Legia - Zagłębie. Po kompromitacji w pucharach mistrzowie Polski znowu wygrywają w Lotto Ekstraklasie

Legia Warszawa wygrała z Zagłebiem Sosnowiec 2:1 i już jest w czołówce polskiej Ekstraklasy. Świetny mecz zagrał Domagoj Antolić, który zaliczył asysty przy obu bramkach.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
piłkarze Legii Warszawa PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa

Może Legia Warszawa nie jest dziś w stanie rywalizować z mistrzem Luksemburga, ale wciąż ma wystarczająco dużo jakości, by wygrywać w naszej Lotto Ekstraklasie.

Pod koniec pierwszej połowy Artur Jędrzejczyk wyskoczył najwyżej do dośrodkowania Domagoja Antolicia i pokonał Dawida Kudłę. Reprezentant Polski jakby zapomniał o tym, że poprzedni sezon przespał i podbiegł do trybuny honorowej. Pokazał na swoje nazwisko i numer 55. Był to czytelny sygnał dla prezesa klubu: Dariusza Mioduskiego, który kazał wysłać "Jędzę" do rezerw, by ten zszedł z kosmicznego kontraktu - 820 tys. euro rocznie.

Asystent - Domagoj Antolić - zagrał chyba najlepszy mecz, od kiedy jest w Legii. Przychodził do Warszawy z łatką zawodnika "niesprzedawalnego". Romeo Jozak wyświadczył jednak Dinamu Zagrzeb przysługę i go kupił za pół miliona euro. Długo można było zadawać sobie pytanie, w jakim celu. Jeśli będzie grał tak, jak z zespołem z Sosnowca, spłaci się.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Milik z golem, Zieliński trafił w poprzeczkę. Napoli wygrywa na inaugurację [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]

A Mioduski musiał swoje odcierpieć i wysłuchać. Oraz przeczytać, że powinien wysłać list pożegnalny. Trudno się dziwić irytacji fanów po kompromitujących występach klubu w pucharach. Ale liga to co innego.

Legia w meczu z Zagłębie Sosnowiec długo kontrolowała sytuację. Zespół z Sosnowca nie miał jakości piłkarskiej, grał bardzo prostą piłkę, to nie był zespół, na który chce się wracać.

Ale Legia sprawiała wrażenie, jakby ją sama kontrola zadowalała. Nie potrafiła przycisnąć, stworzyć kilku lepszych sytuacji. Wyraźnie brakowało zawodników, którzy potrafią zrobić przewagę. Kibice pytali "Mioduski, gdzie jest ta Legia" i było to jak najbardziej zasadne pytanie do właściciela. Skoro Zagłębie Sosnowiec ma 15 milionów rocznego budżetu, to jest niemal 10 razy mniej niż mistrz Polski. Ale nie widać tego na boisku. Zwłaszcza, że na początku drugiej połowy efektownym strzałem wyrównał Konrad Wrzesiński.

Nowy trener Legii, Ricardo Sa Pinto, w Belgii, gdzie prowadził Standard Liege, miał opinię trenera przeciętnego taktycznie, ale takiego, który potrafi zamienić zlepek zawodników w dobrą bojową jednostkę, grupę charakterną i wojowniczą. Tego dziś chyba najbardziej trzeba w Legii. Widać, że sami zawodnicy również są zmęczeni sytuacją. Nawet Michał Kucharczyk, który zawsze był w stanie dać Legii coś, po raz kolejny zszedł z boiska, jak by samo bieganie sprawiało mu ból fizyczny i psychiczny.

Ale Legia ostatecznie swoje wyszarpała. Znowu akcję przeprowadził Antolić, a wykończył w efektownym stylu Carlitos. Zagłębie w końcówce nie było nawet w stanie podjąć bardziej zdecydowanej próby odrobienia straty.

Legia Warszawa - Zagłębie Sosnowiec (1:0)
1:0 - Jędrzejczyk (39')
1:1 - Wrzesiński (54')
2:1 - Carlitos (77')

Składy drużyn

Legia:
Malarz - Jędrzejczyk (76. Eduardo), Astiz, Wieteska, Hołownia - Antolić, Cafu - Szymański,Carlitos, Kucharczyk (62. Nagy) - Kante (62.Hmalainen).

Zagłębie:
Kudła - Heinloth, Jędryhc, Polczak,Puchacz - Milewski, Kokoszka - Wrzesiński, Nowak (46. Pawłowski), Melo (46. Cristovao) - Torunarigha (78.Cichocki)

Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń)

Żółte kartki: Wieteska, Antolić - Milewski

Widzów: 21698

Czy Legia obroni tytuł mistrza Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×