Wóz albo przewóz - sytuacja w tabeli Premier League ułożyła się dla piłkarzy Juergena Kloppa wyjątkowo interesująco. W przypadku wygranej i straty punktów przez zespół Tottenhamu Hotspur, The Reds mieli szansę świętować miejsce na podium angielskiej ekstraklasy. Lecz ewentualna porażka z Brighton and Hove Albion przy triumfie Chelsea FC mogłaby ich wypchnąć nawet poza miejsce gwarantujące udział w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów.
Gospodarze ruszyli do ataku dosłownie od pierwszej minuty. W 10 sekundzie spotkania Sadio Mane przebił się w pole karne i wywalczył rzut rożny. Dominacja Liverpoolu w każdym aspekcie gry była bezsprzeczna. Goście mieli w kilku sytuacjach niewiarygodne szczęście, bowiem rozjemca tego meczu, Kevin Friend nie odgwizdał dwóch ewidentnych rzutów karnych po błędach obrońców popularnych Mew.
W odpowiednim momencie obudził się jednak Mohamed Salah. Lider klasyfikacji strzelców otrzymał świetne podanie od młodego Dominica Solanke, okręcił wokół siebie Shane'a Duffy'ego i pokonał lekkim strzałem po ziemi Mathew Ryana.
Australijczyk skapitulował po raz drugi w 40. minucie meczu. Fenomenalnym dośrodkowaniem popisał się Andrew Robertson, a Dejan Lovren zastygł w powietrzu i mocną główką zdobył kolejnego gola dla The Reds. W tym momencie kwestia zwycięstwa Liverpoolu była rozstrzygnięta, a rywale mogli jedynie prosić o jak najniższy wymiar kary.
Druga odsłona to kolejne bramki dla miejscowych i nasłuchiwanie wieści z Wembley, gdzie Tottenham Hotspur musiał zgubić punkty przeciwko Leicester City, by to właśnie gracze z Liverpoolu zajęli trzecie miejsce w tabeli. Na 3:0 podwyższył Dominic Solanke po bardzo ładnej solowej akcji Mohameda Salaha. Można więc powiedzieć, że Anglik i Egipcjanin zamienili się rolami.
W 74. minucie po bardzo długiej przerwie na boisku pojawił się Adam Lallana. Publika zgromadzona na Anfield powitała reprezentanta Anglii owacjami na stojąco. Jego krótki występ niewątpliwie wlewa nadzieje kibiców Lwów Albionu na jego ewentualny występ podczas Mistrzostw Świata w Rosji.
Wynik ustalił w 86. minucie lewy obrońca - Andy Robertson, który dobił piłkę bo dużym błędzie stoperów Brighton. Kibice Liverpoolu mieli jednak jedynie połowiczne powody do świętowania, bowiem w Londynie Tottenham ograł po szalonym meczu Leicester 5:4 i utrzymał trzecie miejsce w tabeli.
Liverpool FC - Brighton and Hove Albion 4:0 (2:0)
1:0 - Mohamed Salah 26'
2:0 - Dejan Lovren 40'
3:0 - Dominic Solanke 51'
4:0 - Andrew Robertson 85'
Liverpool: Loris Karius - Trent Arnold, Virgil van Dijk, Dejan Lovren, Andrew Robertson - Georginio Winjaldum, Jordan Henderson, Mohamed Salah (84' Ben Woodburn), Roberto Firmino (83' Danny Ings), Sadio Mane (74' Adam Lallana) - Dominic Solanke
Brighton: Matthew Ryan - Ezequiel Schelotto, Shane Duffy (71' Chris Goldson), Lewis Dunk, Gaetan Bong - Anthony Knockaert, Dale Stephens, Davy Proper, Beram Kayal (58' Pascal Gross), Solly March - Jurgen Locadia (58' Glenn Murray)
Sędzia:
Kevin Friend
ZOBACZ WIDEO Wielkie emocje w derbach Sewilli [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]