Korona - Lechia: wielka ulga w Kielcach

PAP / Piotr Polak / Ken Kallaste i Flavio Paixao
PAP / Piotr Polak / Ken Kallaste i Flavio Paixao

Korona znów to zrobiła! Skreślana przed sezonem drużyna z woj. świętokrzyskiego pokonała w meczu 29. kolejki Lotto Ekstraklasy Lechię 1:0 (1:0) i zapewniła sobie miejsce w grupie mistrzowskiej. Gdańszczanie mogą zazdrościć - są w strefie spadkowej.

- W psychologii i w sporcie jest coś takiego jak odpowiedź. Mamy w pamięci pierwszy mecz w Gdańsku i czekamy na to, jak po męsku odpowiedzą nasi zawodnicy - mówił przed wizytą w Kielcach Piotr Stokowiec. Trener Lechii nawiązał w ten sposób do jesiennej klęski biało-zielonych, którzy zostali rozbici na własnym stadionie aż 0:5. Koroniarze na powtórkę nie liczyli. Ich ucieszyłoby skromne 1:0, najważniejsze były bowiem trzy punkty pozwalające zameldować się w grupie mistrzowskiej.

I to gospodarze znacznie lepiej weszli w mecz. Podopieczni Gino Lettieriego wyglądali na wygłodniałych gry, dłużej utrzymywali się przy piłce, często próbując napędzić swoje akcje zagraniem bez przyjęcia. W pierwszym kwadransie brakowało precyzji. Do czasu. W 17. minucie bardzo odważny i przy tym szczęśliwy rajd lewym skrzydłem przeprowadził aktywny od początku Marcin Cebula. 22-latek idealnie wyłożył futbolówkę Goranowi Cvijanoviciowi - ten musiał tylko dostawić stopę.

Lechia stała ja wryta. Zapowiadana przez Stokowca "męska odpowiedź" gdzieś się ulotniła. Gdańszczanie nie potrafili odpowiedzieć rozpędzającemu się rywalowi. Złocisto-krwiści dominowali, za wszelką cenę chcieli pójść za ciosem i... chyba aż za bardzo. Dlaczego? Cvijanović dwukrotnie podchodził do rzutu karnego i dwukrotnie się nie popisał! Pierwsza próba, podyktowana dość kontrowersyjnie po zagraniu piłki ręką przez Flavio Paixao, została zatrzymana przez Kuciaka, lecz arbiter nakazał powtórkę, którą Słoweniec również zmarnował, uderzając wysoko nad bramką. Niebywałe.

Dla gości to był wyraźny sygnał - najwyższy czas wziąć się w garść. Problem polegał jednak na tym, że ich gra ofensywna zupełnie się nie kleiła. A w zasadzie to jej nie było. Ratunkiem dla lechistów miała być przerwa i pojawienie się na boisku Sławomira Peszki.

Reprezentant Polski wybiegł w miejsce Mladenovicia i też jego koledzy jakby chętniej zaczęli się ruszać. Ich optyczna przewaga szybko się zarysowała, a głównym pomysłem na zaskoczenie Korony były prostopadłe podania. Czego więc brakowało do wyrównania? Oczywiście konkretów.

Lettieri zauważył, że jego zespół coraz mocniej się gubi, zaczęły pojawiać się niebezpieczne straty w środku pola. Szkoleniowiec nie czekał i posłał w bój świeżą krew - Łukasz Kosakiewicz i Jacek Kiełb mieli zrobić trochę "wiatru" z przodu i pomóc w ponownym przejęciu inicjatywy. Nie udało się. Gracze Lechii uwierzyli, że stać ich na wywiezienie punktu. Ostatecznie z ich prób nic nie wyszło i to Korona, nie bez nerwów, odniosła jedenaste zwycięstwo w sezonie i zameldowała się w grupie mistrzowskiej. Coś co przed sezonem dla wielu wydawało się niemożliwe, jednak się udało.

Korona Kielce - Lechia Gdańsk 1:0 (1:0)
1:0 - Goran Cvijanović 17'

Składy:

Korona Kielce: Zlatan Alomerović - Bartosz Rymaniak, Radek Dejmek, Adnan Kovacević, Ken Kallaste - Oliver Petrak, Jakub Żubrowski, Marcin Cebula (67' Jacek Kiełb), Goran Cvijanović (76' Zlatko Janijć), Michael Gardawski (56' Łukasz Kosakiewicz) - Nika Kaczarawa.

Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Steven Vitoria, Michał Nalepa, Joao Nunes, Jakub Wawrzyniak - Daniel Łukasik, Ariel Borysiuk (74' Simeon Slavchev), Patryk Lipski, Filip Mladenović (46' Sławomir Peszko), Flavio Paixao - Grzegorz Kuświk (55' Lukas Haraslin).

Żółte kartki: Radek Dejmek, Ken Kallaste, Jacek Kiełb (Korona) oraz Flavio Paixao, Dusan Kuciak, Daniel Łukasik (Lechia).

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
 
Widzów: 7788.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #18. Wariactwo. Arkadiusz Milik z kibicami na masce samochodu

Źródło artykułu: