Taras Romanczuk: Rok temu sami zawaliliśmy. Teraz zrobimy wszystko, by nie popełnić tego samego błędu

- Z Gabalą sami sobie utrudniliśmy zadanie. Teraz zrobimy wszystko, by było inaczej - mówi WP SportoweFakty Taras Romanczuk przed meczem Jagiellonia Białystok - Rio Ave w el. LE. - Byliśmy źli na siebie - dodaje, pytany o końcówkę zeszłego sezonu.

Kuba Cimoszko
Kuba Cimoszko
Taras Romanczuk WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Taras Romanczuk

Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: Bywa pan jeszcze myślami przy końcówce zeszłego sezonu?

Taras Romanczuk, pomocnik Jagiellonii Białystok: Teraz już nie, ale przez pewien czas niedosyt był.

I złość, że do mistrzostwa zabrakło tak niewiele?

Tak, ale byliśmy źli tylko na siebie. Sami pod koniec sezonu skomplikowaliśmy sobie sytuację. Te trzy porażki z rzędu u siebie okazały się decydujące. Gdybyśmy zdobyli w nich jakieś punkty, byłoby inaczej. Ale teraz nie ma już o czym mówić, nie można tego przecież zmienić.

Zamiast eliminacji Ligi Mistrzów są więc znowu kwalifikacje Ligi Europy. Dla pana już trzecie w karierze.

Dokładnie. Nie da się ukryć, że doświadczenia już trochę mamy. Nie tylko ja, ale i cały zespół.

Rok temu było ono dość bolesne.

Tak. Najgorsze było jednak to, że z Gabalą sami sobie utrudniliśmy zadanie. Zagraliśmy bardzo dobrze na wyjeździe. Mogliśmy spokojnie wygrać 2:1, a nawet wyżej. Tymczasem tylko zremisowaliśmy.

Mimo to kibice już czekali na Panathinaikos przy Słonecznej. I się nie doczekali...

U siebie kompletnie nam nie poszło. Dość szybko i na dodatek głupio straciliśmy pierwszego gola. Dalej wyglądało to bardzo podobnie, jak nasz ostatni pojedynek ligowy z Lechią [0:1 - red.]. Próbowaliśmy za wszelką cenę odrobić straty. Ale zamiast tego dostaliśmy na koniec bramkę na 0:2. Zawaliliśmy. Teraz zrobimy wszystko, by było inaczej.

Wspomniał pan o starciu z Lechią. Co było powodem porażki?

Mieliśmy przewagę, ale jej nie wykorzystaliśmy. Było sporo szans. Ja miałem swoją, "Sheri" [Cillian Sheridan - red.], Ivan [Runje - red.] również. Do tego "Arvi" [Arvydas Novikovas - red.] miał pecha, gdy trafił tylko w słupek. Trzeba jednak powiedzieć, że Lechia przyjechała tutaj z pewnym planem i go dobrze realizowała. Byli dobrze ustawieni z tyłu. Czekali na kontry, takie jak wtedy gdy Guilherme dostał czerwoną kartkę.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: rajskie wakacje gwiazdy reprezentacji Chorwacji

Słychać, że wyciągnęliście wnioski z piątkowego falstartu.

Cały czas pracujemy. To, że się nie udało z Lechią nic nie znaczy. Jeszcze wiele spotkań.

Tego lata jest dużo mniej spekulacji wokół pana osoby. To inna sytuacja niż w poprzednich latach.

Nie ukrywam, że to tylko lepiej dla mnie. Dzięki temu mogę spokojnie robić swoje, przygotowywać się do meczów bez zbędnego szumu. Chociaż tak naprawdę nie ważne co piszą w gazetach.

Niemniej skauci cały czas przyjeżdżają pana oglądać.

Jeśli ktoś zechce mnie kupić, to najpierw musi przyjść oferta. A zainteresowanie, obserwacje czy artykuły nią nie są. Muszę skupiać się na swoim, tym bardziej że jeszcze mam dwa lata kontraktu w Jagiellonii i to jest dla mnie najważniejsze. Tak jak i mecz w czwartek.

NA NASTĘPNEJ STRONIE PRZECZYTASZ M. IN. O TYM CO BĘDZIE KLUCZEM DO AWANSU I DLACZEGO DŁUŻSZY ODPOCZYNEK NIE BYŁ WCALE TAKI DOBRY

Czy Jagiellonia pokona Rio Ave?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×