Swego czasu Oliver Zelenika był jedną z nadziei chorwackiej piłki nożnej. Przebijał się przez wszystkie kadry od U-14 do U-21, był też blisko pierwszej reprezentacji - jako 21-latek pojechał w charakterze trzeciego bramkarza na mistrzostwa świata w 2014 roku. W Lechii Gdańsk musiał wykazać się cierpliwością. Był rezerwowym jeszcze wtedy, gdy gdańszczanie z Piotrem Nowakiem u sterów walczyli do końca o mistrzostwo Polski.
Zelenika nie mógł się jednak przebić do wyjściowej jedenastki. Regularnie jeździł z zespołem jako drugi bramkarz, lecz pozycja Dusana Kuciaka była w Lechii niepodważalna. Gdy Słowak dostał czwartą żółtą kartkę, Chorwat w końcu doczekał się szansy. To z pewnością pierwszy obcokrajowiec od długiego czasu, który wcześniej nauczył się języka polskiego, niż zadebiutował w Lotto Ekstraklasie.
Chorwat po ponad roku bez gry nie wpuścił żadnej bramki w meczu z Cracovią. - Ja do tego meczu podchodziłem tak, jakbym miał uczestniczyć w kolejnym treningu. Wizualizowałem sobie to i dobrze czułem się na boisku. Jestem gotowy na kolejny mecz i czuję, że mam szansę. Wszystko zależy od trenera. Ja dziękuję za szansę panu Stokowcowi i kibicom za doping, ale czy zagram to już wola trenera - powiedział Oliver Zelenika.
- Bardzo ważne jest to, że w moim debiucie nie wpuściłem żadnej bramki, ale w następnym meczu musimy wygrać. Tym razem się nie dało, ale walczymy do końca - ocenił bramkarz po spotkaniu. - Naszym założeniem była walka o pełną pulę ale przyznam, że w ostatnich minutach miałem sporo pracy. To normalne, bo to piłka nożna - dodał.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #21. Półfinał LM 2018. Pojedynki Lewandowskiego z Ramosem to niesamowita historia
Oliver Zelenika podpisał ponad rok temu umowę obowiązującą do 30 czerwca 2018 roku. Jeszcze jej nie przedłużył, jednak mimo statusu rezerwowego, nie zależy mu na ucieczce z Gdańska. - Mam ważny kontrakt do końca sezonu. Teraz wszystko zależy od klubu - stwierdził bramkarz.
Czyste konto Zeleniki pomogło Lechii zdobyć punkt. Gdańszczanie mogli zdobyć pełną pulę, jednak w najlepszej akcji spotkania przestrzelił Lukas Haraslin. - Do tej pory mam to w głowie. Chciałem uderzać na długi słupek, ale źle przymierzyłem. Trafiłem wprost, a chciałem inaczej. Mecz mógł się zupełnie inaczej potoczyć. Mogłem podawać, mogłem strzelać - to była sytuacja 50 na 50 - żałował słowacki pomocnik Lechii.