Chłopaki, weźcie się do roboty - rozmowa ze Zbigniewem Bońkiem

W ostatnich dniach bardzo wzrosła aktywność Zbigniewa Bońka. "Zibi" udzielił kilkunastu wywiadów w których krytykował Grzegorza Latę, a w Mennicy Państwowej, od minionego czwartku, tłoczone są pieniądze z jego podobizną. W ostatnią sobotę był już jednak w Rzymie i dopingował Krzysztofa Diablo Włodarczyka w jego walce o tytuł mistrza świata. Zanim jednak Boniek opuścił nasz kraj udzielił wywiadu portalowi SportoweFakty.pl., w którym przyznał,że polska, piłkarska dyplomacja działała źle, a my tracimy kolejne szanse związane z Euro 2012.

W tym artykule dowiesz się o:

Wojciech Potocki: Zbigniew Boniek na monecie! Czy kiedy zadzwonił do pana prezes Mennicy Polskiej, to nie pomyślał pan - ten facet chyba zwariował?

Zbigniew Boniek: Nie. Zadzwonili do mnie ludzie z marketingu, powiedzieli o co chodzi, a że byli przy tym bardzo konkretni, to dość szybko zgodziłem się na tę propozycję. Wydawało mi się, że mieć zgodę od Beckenbauera, Pele, Eusebio czy rodziny Lawa Jaszyna, to niesamowity wyczyn. Ja zgodziłem się od razu i chciałem jedynie mieć pewność, ze inni też się zgodzili. Przy okazji chciałbym uciąć wszystkie spekulacje. Nie dostałem z tego tytułu żadnej gratyfikacji.

A co dla pana znaczy ta moneta? Czy to coś więcej niż najpiękniejsza bramka?

- Nie da się bramek, czy sportowych sukcesów porównywać z tym co się teraz stało. Jeśli człowiek w życiu zrobi coś, o czym się pamięta to potem jest przyjemnie postrzegany. Mennica miała pomysł na serię monet piłkarskich. Uznano, że musi być ktoś z Polski i wybrano mnie. To znaczy, że jestem w gronie dwóch czy trzech piłkarzy, którzy na to zasługiwali. To bardzo przyjemne, ale powiem szczerze, że mojego życia nie zmieni. Nie wiem, może za pięćset czy tysiąc lat, kiedy na świecie zabraknie już ludzi, a rządziły będą małpy (śmiech) ta pamiątka zostanie. To duża satysfakcja.

A czy uważa się pan za najlepszego piłkarza w historii Polski?

- Powiem tak: uważam, że w piłkę grałem dobrze. Dobrze w reprezentacji, dobrze w największych klubach, ale zawsze pozostanie problem, jak porównać, czy na przykład Deyna był lepszy od Tomaszewskiego, a Boniek od Laty. Nie da się i dla mnie byłaby to strata czasu.

Kiedy pan zaczynał kopać na poważnie piłkę w Bydgoszczy myślał pan, że to wszystko potoczy się akurat tak? Że Boniek znajdzie się na monetach?

- A czy pan w wielu kilkunastu lat, jeżdżąc na rowerze dookoła bloku, myślał, ze zostanie dziennikarzem? W życiu do wszystkiego dochodzi się "step by step", krok po kroku.

Kto dla pana jest najlepszym piłkarzem w Europie?

- Ciągle każecie mi porównywać, a to jest prawie niemożliwe. Można by ich wymienić kilku. Beckenbauer, a może Deyna? Dla mnie jednak największy był Johan Cruyff, z którym miałem kilka razy przyjemność zagrać. Naprawdę fantastyczny zawodnik.

Dzisiejsi wielcy piłkarze, tacy jak na przykład David Beckham, mają swoje topowe kolekcje odzieży, perfumy, a pan monetę…

- A ja mam jeszcze swoja żonę, która już jest babcią i oboje jesteśmy naprawdę szczęśliwi, a Beckham ma swoją Victorię, której nigdy nie widziałem zadowolonej. Zawsze chodzi naburmuszona. Każdy ma to na co sobie zasłużył. O Beckhamie mam jednak trochę inne zdanie niż większość. Uważam, że jest to bardzo dobry piłkarz i znakomity człowiek. Pogodny, zawsze uśmiechnięty, zdyscyplinowany. A jeśli chodzi o piłkę, to ma dwie rzeczy - znakomity kros i uderzenie z wolnego. Nigdy natomiast nie widziałem, żeby sam był motorem napędowym zespołu i poprowadził go do ataku.

Pańska kariera, to ostatnia naprawdę wielka kariera polskiego piłkarza. Czemu. Ma pan jakieś wytłumaczenie. Minęło przecież prawie trzydzieści lat i nikt nawet nie dorósł do pana poziomu.

- Równie dobrze można by zapytać czemu po Fortunie trzeba było czekać trzydzieści lat na Małysza? Albo czemu po Szurkowskim , czy Szoździe wciąż czekamy na wielką gwiazdę kolarstwa? Na następcę Fibaka też czekamy bardzo długo. Sport nie jest taki łatwy jak się niektórym wydaje. Trzeba go kochać, mieć odpowiedni charakter, trzeba być odważnym, hardym, mieć poczucie pewności siebie, nie bać się rywali. Jednym słowem ogromnie dużo czynników wpływa na to, czy zrobisz karierę czy nie. Ja byłbym naprawdę usatysfakcjonowany gdyby dzisiaj mennica miała problem z wyborem kolejnego polskiego piłkarza. Niestety znajomi z tej instytucji pewnie znów patrzyliby w przeszłość. Dziś żaden z piłkarzy nie ma tak wysokiej pozycji i międzynarodowej sławy. Mogę im tylko powiedzieć: "chłopaki weźcie się do roboty" (śmiech).

- I sądząc po poziomie ostatniego ligowego meczu Wisły z Legią jeszcze długo nie będzie miał.

Muszę przyznać, że czekałem na to spotkanie z wielkimi nadziejami. Wydawało się, że gdy zagrają kandydaci do tytułu mistrza Polski, to będzie niebywałe widowisko. Tymczasem zobaczyliśmy jedną wielką kopaninę. Tak już jest, w lidze bywają mecze lepsze i gorsze. Ten akurat był bardzo słaby.

Nie możemy pominąć tematu Euro 2012. Pan kandydował na ostatnim zjeździe na stanowisko szefa PZPN. Czy gdyby pan je zajął to negocjacje z UEFA wyglądały by inaczej

- Ale nim nie zostałem. Może to i lepiej bo mam teraz mniej problemów i wolniej się starzeję (śmiech). Poważnie jednak rzecz biorąc, obiecywałem wtedy, że sześć polskich miast będzie gościć piłkarzy na Euro i tak by było. Dzisiaj mamy cztery i musimy się z tego cieszyć. Prezes Lato popełnił moim zdaniem wiele błędów, a największy to nieumiejętność negocjacji bez obecności kamer i prasy. Myśmy chcieli za wszelką cenę odebrać ukraińskim miastom organizację Euro. A taka agresja nie mogła się powieść. Ja zaproponowałbym inne rozwiązane. Zapytałbym Ukraińców czy zgadzają się na to, by nasze pule meczów rozegrać w sześciu miastach. Oni pewnie by się na to zgodzili, a Platini również. Cóż, mamy to co mamy i zaprzepaściliśmy tę szansę.

Czyli nie dziwi pana, że tylko cztery polskie miasta wybrała UEFA?

- Nie, natomiast dziwi mnie, to że wszyscy się dziwią. O tym, że te cztery miasta zorganizują Euro 2012 było wiadomo od początku. Można się jedynie pytać dlaczego nie ma Krakowa czy Chorzowa, chociaż wszyscy trąbili, że mają szanse. Dlaczego tak się stało? Bo próbowano inne nasze miasta zastąpić Krakowem lub Chorzowem, albo, co jeszcze gorsze, zastąpić miasta ukraińskie. To był nasz największy błąd, bo strategia okazała się fatalna. A była szansa, by mieć co najmniej piąte miasto, które organizowałoby Euro 2012.

Komentarze (0)