Były szef piłkarskiego związku oprócz miejsca w radzie nadzorczej klubu, miałby także zajmować się sprawami międzynarodowymi. Tak przynajmniej widzi jego rolę w klubie Andrzej Kuchar, właściciel Lechii.
- Przyjaźnimy się z Andrzejem od czasów, kiedy był selekcjonerem koszykarskiej kadry narodowej. Na pracy, którą mi bardzo wstępnie proponuje na pewno się znam, dlatego nie wykluczam, że przyjmę ofertę, choć nie od razu. Zresztą skoro były sędzia Lubosz Michel mógł zostać dyrektorem w Szachtarze, to ja mogę w Lechii - przyznaje Michał Listkiewicz.
Póki co Listkiewicz ma inne zajęcie. Jest doradcą Grzegorza Laty, swojego następcy na stanowisku prezesa PZPN, w spółce powołanej przez Polski Związek Piłki Nożnej do koordynacji przygotowań do organizacji Mistrzostw Europy w 2012 roku.
Niedawno nazwisko Listkiewicza było już łączone z jednym z klubów polskiej ekstraklasy. Wówczas była to Polonia Warszawa. Sam zainteresowany przyznaje jednak, że Kucharowi by nie odmówił.
- Do tego klubu czuję sentyment. Ale jeżeli Andrzej Kuchar bardzo będzie chciał, zapewne pojawię się w Lechii - zapewnia były szef piłkarskiej centrali.
Sam Kuchar również nie wypiera się bliskiej znajomości z były szefem piłkarskiego związku. To właśnie u Kuchara zatrzymywał się Listkiewicz, gdy bywał we Wrocławiu zeznawać w sprawie afery korupcyjnej trawiącej polski futbol.
- Znamy się z czasów, kiedy Michał był jeszcze dziennikarzem i obaj pasjonowaliśmy się koszykówką - przyznaje Kuchar.
Jeśli były prezes PZPN podjąłby się pracy w Gdańsku, wówczas musiałby zrezygnować z funkcji wiceprzewodniczącego Komisji Sędziowskiej UEFA.