Łukasz Piszczek dla WP SportoweFakty: Nadszedł moment, by się pożegnać

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
A zmiana Błaszczykowskiego? Przecież to legenda polskiej piłki. Dlaczego nikt nie ułatwił mu wejścia na boisko? Chyba nikt nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Postawa Japończyków w końcówce meczu była takim zaskoczeniem, że piłkarze naszej reprezentacji nie potrafili się odnaleźć. Zmiana, jaką miał dać Kuba, była niepoważna, jak cały końcowy fragment meczu w wykonaniu obu drużyn. Jeśli trener chciał wpuścić Kubę na boisko, mógł to zrobić wcześniej.

Wcześniej wszedł Sławomir Peszko.

I wtedy mógł wejść Kuba. Jeśli ma się tak zasłużonego dla reprezentacji zawodnika i chce się go wprowadzić na boisko, to można nie czekać do ostatniej minuty. Ale tłumaczę trenera Nawałkę emocjami meczowymi, miał jakiś pomysł na to spotkanie, na pewno nie miał zamiaru upokarzać Kuby, a wszystko zakończyło się mało komfortową sytuacją dla nas wszystkich.

Gdzie na lotnisku w Warszawie jest to wyjście dla VIP-ów, przez które można wydostać się niezauważonym?

A dlaczego pan pyta?

Bo razem z Błaszczykowskim po powrocie z mundialu do Polski nie wyszliście do kibiców.

Na lotnisku usłyszeliśmy od trenera, że zgrupowanie się skończyło i nie trzeba wracać autokarem do hotelu. Ci, którzy poszli do głównego wyjścia jechali jeszcze razem do naszej bazy pod Warszawę. My mieliśmy już zamówionego kierowcę, który zawiózł nas na Śląsk. Nie szukałbym w tym niczego kontrowersyjnego.

A szukałby pan przyczyn porażki w wyborze bazy dla Polaków w Rosji? Uważa pan, że upalne Soczi było najlepszym możliwym miejscem?

Nie wiem, nie byłem w innych ośrodkach.

Skoro powtarzaliście schemat z Francji, to na Euro wybraliście zimne La Baule, a teraz…

Każdy podnosi argument upałów w Soczi do tych o wielkim znaczeniu, ale nie wydaje mi się, by pogoda w tym miejscu Rosji nie jest dobrą wymówką. Wszędzie było gorąco, podczas meczu z Japonią w Wołgogradzie nawet tak bardzo, że siedziałem na ławce rezerwowych tak spocony, jakbym normalnie grał w tym meczu.

Czy wy w ogóle pojechaliście do Rosji jeszcze jako jedna drużyna?

A jako kto?

Czy ostatnie sukcesy nie sprawiły, że każdy zaczął grać na siebie, a nie na zespół?

Ciężko mi powiedzieć, nie miałem takiego wrażenia. Ale po takim pytaniu przyszła mi do głowy jedna myśl. Szkoda, że tuż przed mundialem nie przytrafiła się taka sytuacja, jak po meczach z Danią i Armenią. Wtedy, po tej aferze alkoholowej, zagraliśmy kolejny mecz z Rumunią w eliminacjach na takim poziomie, jakbyśmy musieli coś udowodnić. Nagle, po udanym Euro, znowu musieliśmy się zmobilizować, bo byliśmy pobudzeni i źli. Z Rumunią w Bukareszcie wygraliśmy 3:0 po jednym z najlepszych meczów w ostatnich latach. Nie mówię, że przed mundialem nie byliśmy zmobilizowani, ale trochę się do wszystkiego przyzwyczailiśmy, przeszliśmy do schematu codzienności, kiedy nie ma zaskoczenia, kiedy wie się, jak wyglądać będzie każda kolejna godzina.

A takiej afery alkoholowej, jak po Danii i Armenii to nie było czy po prostu tym razem nie została nagłośniona?

Nie było.

Zna pan te teorie, że Karol Linetty nie zagrał na mundialu nawet minuty za karę, bo Nawałka był wściekły za jego zachowanie podczas zgrupowania w Arłamowie? Słyszał pan, że któryś z piłkarzy przewrócił się na set, z którego DJ puszczał muzykę?

Wszystkie te plotki są głupie i nieprawdziwe. Naprawdę nie ma co komentować.

Podobno ktoś spadł też ze schodów, a Kamil Glik to kontuzji wcale nie odniósł na treningu.

Stop, zatrzymajmy się w tych bzdurach. To, co pan mówi, jest chore. Byłem na treningu, widziałem co się wydarzyło Kamilowi. Takie historie wymyśla się po porażkach. Jak to idiotyczne szukanie nas uśmiechniętych nad basenem po porażce z Senegalem. Przez dwa dni nie mogłem dojść do siebie, a w jednej z gazet przeczytałem, że porażka na inaugurację mundialu po nas spłynęła. Przepraszam, ale to było bardzo słabe.

Uważa pan, że wszyscy w drużynie ciągnęliście wózek w tą samą stronę?

Może jestem naiwny, ale - tak.

Po mundialu pańscy koledzy z drużyny chwalili się w mediach społecznościowych udanymi wakacjami. Pan przeszedł przez Instagram tak, powiedziałbym, po cichutku.

Każdy dozuje to, ile chce pokazać kibicom i ma swoje wartości - dla kogoś zapraszanie do życia prywatnego nie stanowi problemu, inni wolą się z takimi rzeczami nie obnosić. Nie róbmy wydarzenia z czegoś, co jest normalne. Jak ktoś nie prowadzi Instagrama, nie znaczy, że jest dziwny. A prawo do wakacji ma także piłkarz po mundialu, bo życie to nie tylko futbol.

Pan nigdzie nie wyjechał?

Wyjechałem. Tylko mi było po tych mistrzostwach po prostu wstyd. Przepraszam, ale siedziało we mnie coś takiego, że nie miałem ochoty pokazywać ludziom, gdzie jestem. Wcześniej też wrzucałem jakieś zdjęcia z wakacji, ale nie tym razem. W Rosji wydarzyła się dla mnie rzecz, po której miałem ochotę się schować pod ziemię. Zwyczajnie po ludzku - było mi wstyd. Ale nie chciałbym oceniać kolegów, którzy nie mieli problemów z chwaleniem się swoim odpoczynkiem. Każdy inaczej radzi sobie z dramatem, który przeszedł. Niektórzy przeżywają go dłużej, inni krócej i nie znaczy to, że wynik na mundialu był mu obojętny, tylko że inaczej odreagowuje stres. Może ma inną wrażliwość, poziom świadomości, nie wiem… To śledzenie piłkarzy, co robią w czasie wolnym, urasta oczywiście do absurdu, ale z drugiej strony - jak się wysyła zaproszenie do świata prywatnego, to kibice z niego korzystają także po porażkach. Po mundialu w Rosji niczym się nie chwaliłem, bo uznałem, że to nie czas i nie miejsce.

Wrzucił pan zdjęcie z Goczałkowic, z treningu z braćmi.

Wiadomo, że od dłuższego czasu jestem związany z klubem z Goczałkowic. Z jednym z braci czasami trenuję, drugi przyjechał z Anglii na urodziny taty i umówiliśmy się, że wspólnie pogramy w piłkę. Fajnie, że miałem okazję, bo nie zdarza się zbyt często. Urodziny były w sobotę, trenowaliśmy w piątek.

I uraz mięśniowy, który zatrzymał pana na mecz z Japonią, już nie przeszkadzał?

Widzę, że moja kontuzja już jest dla pana domniemana, a nie rzeczywista. Ale akurat mnie często się zdarzało, że z powodów mięśniowych wypadałem z treningu tylko na dwa, trzy dni, a później wracałem do pełnych obciążeń.

W kwietniu, tuż przed mundialem, urodziło się panu trzecie dziecko, syn - Patryk. Pana głowa dojechała do Rosji czy jednak był pan myślami trochę w domu?

Narodziny dziecka to bardzo ważna rzecz. Więcej maluchów już nie będzie, podjęliśmy decyzję, że trójka wystarczy… Patryk jest zdrowy, dobrze się rozwija, tylko tata cały czas w rozjazdach. Coś mi ucieka. Operacja "mundial" oznaczała to, że przez półtora miesiąca nie było mnie w domu i nie widziałem dzieci. Gdybym zaczął narzekać, ktoś mógłby powiedzieć, żebym po prostu zmienił pracę. Z rozłąką z najbliższymi nauczyłem się sobie radzić, w jakimś stopniu się do niej przyzwyczaiłem, ale jestem już zmęczony. To mój czternasty sezon w profesjonalnej piłce. Dorasta się do pewnych decyzji. Chcę być dobrze zrozumiany. Marzyłem o mundialu i starałem się do niego jak najlepiej przygotować. Jak się w planach rozłąkę, to jest łatwiej - wiadomo, że nie poświęci się tego czasu rodzinie, można wszystko zaakceptować i pogodzić. Wiadomo, że się tęskni, ale wszystko jest pod kontrolą. Przychodzą jednak takie momenty w życiu, kiedy widzi się, jak na takie obciążenia reaguje organizm. Im jest się starszym, tym częściej spogląda się w stronę domu.

Na pierwszej konferencji nowy selekcjoner Jerzy Brzęczek powiedział, że ma do dyspozycji wszystkich piłkarzy, tylko Piszczek potrzebuje trochę więcej czasu, bo najmocniej przeżył mundial.

To chyba jest jego indywidualna opinia, mnie jest ciężko ocenić. Nie rozmawiałem z kolegami. Znam się z trenerem Brzęczkiem nie od dziś, często rozmawialiśmy na różne tematy, nie miałem przed nim nic do ukrycia.

Zadzwonił?

Spotkaliśmy się. Mieliśmy czas na dłuższą rozmowę. Niekoniecznie chciałem, żeby powiedział takie słowa na konferencji. Wyszło na to, że jestem najbardziej trafiony. Powiedziałem trenerowi, co czuję, szczerze, opowiedziałem mu o mundialu, o swoich wrażeniach. Ale te świeże rany nie mają wpływu na decyzję, jaką podjąłem.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×