Grzegorz Baran: W przerwie mnie zszywano

W spotkaniu z Legią Warszawa Niebiescy walczyli do upadłego, a patrząc na Grzegorza Barana, można dodać, że do... ostatniej kropli krwi. Piłkarz Ruchu pod koniec pierwszej części gry rozbił łuk brwiowy i musiał grać z zabandażowaną głową.

Pomocnik Ruchu urazu doznał w starciu z własnym bramkarzem, Krzysztofem Pilarzem, gdy obaj wyskoczyli do dośrodkowania z prawej strony boiska. Grzegorz Baran przez kilka minut był opatrywany poza linią boczną, ale jeszcze przed końcem pierwszej odsłony wrócił do gry. - W przerwie miałem zszywany łuk brwiowy - przyznał "Owca", który bardzo cieszył się z awansu Niebieskich do finału Remes Pucharu Polski. - To duża frajda. Świetnie, że zagramy w finale na Stadionie Śląskim. Mam nadzieję, że nasi kibice przyjdą na ten mecz w większej ilości niż na pojedynek z Legią - wyraził nadzieję pomocnik Ruchu. - W finale z Lechem zagramy z pełnym zaangażowaniem i pokażemy na boisku wszystko co najlepsze - zapewnił Baran. - Myślę, że zasłużenie jesteśmy w finale, bo z przebiegu tej edycji należało nam się to. Wygraliśmy wszystkie mecze i w spotkaniu z Legią również udowodniliśmy, że potrafimy zwyciężać i zdobywać gole - ocenił piłkarz pozyskany zimą 2006 roku z Górnika Wieliczka. - Od początku sezonu zakładaliśmy, że będziemy walczyć o Puchar Polski. W poprzednich sezonach dwukrotnie odpadaliśmy w ćwierćfinale z Groclinem i teraz założyliśmy sobie, że musimy awansować jeszcze dalej - dodał Grzegorz Baran.

Pomocnik Niebieskich spokojnie podchodzi do ewentualnej gry chorzowian w europejskich pucharach. - Jeszcze tam nie jesteśmy. Do końca sezonu pozostały cztery kolejki. W czołówce ligi wiele się może wydarzyć, nie wiadomo kto będzie mistrzem - ocenił Baran. - Teraz przede wszystkim koncentrujemy się na niedzielnym meczu z Piastem. Musimy utrzymać dla Ruchu ekstraklasę. Mimo trudnej sytuacji klubu, udowodniliśmy, że potrafimy walczyć - dodał na koniec piłkarz, który może występować również na pozycji stopera.

Komentarze (0)