Sonny Kittel robi furorę. Polski Reus?

PAP / Armin Weigel/DPA / Na zdjęciu: Sonny Kittel
PAP / Armin Weigel/DPA / Na zdjęciu: Sonny Kittel

"Czy Sonny Kittel przydałby się naszej kadrze? Zdecydowanie tak. Zachowując oczywiście wszelkie proporcje - jest to piłkarz będący namiastką Marco Reusa. Jest szybki i znakomicie wyszkolony technicznie" - pisze Tomasz Urban, komentator Eleven.

Polska skrzydłowymi nie stoi, ale leży. Kuba Błaszczykowski leczy plecy praktycznie od sześciu miesięcy, Kamil Grosicki ma problemy z regularną grą w słabiaku Championship, Maciej Makuszewski dopiero wraca do zajęć po kontuzji kolana, a wychwalany zewsząd Przemysław Frankowski z Jagiellonii w słabej, polskiej lidze uzbierał przez 28 kolejek raptem osiem punktów do klasyfikacji kanadyjskiej. O formie Sławomira Peszki nawet nie ma co wspominać.

A przed nami rosyjski mundial. I co z tymi skrzydłowymi? Przesuwać Piszczka do przodu? Zmienić ustawienie i przejść na grę z wahadłami po bokach? Zagrać na trzech napastników i ustawić bliżej linii biegających i wspierających pomocników w grze defensywnej Milika i Kownackiego? A może po prostu otworzyć się nieco szerzej na kandydatów nieoczywistych na pierwszy rzut oka?

Brutalne oko, brutalna stopa

To nie jest łatwe. Pojęcie "farbowanych lisów" wciąż żyje w pamięci wielu kibiców. Dotyka ono nie tylko tych, których związki z Polską są praktycznie żadne, ale też takich, którzy urodzili się w naszym kraju i wyjechali z niego we wczesnym dzieciństwie, bądź też ich rodzice są Polakami. Tymczasem wszystkich wrzuca się do jednego wora, częstokroć ze szkodą dla naszej piłki. A przecież sprawa przynależności państwowej nie jest w dzisiejszych czasach kwestią czerni i bieli. W wielu przypadkach dominują odcienie szarości. Tak jak chociażby w przypadku Sonny'ego Kittela.

Urodził się w Niemczech, tam też dorastał, ale jego rodzice i dziadkowie to Polacy z krwi i kości. Wywodzą się ze Śląska, skąd w końcówce lat 80. wyjechali na Zachód w poszukiwaniu godziwego życia. Nie zapomnieli jednak o korzeniach. W domu rozmawiają po polsku, dzięki czemu zarówno Sonny, jak i jego brat Sammy także potrafią mówić w naszym języku. W ubiegłym roku obaj złożyli wnioski o przyznanie im polskich paszportów. I czekają. Sonny wciąż z cichą nadzieją, że rzutem na taśmę załapie się jeszcze do kadry Nawałki na rosyjskie mistrzostwa świata.

ZOBACZ WIDEO W hicie Bayern Monachium rozbił Borussię Dortmund, trzy gole Roberta Lewandowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Odłóżmy na chwilę na bok wszelkie wątpliwości natury moralnej i skupmy się tylko na kwestiach piłkarskich. Czy Sonny Kittel przydałby się naszej kadrze? Zdecydowanie tak. Zachowując oczywiście wszelkie proporcje - jest to piłkarz będący namiastką Marco Reusa. Jest szybki i znakomicie wyszkolony technicznie. Najchętniej gra jako lewoskrzydłowy, ale w ostatnim czasie robi furorę na pozycji numer 10. Potrafi uderzyć na bramkę zarówno prawą, jak i lewą nogą. - Ma brutalne oko, brutalną stopę i brutalne wykończenie akcji - podsumował go po niedawnym meczu z Dynamem Drezno, w którym Sonny trzy razy asystował i strzelił gola, kapitan zespołu Marvin Matip.

Kittel stał się w tym sezonie polisą na życie FC Ingolstadt 04. Jest kluczowym i najlepszym zawodnikiem zespołu. To właśnie na nim bazuje cała ofensywa. W 26 meczach miał udział aż przy 20 golach drużyny (9 goli i 11 asyst), co oznacza, że aż 53 procent goli, jakie strzelił w tym sezonie zespół z miasta Audi, padło przy jego bezpośrednim udziale. Nie jest jednak tak, że wzięło się to nagle bądź z przypadku. Kittel od dawna uchodził w Niemczech za talent najczystszej wody. Wróżono mu wspaniałą karierę. W 2010 roku został mistrzem Niemiec w kategorii juniorów młodszych i zaliczył debiut w 1. Bundeslidze u Michaela Skibbe. Dwa lata później został wyróżniony srebrnym medalem imienia Fritza Waltera w kategorii U-18, przegrywając jedynie z Julianem Draxlerem. Zdawało się, że świat wielkiej piłki stoi przed nim otworem.

Najlepszy lewoskrzydłowy 2. Bundesligi 

Niestety, Kittela z Reusem łączą nie tylko ogromny talent i pozycja na boisku. Są tak samo podatni na kontuzje. To właśnie przez urazy Kittel jest dziś w tym miejscu, w którym jest. To dlatego walczy o awans do 1. Bundesligi, a nie podbija boisk Ligi Mistrzów czy choćby Ligi Europy. Dwa razy zerwane więzadła w kolanie i dwa razy ciężkie uszkodzenie rzepki znacząco zahamowały jego rozwój. Jedna ze stron Eintrachtu Frankfurt policzyła niedawno, że przez kontuzje Kittel stracił aż 161 meczów, czyli licząc inaczej - niemal pięć pełnych sezonów ligowych! A przecież ma dopiero 25 lat.

Pomimo tej czarnej serii, i tak zdołał w barwach Eintrachtu rozegrać 52 mecze na poziomie 1. Bundesligi. Dopiero w Ingolstadt złapał jednak stabilizację. Mówi, że służy mu współpraca z fizjoterapeutami klubowymi, którzy niezwykle drobiazgowo zajmują się jego kolanem. I przynosi to doskonałe efekty, bo w bieżących rozgrywkach Kittel nie miał najdrobniejszych problemów ze zdrowiem. Gra niemal od dechy do dechy i robi to znakomicie.

Według indeksu InStata, Kittel to najlepszy lewoskrzydłowy ligi i czwarty najlepszy piłkarz w całej 2. Bundeslidze. Jego dobrą formę pokazują także zaawansowane statystyki. Żaden inny gracz z pozycji lewoskrzydłowego nie próbuje tak wielu kluczowych podań w meczu (średnio 3,3, z czego aż 2,0 udanych) i żaden nie zagrywa tak wielu piłek w pole karne (średnio 11 w meczu, z czego aż sześć jest celnych). Kittel nieźle podaje (73 procent skuteczności), a aktywnością i ruchliwością sprawia, że jest jednym z najczęściej faulowanych skrzydłowych w lidze. Oddaje też mnóstwo strzałów na bramkę (już 64 w tym sezonie). Lepszy pod tym względem z zawodników grających na jego pozycji jest tylko Moritz Stoppelkamp z MSV Duisburg (82). Słabości Kittela uwidaczniają się natomiast w grze defensywnej. Tylko 43 procent wygrywanych pojedynków i zaledwie 36 procent skuteczności w odbiorze piłki to wskaźniki, które na pewno wymagają poprawy i które dzielą go na ten moment od znacznie lepszych od Ingolstadt klubów.

Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że szanse Kittela na wyjazd do Rosji z polską reprezentacją są bliskie zera, niezależnie od tego, jak znakomite statystyki będzie wykręcał do końca bieżącego sezonu. Ponadto 2. Bundesliga nie cieszy się w Polsce wielką popularnością, a trener Nawałka dość konserwatywnie podchodzi do kwestii powołań i trudno sobie wyobrazić, by zabrał na tak ważną imprezę piłkarza znikąd, którego nie miał okazji poznać na kilku zgrupowaniach. Ale na pewno nie wolno go tracić z oczu. Po mistrzostwach przyjdzie czas rozliczeń i przebudowy kadry. Dlaczego 25-letni Kittel nie miałby się stać jedną z lokomotyw nowej drużyny? Ma ku temu wszelkie dane. Bo skoro dano szansę Tarasowi Romanczukowi czy Thiago Cionkowi, to Sonny Kittel tym bardziej na nią zasługuje. Piłkarsko także.

Komentarze (19)
Andrzej Roman
4.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Aha no fakt piłkarz znikąd (czyli z 2 Bundesligi) gorszy od pijaczka bez formy Peszki... 
avatar
trollinho
4.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
JAKI KRAJ TAKI REUS HAHAHAHA 
avatar
vanhorne
3.04.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
warto go sprawdzic ale nie popadalbym w hurra optymizm i szukal zbawcy reprezentacji polski w zawodniku 2bundesligi 
avatar
Andreas Hendzel
3.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Pierwsze slyszę o takim zawodniku i takie nazwisko w Bundeslidze chyba że 5 liga ? 
avatar
Piotr Kalinowski
3.04.2018
Zgłoś do moderacji
8
0
Odpowiedz
Każdy kto pochodzi z Polskich korzeni powinien być wspierany jeśli tylko chce być Polakiem. Profesja nie ma znaczenia. Ich rodzice , dziadkowie zazwyczaj emigrowali za chlebem i Polska jest im Czytaj całość