- Nie chcę płakać i żalić się na błędy sędziów, choć wiem, że Lech czy Legia lubią tak tłumaczyć swoje niepowodzenia. Ja też mógłbym wskazywać teraz na decyzje, które były dla nas krzywdzące, ale zostawiam to. Przegraliśmy wysoko i trzeba to wziąć na klatę - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Ireneusz Mamrot.
Jego Jagiellonii Białystok wysoko przegrała z Lechem Poznań 1:5, mimo że prowadziła 1:0 po golu Arvydasa Novikovasa. W drugiej połowie gra zespołu z Podlasia kompletnie się rozleciała. I to najbardziej martwi trenera Mamrota.
- Przy wyniku 1:1 trybuny zaczęły nieść rywali, a my nie potrafiliśmy odpowiednio zareagować, choć tak ładnie zaczęliśmy - tłumaczy.
Przed Jagiellonią spotkanie z Arką, która w poniedziałek rozbiła na własnym boisku Bruk-Bet Termalicę Nieciecza aż 4:0. Na Podlasie gdynianie pojadą bardzo zmotywowani, zwłaszcza, że wciąż liczą się w walce o pierwszą "ósemkę". - Mecz z Arką to będzie test, czy nasza niezła przecież drużyna dorosła do tego, by po takiej wpadce się podnieść i walczyć w lidze o najwyższe cel - uważa z kolei Cezary Kulesza, prezes klubu z Białegostoku.
Jagiellonia jest liderem Lotto Ekstraklasy, ale będąca na drugim miejscu Legia Warszawa ma tyle samo punktów.
ZOBACZ WIDEO: "Damy z siebie wszystko" #16: Kolejne kłopoty Krychowiaka. Bluzgi z trybun