Udało nam się tchnąć w drużynę nowego ducha - rozmowa z Jędrzejem Jędrychem, prezesem Górnika Zabrze

Prezes Górnika Zabrze, Jędrzej Jędrych w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada m.in. o sytuacji w jakiej znajduje się zabrzański klub, obecnych możliwościach drużyny, zaufaniu do pracy trenera Henryka Kasperczaka, budowie silnego klubu, działaniach w przypadku spadku Górnika do pierwszej ligi i transferach, jakich Górnik dokonał zimą i jakie mogą stać się dziełem klubu z Roosevelta latem.

Marcin Ziach: Panie prezesie, forma Górnika nie powala na kolana, ale drużyna wygrywa mecze. To chyba cieszy?

Jędrzej Jędrych: Zwycięstwo w meczu z Lechią Gdańsk było jednym z kroków, który musieliśmy zrobić by zachować realne szanse na utrzymanie w ekstraklasie. Bardzo się cieszę, że udało nam się wygrać drugi mecz z rzędu na własnym stadionie. Było to jednym z naszych założeń na finisz rozgrywek ekstraklasy. Przyszedł czas, w którym ścieramy się z drużynami, które są jak najbardziej w naszym zasięgu i bardzo chcieliśmy wykorzystać szczególnie atut własnego boiska. Udało nam się to drugi raz z rzędu i myślę, że dzięki temu zwycięstwu zawodnicy złapią wiatr w żagle i uwierzą w siebie.

Drużynę czeka teraz bardzo trudny wyjazd do Łodzi na mecz z Łódzkim Klubem Sportowym.

- Wbrew pozorom wydaje mi się, że w Łodzi pójdzie nam zdecydowanie lepiej niż w spotkaniu z Lechią. W tym meczu, mimo, że na zawodnikach ciążyła ogromna presja wyniku zagrali solidne zawody. Dzięki temu myślę, że w meczu z Łódzkim Klubem Sportowym stać ich na zwycięstwo. Jeśli z Łodzi przywieziemy trzy punkty, na pewno będzie nam łatwiej przystąpić do meczów z Odrą, Cracovią i Polonią Warszawa. Naszym celem jest zwyciężać w każdym ze spotkań, jakie zostały do końca sezonu. Jest jeszcze kilka punktów do zdobycia i jeśli po nie sięgniemy to na pewno zachowamy byt w ekstraklasie.

Prezesi innych klubów po serii słabszych wyników w sytuacji, w jakiej znajduje się obecnie Górnik zdecydowaliby się na zmianę szkoleniowca. W Zabrzu jednak na to się nie zanosi.

- Nie rozważaliśmy takiej ewentualności jak zmiana szkoleniowca. Budujemy drużynę na zasadzie długoterminowej i częste zmiany szkoleniowców nie są dobrymi ruchami w tego typu sytuacjach. Myślę, że prezesi, którzy krzyczą na zawodników, zwalniają trenerów i wykonują inne nerwowe ruchy tak naprawdę nie mają zaufania do własnej pracy i do własnych decyzji. My nie po to zatrudnialiśmy trenera Kasperczaka wraz z jego sztabem szkoleniowym abyśmy pod wpływem pierwszych lepszych emocji czy słabszego meczu podejmowali raptowne decyzje. Na co dzień przyglądam się pracy sztabu szkoleniowego, zaangażowaniu zawodników i widzę, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Jakie argumenty przemawiają za tym, że Górnik powinien utrzymać się w ekstraklasie?

- Myślę, że jeżeli nasza drużyna utrzyma się w tym sezonie w ekstraklasie, w co głęboko wierzę, to w przyszłym sezonie powinno nam być o wiele łatwiej. Widać wyraźną poprawę w naszej grze, że drużyna jest zintegrowana, że ma wspólny cel, a zawodnicy tworzą prawdziwy kolektyw. To jest niezwykle istotne. Ja pokładam w tym olbrzymie nadzieje. Może być to jeden z tych powodów, dla których się w ekstraklasie utrzymamy.

Poprawa w grze nastąpiła, ale nadal nie wygląda to najlepiej. Jeśli drużyna się utrzyma w ekstraklasie, co będzie latem? Nastąpi kolejna rewolucja kadrowa?

- Na pewno nie będzie rewolucji kadrowej, bo jak wspomniałem wcześniej drużynę będziemy budować długoterminowo. Cel, aby Górnik Zabrze znów liczył się w walce o mistrzostwo Polski w 2012 roku jest nadal aktualny i realny. Budowa drużyny będzie trwać około czterech-pięciu lat. Zmiany kadrowe, jakich musieliśmy dokonać zimą były z jednej strony podyktowane sytuacją sportową, w jakiej Górnik się znalazł po rundzie jesiennej, zaś z drugiej strony zaważyły finanse. Niektórzy zawodnicy posiadali zbyt wysokie kontrakty zważywszy na ich pozycję w drużynie, która była znikoma. W ocenie działaczy i sztabu szkoleniowego nie było realnych szans, aby część z tych zawodników w przyszłości mogła stanowić trzon naszej drużyny.

Zimowe zmiany kadrowe przyniosły w pana opinii oczekiwany efekt?

- Według mnie na pewno tak. Udało nam się poprzez istotne zmiany personalne, jakie nastąpiły w drużynie w przerwie zimowej tchnąć w drużynę nowego ducha. Myślę, że nam się to udało. Każdy chyba dostrzega, że Górnik wiosną jest zupełnie inną drużyną od tej, z meczów jesiennych. Oczywiście presja, jaka była wywierana na zawodnikach, ze względu na to, że grają w tak utytułowanym klubie jak Górnik Zabrze, w perspektywie jubileuszu sześćdziesięciolecia istnienia klubu, kiedy na trybuny przychodzi po kilkanaście tysięcy kibiców była naprawdę ogromna. Jeśli przydarzy się tak, że presja z zawodników zejdzie, powinno być wszystko w jak najlepszym porządku. Pokazały to momenty meczów z Lechem, Legią czy Śląskiem, że w tej drużynie drzemie potencjał.

Potencjał drzemie w drużynie i jeśli ta go będzie w stanie obudzić ten Górnik powalczy o czub tabeli?

- Drużyna nie jest jeszcze zespołem idealnym. Na pewno potrzebne są korekty, na pewno potrzebne są wzmocnienia kadry. Kiedy będziemy podejmować wiążące decyzje i je realizować w chwili obecnej ciężko mi powiedzieć. Musimy pamiętać, że nasz budżet nie jest budżetem z gumy. On się rozciągnąć nie da. Istnieją pewne ograniczenia finansowe, które w pewnym stopniu determinują nasze plany, co do najbliższego okienka transferowego. Dzisiaj jednak nie myślimy o tym, co będziemy robić w letniej przerwie między rozgrywkami. Przede wszystkim skupiamy się na tym, aby z grupy zawodników, jaka obecnie tworzy kadrę Górnika wydobyć jak najwięcej. Uważam, że ta drużyna, jeśli się utrzyma w ekstraklasie w przyszłym sezonie będzie grała o z dala inne cele.

Niezbyt rozsądnym posunięciem w sytuacji, kiedy drużyna walczy o utrzymanie w ekstraklasie było chyba odsunięcie od kadry pierwszego zespołu najlepszego zawodnika rundy jesiennej, Piotra Madejskiego.

- Jeśli ma pan wątpliwości, co to tego, co było przyczyną odsunięcia zawodnika od kadry pierwszego zespołu, proszę o to zapytać Piotra Madejskiego. To, że ten zawodnik posiada spory potencjał i potrafi dobrze grać w piłkę wiedzieliśmy wszyscy. Warto jednak pamiętać, że w pierwszych meczach rundy wiosennej był on zawodnikiem dwunastym bądź trzynastym, nie mieszczącym się w pierwszej jedenastce. Piotrek w meczu z Lechią wrócił do drużyny i miał szansę udowodnić, że należy mu się miejsce w kadrze pierwszego zespołu i na tym miejscu mu zależy. Wydaje mi się, że swoim występem w tym spotkaniu Piotrek pokazał, że jeśli chce grać, jeśli profesjonalnie podchodzi do wykonywania swojego zawodu, jest to na pewno zawodnik, który powinien grać w ekstraklasie.

Nie można nie ulec wrażeniu, że w drużynie brakuje typowego rozgrywającego. Czy w perspektywie czasu nie wydaje się panu, że pozbycie się łatwą ręką rozgrywającego klasy Jerzego Brzęczka było zbyt pochopną decyzją?

- W tym przypadku nasze ruchy były podyktowane tym, że chcieliśmy, aby zawodnicy, którzy zostają w kadrze pierwszej drużyny byli zdani wyłącznie na siebie. Wcześniej mieliśmy do czynienia z taką sytuacją, że zawodnicy młodsi jakby pod pręgierzem czy to Tomka Hajty, czy Jurka Brzęczka nie rozwijali się tak jak powinni. Stąd też wynikła decyzja, żeby dokonać tego typu zmian w drużynie. Trener Kasperczak również rozważał możliwość gry systemem, którym teraz Górnik gra. Chodzi o grę trzema defensywnymi pomocnikami, którzy w głównej mierze mieli za zadanie zabezpieczanie nam środka pola. Jesienią gra drugiej linii, szczególnie jej środka była naszą piętą Achillesową.

Rasowego snajpera jednak w drużynie na pewno brakuje. Widać to gołym okiem.

- Latem mieliśmy możliwość ściągnięcia jednego zawodnika na pozycję napastnika, który gra teraz w innej drużynie ekstraklasy. Myślę tutaj o Bartoszu Ślusarskim. Mieliśmy tę ofertę na widelcu i była to tylko nasza decyzja czy podjąć rozmowy w tej sprawie czy też nie. Zdecydowaliśmy się do rozmów nie przystępować, bowiem w kadrze mieliśmy kilku zawodników o podobnych do Bartka atrybutach. Mam na myśli Przemysława Pitrego i Tomasza Zahorskiego. Wierzyliśmy, że są to zawodnicy o potencjale rasowych napastników. Nikt z nas nie przewidywał tego, że Tomek Zahorski będzie miał tak duży regres formy, że z zawodnika, który strzelał po dwanaście bramek na sezon w tym sezonie zmieni się w gracza, z którego wielkiej pociechy mieć nie będziemy. Decydując się na takie, a nie inne transfery byliśmy nastawieni na to, że i Pitry i Zahorski będą naszym pierwszym duetem napastników.

Zawodnicy ci jednak jesienią zawodzili, a mimo to w zimowym okienku transferowym do klubu typowy łowca bramek nie trafił.

- Udało nam się ściągnąć z wypożyczenia z Łódzkiego Klubu Sportowego Dawida Jarkę, rozmowy na temat powrotu, którego prowadziliśmy już od dłuższego czasu. Kiedy doszły do nas głosy, że trener Chojnacki przesunął Dawida do zespołu Młodej Ekstraklasy, osobiście rozmawiałem z nim telefonicznie na temat przyczyn tego stanu rzeczy. Wówczas już braliśmy pod uwagę scenariusz, w którym Dawid wróci zimą do naszego klubu. Patrząc na dotychczasowe osiągnięcia zawodników linii napadu drużyny wyciągamy odpowiednie wnioski i podejmiemy odpowiednie kroki mające na celu zmianę tej sytuacji w najbliższej przyszłości.

Z perspektywy czasu i biegu rundy wiosennej uważa pan, że decyzje podjęte zimą były trafne, czy też warto było w niektórych kwestiach postąpić inaczej?

- Nie, nie zmieniłbym żadnej swojej podjętej decyzji i gdyby czas można było cofnąć postąpiłbym identycznie. Uważam, że decyzje podjęte przez nas w zimowej przerwie między rozgrywkami mają swoje uzasadnienie w realiach i były konieczne, by nasz zespół mógł się włączyć do walki o utrzymanie w ekstraklasie. Obawiam się, że gdybyśmy nie dokonali zmian personalnych, jakich dokonaliśmy zimą moglibyśmy mieć poważne problemy z efektywną walką o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Budżet transferowy, jakim włodarzył zimą Górnik opiewał na kwotę pięciu milionów złotych. Część tej sumy została wydana zimą, część została. Będzie to całkowity budżet na letnie transfery, czy też ta suma zostanie uzupełniona?

- Odnośnie letniego okienka transferowego mogę powiedzieć tylko tyle, że jest to dla nas czas zbyt odległy by myśleć o budżecie i potencjalnych ruchach na rynku transferowym już teraz. Skupiamy się wyłącznie na tym, żeby Górnik utrzymał się w ekstraklasie, a nie o tym co ewentualnie będziemy robić w trakcie letniego okienka transferowego. Nie zaprzątamy sobie tym głowy, ale jak już wielokrotnie podkreślałem klub prowadzi dość szeroko zakrojoną politykę dotyczącą skautingu i obserwacji zawodników, których moglibyśmy do klubu pozyskać. Mowa tutaj o transferach na lato, jak i na kolejne okienka. Na konkretne ruchy jednak przyjdzie czas. Nie jestem zwolennikiem dokonywania transferów na siłę. Uważam, że ten zespół ma potencjał na grę na przyzwoitym poziomie do końca roku. Oczywiście jeśli się utrzymamy w ekstraklasie.

Powtarza pan zdanie jeśli się utrzymamy. A co będzie jeśli jednak Górnik nie zdoła utrzymać się w ekstraklasie i w przyszłym sezonie zagra w pierwszej lidze?

- Jeśli nie uda nam się ekstraklasowego bytu zachować nie będzie w żadnym wypadku sytuacji, w której dokonywać będziemy zdecydowanych i raptownych zmian. Wręcz przeciwnie. Kadra, jaką obecnie Górnik Zabrze dysponuje, z którą w minionym tygodniu spędziłem trochę czasu ma w sobie ducha. Razem z prezesem Matuszewskim rozmawialiśmy wiele z zawodnikami. Byłem też na kilku treningach i według mojej opinii jest to grupa rozsądnych, młodych ludzi świadomych tego, w czym teraz uczestniczą. Nasi zawodnicy naprawdę zdają sobie sprawę z powagi sytuacji i wiedzą o co grają. Ba, podczas ostatniej naszej rozmowy żaden z zawodników nie pytał się o premie. Żaden z nich nie pytał o pieniądze. Żaden z nich nie zastanawiał się nawet czy warto grać w ostatnich meczach na całość bo może wpaść dodatkowa premia. Panowała atmosfera, w której każdy zawodnik miał świadomość, że jest to jego miejsce pracy, którą musi wykonywać najsumienniej i najlepiej jak tylko się da.

Jeśli Górnik spadnie, nie obawia się pan, że nastąpi sytuacja, w której niektórzy zawodnicy będą za wszelką cenę opuścić klub?

- Wszyscy zawodnicy mają ważne kontrakty długoterminowe. Zostały one w pełnej świadomości podpisane przez klub z osobami, które z pełnym profesjonalizmem uprawiają zawód piłkarza. Nie ma takiej możliwości, by w kryzysowej sytuacji, o której pan wspomniał ktokolwiek mógł opuścić klub bez naszej zgody. Na dzień dzisiejszy nie widzę powodów, aby którykolwiek z zawodników w sytuacji, w której Górnik zmuszony byłby do tego, by grać w niższej klasie rozgrywkowej nosił się z zamiarem opuszczenia klubu. Wręcz przeciwnie. Jestem zdania, że wygramy zdecydowaną większość, jeśli nie wszystkie z meczów, jakie nam zostały do rozegrania i w ekstraklasie zostaniemy.

Źródło artykułu: