Odmieniony Widzew - relacja z meczu Widzew Łódź - Podbeskidzie Bielsko-Biała

Tak dobrego widowiska kibice przy alei Piłsudskiego nie oglądali od pół roku. Tak wysokiego zwycięstwa dokładnie od ośmiu miesięcy. Piłkarze Widzewa wreszcie pokazali, że potrafią radzić sobie bez wszędobylskiego Marcina Robaka, który w każdej minucie meczu jest w stanie przechylić szalę zwycięstwa na korzyść swojej drużyny.

Ale pierwsze pół godziny wskazywało na to, że fani znów będą zmuszeni oglądać słaby, bez żadnego pomysłu na grę i nieskuteczny Widzew. Przed przerwą więcej okazji podbramkowych stwarzali sobie raczej goście, choć stwierdzenie, że zasłużyli na prowadzenie, byłoby nieco na wyrost. Nie zasłużyli także gospodarze, ale to w ich stronę - co ma miejsce nie po raz pierwszy - zaświeciło słońce.

Gdy piłkarze Podbeskidzia myślami byli już w szatni, na wyżyny swoich umiejętności wspięli się łodzianie. Po podaniu Adriana Budki na pełnej szybko wpadł w pole karne Mindaugas Panka i uderzeniem w długi róg nie dał żadnych szans Łukaszowi Merdzie.

Gol dający widzewiakom prowadzenie nie zmazał jednak obrazu bardzo słabo grającej drużyny. Oglądanie poczynań linii defensywnej łodzian z pewnością nie należało do przyjemnych czynności. Obrońcy nie potrafili wymienić między sobą nawet kilku celnych podań, o skutecznym powstrzymywaniu akcji rywali już nie mówiąc. Rozgrywający Łukasz Grzeszczyk znów nie mógł znaleźć dla siebie miejsca, a jedyny napastnik Przemysław Oziębała, często cofając się do drugiej linii, pokazał, że miejsce na szpicy mu nie leży.

Ale potem musiało stać się coś niebywałego. Musiało, bo Widzew wyszedł na murawę zupełnie odmieniony, choć to i tak zdecydowanie za małe słowo. To po prostu była inna drużyna! - Mocno zmotywowaliśmy się w szatni, trener powiedział kilka mocnych słów - zdradził nam po meczu Grzeszczyk.

I właśnie taki Grzeszczyk w ciągu kolejnych 45 minut spisywał się dwa razy lepiej, niż we wszystkich wcześniejszych meczach w barwach Widzewa. Panka w drugiej linii dzielił i rządził, wypracował także trzecią bramkę. Jarmuż co chwilę wygrywał pojedynki biegowe, precyzyjnie dośrodkowywał w pole karne. A tam czyhał już - jak przy trafieniu na 2:0 - Oziębała. Gol na 3:0 także był autorstwa "Ozzy'ego", który w piątek pokazał, że ma w sobie coś ze snajpera.

Widzew wygrał 3:0, choć zwycięstwo mogło być znacznie bardziej okazałe. Brakowało precyzji w prostopadłych piłkach, czy szybkości (zwłaszcza Grzeszczykowi).

Bardzo kontrowersyjna była także sytuacja z 93. minuty, kiedy to w polu karnym padł Łukasz Masłowski. Po tym jak zwiódł golkipera, miał przed sobą pustą bramkę, ale został zahaczony przez Merdę. Podczas gdy kibice cieszyli się z rzutu karnego, arbiter podjął zaskakującą decyzję o ukaraniu żółtą kartką widzewiaka za tzw. "nurkowanie". A że ten miał na swoim koncie już jedno "żółtko", musiał opuścić murawę.

Ale nawet ten nieprzyjemny incydent nie popsuł humoru gospodarzom. - Tym meczem udowodniliśmy, że zasługujemy na powrót do ekstraklasy - przyznał Tomasz Lisowski.

Widzew Łódź - Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:0 (1:0)

1:0 - Panka 43'

2:0 - Oziębała 52'

3:0 - Oziębała 80'

Składy:

Widzew Łódź: Mielcarz - Bednar, Bieniuk, Stawarczyk, Lisowski, Budka (86' Masłowski), Szymanek, Panka, Grzeszczyk (84' Miloseski), Jarmuż (78' Sernas), Oziębała.

Podbeskidzie Bielsko-Biała: Merda - Cienciała, Szmatiuk, Konieczny, Shereni (60' Brzezina), Świerblewski (46' Matawu), Matusiak, Jarosz, Sikora, Matus (76' Chmiel), Chrapek.

Żółte kartki: Jarmuż, Masłowski (Widzew) oraz Świerblewski (Podbeskidzie).

Czerwona kartka: Masłowski /90+4' za drugą żółtą/ (Widzew).

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).

Widzów: 7900.

Najlepszy piłkarz Widzewa: Mindaugas Panka.

Najlepszy piłkarz Podbeskidzia: Krzysztof Chrapek.

Piłkarz meczu: Mindaugas Panka (Widzew).

Komentarze (0)