Zmiennicy Legii nie dali rady

Legia słabo zaprezentowała się w pojedynku przeciwko Ruchowi Chorzów i uległa 0:1. Trener Jan Urban do gry delegował kilku na co dzień rezerwowych piłkarzy i nie mógł być zadowolony ze swego wyboru.

Mecze pucharowe są czasem dla zmienników. To właśnie w tych spotkaniach trenerzy dają szansę rzadziej grającym piłkarzom. Nie inaczej w środę było z Legią. Trener Jan Urban delegował do gry swoich słabszych piłkarzy. Po meczu śmiało można stwierdzić, że póki co, jeszcze daleko im do ich kolegów z pierwszej jedenastki. - Można mówić o czasie na adaptację, ale w piłce trzeba wykorzystywać wszystkie szanse, które się dostaje, bo później można ich długo nie dostać - stwierdził rozczarowany szkoleniowiec stołecznej drużyny.

Przeciwko Ruchowi zagrał m.in. Krzysztof Ostrowski. Piłkarz, którego przyjście do Legii wiązało się ze sporymi problemami, rzadko pojawia się na murawie w meczach ligowych. W środę widać było, że brakuje mu gry i odwagi. - Ostrowski wygląda na kogoś, kto boi się wziąć odpowiedzialność na siebie i nie chce stracić żadnej piłki. Często zdarza się, że zawodnik, który gra dobrze w słabszym klubie, w lepszym nie potrafi się odnaleźć. Wpływ na to mógł mieć fakt, że nie przepracował całego okresu przygotowawczego. Oprócz tego, należy pamiętać, ze zrobił ogromny przeskok w futbolu. Jeszcze niedawno grał w trzeciej lidze, a dziś jest w Legii - ocenił występ swojego podopiecznego Urban.

Swoje szanse otrzymali również obrońcy: Inaki Descarga, Pance Kumbev i rekonwalescent Marcin Komorowski. Generalnie formacja defensywna nie grała źle, ale nie można też powiedzieć, że był to dobry mecz w ich wykonaniu. Brakowało pewności i spokoju w grze, oraz włączania się do akcji ofensywnych przez bocznych obrońców. Szczególnie widać było to po Komorowskim. Kilkukrotnie stracił piłkę, nie wykorzystał świetnej okazji do zdobycia bramki i zawinił przy trafieniu chorzowian, kiedy nie trafił w futbolówkę, a ta poleciała wprost pod nogi Wojciecha Grzyba.

Okazję gry od pierwszych minut miał również młody Kamil Majkowski. Na początku rundy wyższe notowania u trenera miał drugi młody gracz Legii - Adrian Paluchowski. Obecnie Urban wyżej ceni Majkowskiego i to jemu zaufał w meczu z Ruchem. - Majkowski był ostatnio w dobrej formie. Liczyłem, że pokaże ją dzisiaj. Tymczasem doznał kontuzji, nie mogłem go sprawdzić i nie wiem na co go stać - mówił o swoim podopiecznym Urban.

Z dobrej strony pokazał się jedynie weteran Piotr Rocki. "Rocky" jest piłkarzem, który na boisku zawsze daje z siebie wszystko i walczy za dwóch. Nie inaczej było w środę. Zabrakło jedynie skuteczności w kilku podbramkowych sytuacjach. - Jako jedynego, dobrze oceniam Rockiego. Grał dobrze i w ataku i później w pomocy - stwierdził po końcowym gwizdu szkoleniowiec Legii.

Dopiero pod koniec meczu z Ruchem na boisku pojawił się Takesure Chinyama. W grze Legii widać było jak wiele dla tego zespołu znaczy jego obecność na murawie. Jednak w środę można było zauważyć, że aby skutecznie grać we wszystkich rozgrywkach, a także w europejskich pucharach, warszawski klub potrzebuje wzmocnień nie tylko na pozycji wysuniętego napastnika. A nie był to pierwszy mecz w tym sezonie, w którym zmiennicy zawiedli.

Źródło artykułu: