W pierwszej połowie Lech Poznań był zespołem zdecydowanie lepszym. Stworzył mnóstwo sytuacji, ale do przerwy przegrywał 0:2. W drugiej połowie Górnik Zabrze dołożył kolejne dwa gole i wydawało się, że będzie pogrom. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 2:4.
- Bardzo się cieszymy z tego meczu. Dostarczył nam sporej radości. Wszyscy wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie przyjechać na tak ciężki teren i walczyć jak równy z równym. Zrealizowaliśmy to, co sobie zakładaliśmy. Byliśmy konsekwentni. Ważne były początkowe fragmenty, gdy Lech miał sytuacje i się z nich wybroniliśmy, a potem zdołaliśmy strzelić bramkę. Graliśmy bardzo solidnie z tyłu i wyprowadzaliśmy groźne kontrataki. Było jeszcze parę groźnych akcji, które przeprowadziliśmy - ocenił mecz Marcin Brosz.
Powodów do radości nie miał Nenad Bjelica. - Gratulacja dla Górnika. Pierwsza połowa była najlepszą w naszym wydaniu w tym roku. Do przerwy przegrywaliśmy jednak 0:2. Taka jest piłka. W drugiej połowie graliśmy bardziej sercem, niż głową i Górnik to wykorzystał. Strzeliliśmy dwie bramki, ale brak koncentracji kosztował nas utratę czterech goli. My walczymy jednak dalej. Nie mogę być zadowolony z wyniku, ale przed przerwą drużyna zagrała na dobrym poziomie. Zabrakło jednak skuteczności - mówił trener Lecha Poznań.
W drugiej połowie meczu gospodarze podjęli ryzyko i postawili wszystko na jedną kartę. Nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu, choć lechici do ostatniego gwizdka walczyli o jak najlepszy wynik. - Drużyna pokazała, że chce walczyć i nie kalkulowała. Podjęliśmy ryzyko, bo chcieliśmy wygrać. Przegrać 0:2 czy 0:4, to dla mnie to samo. Zaryzykowaliśmy wszystko i niestety nie udało się szybko strzelić bramki. Gdybyśmy ją zdobyli, to z dopingiem naszych kibiców udałoby się zremisować lub wygrać. Straciliśmy jednak trzeciego gola. Nie mieliśmy skuteczności, którą miał Górnik - zakończył Nenad Bjelica.
ZOBACZ WIDEO Męczarnie Fulham z autsajderem, ale krok w kierunku Premier League wykonany [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 3]