W gorszej sytuacji jest w tym momencie kilka drużyn - rozmowa z Dariuszem Fornalakiem, szkoleniowcem Piasta Gliwice

Niedzielne spotkanie z Ruchem Chorzów może zadecydować o przyszłości Piasta Gliwice. Jeżeli gliwiczanie pokonają rywala, wówczas będą już praktycznie pewni pozostania w szeregach ekstraklasy. Ewentualna porażka może skomplikować ich sytuację. - Strata punktów w końcówce sezonu jest już stratą nieodwracalną - twierdzi szkoleniowiec niebiesko-czerwonych - Dariusz Fornalak, ale jednocześnie zauważa, że są drużyny, które mają więcej powodów do zmartwień.

Agnieszka Kiołbasa: Za Piastem spotkania z zespołami ze ścisłej ligowej czołówki. Może pan być chyba zadowolony z postawy swoich piłkarzy, chociaż w trzech meczach: z Lechem, Legią i Wisłą udało się zdobyć tylko jeden punkt…

Dariusz Fornalak: - No właśnie, a tych punktów nam brakuje i w dalszym ciągu nie możemy być pewni ligowego bytu. Aczkolwiek te mecze na pewno napawają optymizmem, bo pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie nawiązać walkę z czołowymi drużynami w tym kraju.

Teraz przed Piastem starcie z Ruchem Chorzów. Ten zespół podobnie jak gliwiczanie broni się przed spadkiem. Będzie to spotkanie z gatunku o sześć punktów. Zwycięstwo pozwoli wam praktycznie zapewnić sobie utrzymanie, ale ewentualna porażka może znacznie skomplikować waszą sytuację…

- Każda porażka komplikuje sytuację w tabeli. Czy to jest mecz o sześć punktów? My spotkania o takim ciężarze gatunkowym rozgrywamy od początku tej rundy, bo pragnę przypomnieć, że po porażce z Cracovią znaleźliśmy się na ostatnim miejscu i każdy kolejny mecz decydował o tym, czy przesuniemy się wyżej, czy odrobimy kilka punktów do drużyn, które są blisko nas, czy też nie. Teraz jest podobnie, z tym że ciężar gatunkowy jest o tyle większy, bo pozostało już bardzo mało spotkań i strata punktów w tej końcówce sezonu jest stratą nieodwracalną. My zdajemy sobie z tego sprawę i jedziemy do Chorzowa po zwycięstwo, a jak się to wszystko zakończy, zweryfikuje boisko. Na pewno lepiej mieć 29 punktów, niż ich nie mieć, a w gorszej sytuacji od Piasta jest w tym momencie kilka drużyn.

Piast w Chorzowie jeszcze nigdy nie wygrał. W tym sezonie jednak ten zespół już kilkakrotnie zadawał kłam statystykom i ogrywał drużyny, z którymi do tej pory mu nie szło…

- Ja bym nie zajmował się statystykami i nie szukał jakichkolwiek analogii. Każde spotkanie jest inne. Jeżeli wygramy, to później będziemy mówić, że coś tam przełamaliśmy. Jak nam się odpukać to nie uda, to wszyscy będą twierdzić, że statystyki zostały podtrzymane. Ja bym się nie zastanawiał nad takimi rzeczami. Wiadomo, statystycy lubią doszukiwać się gdzieś tam drugiego dna, ale zawodnicy na to nie patrzą. Dla nich liczy się to, że przychodzi im grać z drużyną zdeterminowaną do odniesienia zwycięstwa. Z rywalem, który znajduje się w różnych zawirowaniach w ostatnim czasie, ale ja z doświadczenia wiem, że nie przekłada się to na postawę na boisku i zawodnicy Ruchu na pewno wychodząc na mecz z nami o tych problemach pozaboiskowych nie będą myśleć.

Dla Piasta będzie to czwarte wyjazdowe spotkanie tej wiosny. Bilans jest zupełnie przyzwoity, bo w trzech meczach na terenie rywala w 2009 roku gliwiczanie zdobyli sześć punktów.

- Przy okazji spotkania Ruchu z Legią w Pucharze Polski miałem okazję spotkać się z Maciejem Skorżą i trener Wisły doszedł do wniosku, że Piast na wyjazdach wygrał tyle spotkań, co Wisła, więc o czymś to świadczy. Bardzo się z tego cieszymy, chociaż jeżeli chodzi o Piasta, to ta statystyka jest trochę błędna, bo mecze, które graliśmy w Wodzisławiu są zaliczane jako domowe spotkania, a tak jak w przypadku Ruchu, który gra na stadionie Śląskim, nie jest to własne boisko.

Chorzowianie w czwartek walczyli o awans do finału Pucharu Polski, Piast nie rozgrywał żadnego spotkania. To może dać małą przewagę pana piłkarzom, bo na pewno przystąpią do tego meczu dużo świeżsi…

- Zawodnicy muszą być przygotowani do gry co trzy dni. My też wcześniej rozgrywaliśmy spotkania w Pucharze Ekstraklasy, a inne zespoły wtedy miały wolne i w naszym przypadku nie przełożyło się to na słabszą postawę na boisku. Ja myślę, że zwycięstwo z Legią w Pucharze Polski, sam fakt, że Ruch potrafił przełamać ten kompleks stadionu Śląskiego powoduje, że nie będzie to miało większego wpływu na to, jak chorzowianie będą się w niedzielę prezentować na boisku. Myślę, że wyjdą na murawę, by walczyć o zwycięstwo. Czeka nas bardzo trudne spotkanie.

W niedzielnym meczu zabraknie kapitana Piasta - Jarka Kaszowskiego. Nieobecność tego zawodnika będzie sporym osłabieniem drużyny.

- Na pewno brak kapitana to spora strata. Jednak tak to już jest w tych rundach rewanżowych, że piłkarze pauzują za kartki, czy też z powodu różnych urazów. Dobrze, że do tej pory i mam nadzieję, że nadal tak będzie, zawodnicy, którzy otrzymywali swoje szanse i zastępowali swoich kolegów, stawali na wysokości zadania i ta strata nie przekładała się na wynik.

Jarka Kaszowskiego w pierwszym składzie powinien chyba zastąpić Piotrek Bronowicki, a może trener czymś zaskoczy?

- Nie lubię zaskakiwać. Dlaczego mam to robić? Mając na uwadze postawę zawodników na treningach, staramy się wybierać optymalny skład. Próbujemy dobierać zawodników, którzy są w maksymalnej dyspozycji, którzy przynajmniej przed meczem są gwarantem tego, że możemy powalczyć o komplet punktów. Czy to będzie Piotrek Bronowicki, tego nie wiem. Na zgrupowaniu, które poświęcimy m.in. na trening, podejmiemy decyzję, a w niedzielę dopiero cała drużyna dowie się, kto zastąpi Jarka Kaszowskiego.

W poprzednim meczu z Wisłą Kraków miał pan większe problemy, bo nie mogli zagrać Mariusz Muszalik i Mateusz Kowalski. Zmiennicy zaprezentowali się jednak bardzo dobrze. Teraz, przed tym starciem z Ruchem ma pan pewnie niemały ból głowy, bo kandydatów do gry w pierwszym składzie jest wielu, a miejsc tylko jedenaście…

- Bardzo się cieszę, że taki ból głowy mam na koniec sezonu, kiedy w wielu klubach borykają się z tym, jak zestawić jedenastkę. Patrz GKS Bełchatów, tam te problemy kadrowe są niewspółmiernie większe niż u nas, mimo to ten zespół walczy o Mistrzostwo Polski, bo tak się to wszystko ułożyło. Ja mam ten komfort, że mogę wybierać spośród zawodników, którzy dobrze grali. Bardzo mnie cieszy, że szczególnie Łukasz Krzycki pokazał, że to nic nie znaczy, że zawodnik nie łapie się do osiemnastki meczowej. Jest w treningu, cały czas ćwiczy z drużyną i czeka na swoją szansę. Są różne koleje losu i czasami potrzeba chwili powoduje, że po danego zawodnika się sięga. Jeżeli on staje na wysokości zadania, to trener wie, że może takiemu piłkarzowi zaufać. Gorzej jest, jeżeli zawodnik osiądzie na laurach i dojdzie do wniosku, że "nie chce mi się, że skoro trener mnie nie widzi w składzie, to nie ma sensu trenować, bo i tak się do tej drużyny nie załapię". Takich zawodników nie potrzebujemy, takich piłkarzy należy się jak najszybciej pozbywać.

Z jednej strony szkoleniowiec Waldemar Fornalik, z drugiej Dariusz Fornalak. Ten mecz to niejako starcie dwóch dobrych kolegów z Ruchu Chorzów i trenerów o bardzo podobnych nazwiskach. Często zdarza się, że dziennikarze i nie tylko oni mylą panów…

- To nie będzie starcie trenera Fornalaka z trenerem Fornalikiem. To będzie pojedynek Ruchu Chorzów z Piastem Gliwice. Z Waldkiem graliśmy kiedyś w jednej drużynie, wywalczyliśmy ostatni tytuł Mistrza Polski właśnie dla chorzowskiego Ruchu. Ja się cieszę, że koledzy z boiska mają możliwość pracy w ekstraklasie, mogą prowadzić drużyny na tym poziomie. Takie spotkania są bardzo fajne. My mieliśmy okazje stanąć naprzeciwko siebie dwukrotnie na poziomie pierwszej ligi, kiedy Waldek prowadził Polonię Warszawa, a ja byłem szkoleniowcem Polonii Bytom. Ostatnio obaj walczyliśmy o awans do ekstraklasy. Ja z Zagłębiem Lubin, a trener Fornalik z Widzewem Łódź i tego awansu nie wywalczyliśmy. Teraz obaj chcemy uniknąć degradacji, każdy dla swojego klubu. Ja bardzo bym sobie życzył, aby niezależnie od tego, jakim wynikiem zakończy się niedzielne spotkanie, obie drużyny utrzymały się w ekstraklasie.

Komentarze (0)