Dokładnie chodziło o czerwiec 2013 roku. Real Madryt podobnie jak FC Barcelona odpadł wówczas z Ligi Mistrzów na etapie półfinału. Królewscy za wszelką cenę chcieli sprowadzić nową gwiazdę, która podniesie jakość zespołu.
Pierwszym wyborem Los Blancos był Lionel Messi. Pełnomocnik piłkarza poinformował ojca Messiego, iż Real jest w stanie aktywować klauzulę odstępnego w wysokości 250 mln euro. Napastnik nie był chętny na zmianę otoczenia, dlatego drużyna ze stolicy Hiszpanii zagięła parol na Garetha Bale'a. Walijczyk kilka tygodni później trafił na Santiago Bernabeu za 101 mln euro.
Jak informują niemieckie media, Argentyńczyk mógł zarabiać 23 mln euro i podpisać długoterminowy kontrakt. Co ciekawe, działacze Los Blancos nie potwierdzili informacji "Der Spiegela" i "El Mundo". - Ta informacja nie jest w żaden sposób zgodna z rzeczywistością, jest całkowicie fałszywa - analizują.
Nie jest tajemnicą jednak, iż Real w przeszłości mocno monitorował sytuację piłkarza. Pierwsze rozmowy odbyły się w 2011 roku. Florentino Perez, prezes klubu z Madrytu, robił wszystko, aby nikt nie dowiedział się o negocjacjach.
Przypomnijmy, iż Messi kilka miesięcy temu podpisał kolejny kontrakt, w którym zagwarantował sobie gigantyczne pieniądze. Reprezentant Argentyty zarabia rocznie około 40 mln euro netto.
ZOBACZ WIDEO Artur Boruc: Dorastałem do braku reprezentacji