Pojedynek w Lubinie dość długo był zamknięty i nie dostarczał wielu emocji. Kluczowe było jednak podkręcenie tempa przez Kolejorza, które zaowocowało golem Christiana Gytkjaera w 52. minucie. - Były momenty, w których cierpieliśmy - zwłaszcza w pierwszej połowie. Po przerwie to się już poprawiło, przeprowadziliśmy kilka składnych akcji i super, że takie ciężkie spotkanie udało się wygrać - przyznał Łukasz Trałka.
Kolejorz pokazał lepszą twarz dopiero w drugiej części. Dlaczego tak późno? - W przerwie odbyliśmy w szatni dobrą rozmowę. Jej treść wolałbym jednak pozostawić między nami - uciął doświadczony pomocnik.
Poznaniacy musieli się zmagać z dobrze dysponowanym, choć mało konkretnym rywalem. - Przez większą część gry Zagłębie dłużej utrzymywało się przy piłce i nieźle ją rozgrywało, ale tylko do pola karnego. Nie było z tego wielu sytuacji, właściwie tylko jedna - Alana Czerwińskiego. Nie zaliczyliśmy jakiegoś wybitnego występu, jednak mamy trzy punkty i teraz czekamy na inne wyniki 32. kolejki. Po takim wyszarpanym zwycięstwie radość jest nawet większa niż wtedy, gdy wygrywa się gładko - powiedział Rafał Janicki.
Sezon 2017/2018 jest już w decydującej fazie i przynajmniej na przykładzie Kolejorza widać, że liczy się każdy detal, a zadanie jednego ciosu rozstrzyga mecze. - Im bliżej końca, tym większe jest ciśnienie. Może więc być tak, że te spotkania będą zamknięte. Wiadomo, że objęcie prowadzenia w tak ważnych pojedynkach to ogromny plus, ale to akurat nie jest charakterystyczne tylko dla naszej ligi. Każda drużyna na świecie woli strzelać bramki jako pierwsza, bo wtedy gra się zupełnie inaczej - zakończył Trałka.
ZOBACZ WIDEO Wojciech Szczęsny i Grzegorz Krychowiak. Klub kumpli