W 20. minucie sobotniego meczu w Monachium Joshua Kimmich strzelił zza pola karnego. Robert Lewandowski był na linii strzału, trącił piłkę, a ta wpadła do bramki. Spiker najwidoczniej nie dojrzał udziału Polaka, stąd pomyłka.
- Wiadomo , że na stadionie nie zawsze wszystko widać. Kilka razy już tak się zdarzyło. Dla mnie ważniejsze było to, że udało się strzelić - skomentował Lewandowski w pomeczowej rozmowie ze stacją Eleven.
To był pierwszy gol dla Bayernu Monachium w tym meczu. Gdy nasz piłkarz trafiał do bramki, mistrz Niemiec sensacyjnie przegrywał 0:2. Ostatecznie wygrał aż 5:2.
- Początek w naszym wykonaniu był bardzo słaby. Hoffenheim był taktycznie bardzo dobrze ustawiony, mieliśmy problem przy pressingu, żeby odebrać piłkę. Na szczęście potrafiliśmy odpowiedzieć. Zdołaliśmy strzelić gola, poszliśmy za ciosem. Ja zachowywałem spokój - mówił Lewandowski o meczu.
ZOBACZ WIDEO: Emocjonujący powrót Bayernu! Gol i asysta "Lewego". Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Gol strzelony w sobotę był jego 10. z rzędu na własnym stadionie w meczu ligowym. Jak zapewniał piłkarz, takie statystyki nie mają jednak dla niego znaczenia. To, co dla Lewandowskiego teraz się liczy, to że w końcu ma zmiennika. Mowa o nowym nabytku Sandro Wagnerze (też strzelił w niedzielę gola).
- To dla mnie bardzo dobra informacja. Czasem trzeba było się spieszyć z dojściem do zdrowia, bo nie miał kto grać. A teraz mogę odpocząć, wejść z ławki. A odpoczynek spowoduje, że forma będzie jeszcze wyższa - przyznawał Lewandowski. Choć akurat z Hoffenheim zagrał cały mecz.
Polak zdobył swoją bramkę nr 18 w tym sezonie i umocnił się na czele klasyfikacji najskuteczniejszych graczy Bundesligi. Drugi zawodnik w stawce - Pierre-Emerick Aubameyang z Borussii Dortmund - ma na koncie 13 goli.