Wojciech Szczęsny wspomina triumf nad Tottenhamem. "To sprawiło mi dodatkową radość"

Getty Images / Alessandro Sabattini / Na zdjęciu: Wojciech Szczęsny
Getty Images / Alessandro Sabattini / Na zdjęciu: Wojciech Szczęsny

- Widok kibiców Tottenhamu, którzy przed końcem meczu opuszczali trybuny, sprawił mi dodatkową radość - tak Wojciech Szczęsny wspomina zwycięstwo Juventusu Turyn nad Tottenhamem (2:1) w rewanżowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów.

Choć po pierwszej połowie rewanżowego starcia na Wembley Juventus Turyn był jedną nogą poza Ligą Mistrzów, w drugich 45. minutach spotkania z Tottenhamem mistrz Włoch pokazał wielkie doświadczenie i klasę. Dzięki dwóm golom Stara Dama wygrała 2:1 i wyeliminowała Koguty z rywalizacji.

Dla mających znakomite nastroje na półmetku kibiców Tottenhamu był to ogromny szok. Ich zdenerwowanie było tym większe, bo radości z wyeliminowania właśnie tego klubu nie krył Wojciech Szczęsny. Polski bramkarz znany jest z niechęci do londyńskiego zespołu, co jest związane z jego wieloletnią grą w barwach Arsenalu.

- Pokazaliśmy w tym meczu, że umiemy przetrwać trudne sytuacje i że jesteśmy klasowym zespołem. Jedyne, co robi różnicę w futbolu, to gole. Ten kto umie je strzelać, wygrywa i jest na szczycie - ocenił reprezentant Polski.

Szczęsny nie ukrywa, że triumf na boisku Tottenhamu miał dla niego duże znaczenie. - W pobliżu naszej ławki rezerwowych siedzieli kibice Tottenhamu, którzy w okolicach 80. minuty zaczęli wychodzić. To sprawiło mi dodatkową satysfakcję - dodał.

Polak jest "ulubieńcem" fanów i także tym razem nie zmarnował okazji aby im dogryźć. Po końcowym gwizdku Szczęsny wykonał gest w kierunku trybun oznaczający pogardę, co było szeroko komentowane w internecie.

Fani Kogutów byli wściekli, z kolei kibice Arsenalu cieszyli się z zachowania swojego byłego piłkarza. Podobnie jak z wpisu Polaka na Instagramie: "Londyn jest czerwony", skierowanym tylko w stronę kibiców Tottenhamu.

ZOBACZ WIDEO Messi królem rzutów wolnych. Barcelona zmierza po tytuł [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: