będzie w stanie dać w przyszłym sezonie drużynie tyle, ile do tej pory dawał Łukasz Garguła?

- Zimą, kiedy Łukasz był zdrowy, nikt nie myślał o Mateuszu. Ten jednak szybko wszedł do zespołu i stał się jej kluczowym ogniwem. Jest to jednak jego pierwsza runda, kiedy gra w wyjściowym składzie i zdaję sobie sprawę, że mogą nastąpić wahania formy. Cetnarski ma 21 lat, w tym wieku wszystko może się zdarzyć. Jeśli będzie rozwijał się w takim samym tempie i miał cały czas takie zdrowe podejście do piłki, niewykluczone, że w żaden sposób nie odczujemy braku Garguły. Mateusz to bardzo dobry zawodnik, cieszę się, iż jest w mojej drużynie.

Źródło artykułu: