Pokazaliśmy zęba i charakter - komentarze po meczu KSZO Ostrowiec - OKS 1945 Olsztyn

Podopieczni trenera Wiesława Wojno wykorzystali potknięcie Sandecji Nowy Sącz i po zwycięstwie nad olsztyńskim OKS 1:0 na własnym obiekcie, odzyskali pozycję lidera w II lidze grupy wschodniej. Ostrowczanie zagrali dobre spotkanie i zasłużenie zainkasowali komplet punktów.

Jerzy Budziłek (trener OKS 1945 Olsztyn): Ja przede wszystkim gratuluję trenerowi zwycięstwa. Poszedłbym nawet dalej, bo to zwycięstwo i wyniki, jakie osiągnęły inne zespoły sprawiło, że KSZO już awansował do I ligi, ponieważ ma też dobry układ pozostałych gier. Był to ciekawy mecz prowadzony w żywym tempie. Nie ukrywam, że my przyjechaliśmy tutaj, żeby ten mecz wygrać, bo tylko wygrana ustawiała nas w tabeli w walce o awans. Niemniej jednak sytuacji klarownych, podbramkowych nie mieliśmy za dużo, natomiast zespół gospodarzy zdecydowanie przeważał, bardzo dobrze wykonywał rzutu rożne i Zbyszek Małkowski ze dwa razy wybił piłkę dosyć szczęśliwie. Szczególnie w pierwszej połowie KSZO zagrał bardzo dobra, mądrą piłkę. Dobrze grali napastnicy, którzy byli bardzo ruchliwi i stwarzali dużo zamieszania w sytuacjach pod naszą bramką, a moi obrońcy niejednokrotnie nie mogli sobie z nimi poradzić. W drugiej połowie to był ciągle mecz walki, bo my chcieliśmy przynajmniej zremisować, stąd też było dużo spięć i niepotrzebnych ekscesów na boisku. Jednak to wynikało tylko z walki o każdy kawałek trawy. Jeszcze raz gratuluję Wiesiowi i życzę wielu sukcesów w I lidze.

Zbigniew Małkowski (bramkarz OKS): Dla nas każdy mecz jest jak o finał i w Ostrowcu też chcieliśmy zdobyć komplet punktów, ale niestety wywozimy ich zero. Takie jest życie - taka jest piłka. Wygrał zespół, który strzelił o jedną bramkę więcej i myślę, że KSZO Ostrowiec zasłużył na to zwycięstwo, patrząc na przebieg spotkania.

Wiesław Wojno (trener KSZO): Dziękuje za sympatyczne słowa trenerowi OKS. Myślę, że Olsztyn nie ma się czego wstydzić, jest to zespół z charakterem i dzisiaj to pokazał, dając z siebie wszystko. Po słabym meczu z Łomżą zagraliśmy dobre spotkanie. Nie chcę przechwalać do końca, że bardzo dobre w całości, ale na pewno bardzo dobre w pierwszej połowie. Byliśmy zespołem dominującym i przeciwnik nie był w stanie stworzyć sytuacji pod naszą bramką. Cieszy przede wszystkim to, że zespół zmobilizował się, pokazał charakter, pokazał, że potrafi bardzo dobrze grać w piłkę na wysokim poziomie. To napawa dużym optymizmem przed następnymi spotkaniami. Aczkolwiek są jednak pewne niuanse związane z kontuzjami, ale to jest problem do rozwiązania do najbliższej soboty. Taktyka na drugą połowę była taka sama, tylko że nie mieliśmy zawodników do jej realizacji. W przerwie Pietrzak był do zmiany, ale pokazał charakter, powiedział, że wyjdzie i da z siebie tyle, ile może. I to zrobił. To samo Adaś Cieśliński, który też wyszedł, choć sygnalizował zmianę. Ale wyszedł na boisko. Wytrzymał tylko siedem minut i nastąpiła zmiana. Jeżeli nie ma się środków z przodu, to trudno mówić, żebyśmy mieli do końca pewność gry. Ale pozostali zawodnicy stanęli na wysokości zadania i to bardzo cieszy. Była pełna mobilizacja, determinacja. Tego od zespołu oczekiwałem i to zostało dzisiaj pokazane w tym meczu. Ostatnio przeanalizowaliśmy pewne rzeczy, powiedziałem chłopakom, że wchodziliśmy na szczyt i zaczęliśmy patrzeć, co jest z tyłu, a nigdy się nie ogląda za siebie wchodząc na szczyt, tylko pokonuje się stopień za stopniem. Dzisiaj piłkarze ten stopień pokonali. Dlatego serdecznie dziękuję chłopakom za walkę i za dobre spotkanie.

Adrian Frańczak (pomocnik KSZO): Pod koniec spotkania było dosyć nerwowo, kiedy zaistniała sytuacja ze Zbigniewem Małkowskim. To była 90 minuta meczu, kiedy wchodziłem na wślizgu, po zagraniu Huberta Robaszka wzdłuż pola karnego. Wiadomo, że jeszcze został pewien uraz po zdarzeniu z meczu z Wigrami. Bramkarz gości uderzył mnie w głowę. Sam troszeczkę się zdenerwowałem, troszkę zabolało, ale tym razem dostałem w drugą stronę głowy. Trochę nie fair zachował się później, bo uderzył mnie i próbował mnie podnosić - sędzia to zauważył i dał mu za to żółtą kartkę. Ale takie sytuacje się przeżyje, na szczęście to nic poważnego, wiec jest okej. Ja liczyłem, że w końcu po tych słabszych meczach, przyjdzie ten lepszy i dzisiaj tak się stało. Można powiedzieć, że dzisiaj drużyna OKS grała w piłkę, jednak my graliśmy lepiej, bo wałczyliśmy całe 90 minut i zostawiliśmy na boisku dużo zdrowia. Nikt nie odstawiał nogi i właśnie o to chodzi, żeby w najważniejszych momentach to zwycięstwo wygryźć przeciwnikom. Wskoczyliśmy na pozycję lidera i obyśmy jej nie oddali już do końca rozgrywek.

Łukasz Matuszczyk (obrońca KSZO): Cieszymy się, że wygraliśmy 1:0, bo są to bardzo cenne punkty i oby tak dalej. Powiedzieliśmy sobie w szatni, że każdy z nas chce tego awansu do I ligi i każdy z nas zrobi wszystko, aby ten cel osiągnąć. Dzisiaj przyszło nam wałczyć z bardzo dobrą drużyną - jedna z lepszych w tej lidze i tym bardziej cieszymy się, że ją ograliśmy. Oby tak do końca rozgrywek, bo już niewiele spotkań pozostało. Musimy zmobilizować wszystkie siły, żeby ta końcówka była po naszej myśli i żeby ten upragniony awans stał się faktem. Myślę, że z Łomżą były sytuacje, tylko nie było takiego farta, a dzisiaj zdobyliśmy te bramkę, utrzymaliśmy ten wynik do końca i cieszymy się bardzo z trzech punktów. Piłka jest chyba taką grą, że jednego dnia świeci słonce, a drugiego pada deszcz. Dzisiaj dla nas świeciło słońce. Może już pod koniec meczu brakuje sił, ale każdy oddaje całe serce do gry i właśnie o to chodzi.

Krystian Kanarski (pomocnik, kapitan KSZO): Przede wszystkim dzisiaj mogę powiedzieć, że byliśmy drużyną - wszyscy, od bramkarza po napastników z chłopakami, którzy siedzieli na ławce rezerwowych. W pierwszej połowie graliśmy naprawdę niezłą piłkę. W drugiej, może mieliśmy zakodowane, że Marcin Dziewulski grał z kontuzją, że Marcina Rębowskiego zaczęły łapać skurcze, że od 70 minuty ja grałem z kontuzja, Adam Cieśliński jeszcze wcześniej, Michał Pietrzak również itd. Ale wygraliśmy, pokazaliśmy zęba i charakter - to z czego kiedyś słynęła drużyna KSZO. Mieliśmy sytuacje. Gdybym w pierwszej połowie wepchnął piłkę do siatki pewnie spotkanie mogłoby się ułożyć inaczej, ale co by nie mówić bardzo dobrze bronił Zbigniew Małkowski - ligowiec. Ciężki mecz za nami, teraz mamy w drużynie mały szpital, ale będziemy się leczyć pod okiem lekarza, któremu ufamy i zobaczymy co będzie.

Michał Pietrzak (napastnik KSZO): Wyszliśmy na spotkanie z OKS tak jak powinniśmy to zrobić w każdym meczu. Gra była już zdecydowanie lepsza i mogliśmy wygrać wyżej. Myślę, że Olsztyn nie stworzył jakiejś groźnej sytuacji pod naszą bramką, a my takie mieliśmy. Cieszymy się przede wszystkim z trzech punktów. Wskoczyliśmy na fotel lidera i mam nadzieję, że już do końca rozgrywek go nie opuścimy. Mam nadzieję, że do soboty dojdziemy do siebie, bo bardzo dużo zdrowia nas ten mecz kosztował i mamy w drużynie teraz mały szpital. Jeśli o mnie chodzi to w pierwszej połowie naderwałem chyba torebkę stawową, ale musiałem dotrwać. Ciężko teraz stwierdzić jak to będzie wyglądało, ale liczę, że wykurujemy się na następny mecz i będzie dobrze.

Rafał Kwapisz (bramkarz KSZO): OKS nie oddał strzału i dlatego bramki nie puściłem (śmiech). Ale tak na poważnie, to niezmiernie się cieszymy, że wygraliśmy tak trudny mecz, który myślę, że był za sześć punktów. To zwycięstwo daje nam bardzo dużo energii i zrobiliśmy duży krok, który przybliża nas do upragnionego celu jakim jest awans do I ligi. Myślę, że jedziemy do Zamościa po trzy punkty i w meczu z Jeziorakiem chcemy sobie zapewnić awans. Chcieliśmy zrehabilitować się po nie najlepszym meczu z Łomżą. Dwa mecze u siebie i jest sześć punktów - to jest najważniejsze. Chcielibyśmy również serdecznie podziękować kibicom za wspaniały doping.

Adam Cieśliński (napastnik KSZO): Z pewnością był to ciężki mecz, w którym byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym, choć przed meczem obawialiśmy się ekipy z Olsztyna. Zagraliśmy z zębem, nikt się nie bał wziąć ciężaru gry na siebie i wyglądało to bardzo dobrze, bo przede wszystkim była walka i zaangażowanie. Porównać ten mecz do spotkania z Łomżą, to gdybyśmy wyszli z takim nastawieniem na ŁKS, to ja sam w tamtym meczu nie schodziłbym z boiska z zerowym kontem. Ale najważniejsze, że się odbudowałem, strzeliłem bramkę i pomogłem drużynie wywalczyć bardzo ważne trzy punkty. Jedyne co teraz martwi to kontuzja, którą już czułem na meczu z Łomżą i chyba niepotrzebnie w tym meczu zagrałem. Myślę, że jednak nie jest to na tyle poważny uraz, żeby mógł mnie wykluczyć z dalszych spotkań. Dwa, trzy dni odpoczynku i powinno być wszystko w porządku. Chciałem tylko przypomnieć, że ja miałem pół roku przerwy i to się wszystko nawarstwiło i teraz odczuwam takie skutki przeciążeniowe, dlatego jest końcówka sezonu i muszę się na treningach troszkę oszczędzić, żeby w meczach to wyglądało tak jak dzisiaj.

Komentarze (0)