Liga Mistrzów. Królewscy bez króla i nowy Lewandowski

Niesamowity początek sezonu Roberta Lewandowskiego rozbudził zapewne apetyty w Monachium. Bayern znowu zaatakuje Ligę Mistrzów i kto wie, może nasz snajper właśnie teraz podniesie najcenniejsze klubowe trofeum.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk
kibice Bayernu Monachium Getty Images / Adam Pretty/Bongarts / Na zdjęciu: kibice Bayernu Monachium

Tak to już jest w futbolu, że pisze niesamowite scenariusze. Wiosną i latem było ostro, Lewandowski był zdesperowany, chciał odejść z Bayernu. Twardzi Niemcy ani myśleli pozbywać się maszyny, która gwarantuje im ponad 40 goli w sezonie. I chociaż akurat w decydujących meczach Ligi Mistrzów Polak nieco zawodził, to jednak rozstanie się z nim byłoby z perspektywy klubu głupotą. Robert może przecież błysnąć w każdej chwili.

Mało kto spodziewał się, że odpali już teraz, zwłaszcza, że później dołączył do treningów, bo był jeszcze w mentalnym dołku po nieudanym mundialu. Trzy gole wbite Eintrachtowi Frankfurt w Superpucharze są mocno symboliczne, bo oznaczają nowe otwarcie dla Lewandowskiego jako doświadczonego piłkarza, który zaznał już smaku klęski. Na pewno jednak to dobry zwiastun udanego sezonu - na co oczywiście w Monachium zawsze liczą, tam cele się nie zmieniają, drużyna zawsze musi wygrywać.

Z nowym trenerem, ze "starym", a jednak "nowym" Lewandowskim być może Bayern wygra Ligę Mistrzów. Nasz piłkarz tak jak był zdesperowany do odejścia, tak jest żądny podniesienia tego najcenniejszego uszatego trofeum. My tę jego walkę oczywiście będziemy śledzić z wypiekami na twarzy, tak jest zawsze gdy Lewy strzela gole. Włączymy kanały Cyfrowego Polsatu, który od tego sezonu przez trzy lata pokaże wszystkie mecze na żywo. Stacja stworzyła w tym celu nowe programy w jakości Super HD: Polsat Sport Premium 1 i 2, do tego dokłada cztery serwisy telewizyjne premium. Telewizory podgłośnimy, żeby dobrze słyszeć komentarz Mateusza Borka. Futbol się zmienia, Liga Mistrzów się zmienia, pamiętajmy wiec, że UEFA wprowadziła nowe godziny rozpoczęcia spotkań - 18:55 i 21:00. To ukłon w stronę klubów, stacji telewizyjnych i kibiców. Po prostu - więcej meczów obejrzymy na żywo.

Nowy sezon naprawdę zapowiada się znakomicie. Jeśli Cristiano Ronaldo zagra z Juventusem Turyn przeciwko Realowi Madryt - wtedy jakiś hollywoodzki reżyser pewnie nakręci o tym film. Swoją drogą, mistrz Włoch z genialnym Portugalczykiem jest tak naprawdę jedną wielką niewiadomą. Możemy sobie wyobrazić, że CR7 swoim blaskiem przykryje resztę zespołu, że ta współpraca nie będzie idealna. Z drugiej strony – także z naszej polskiej perspektywy to supersprawa móc oglądać drużynę ze światowym numerem jeden z pola i polskim numerem jeden w bramce, czyli Wojciechem Szczęsnym.

Skoro jednak nie wiemy czego spodziewać się po Juve, to co możemy powiedzieć o Realu Madryt. Umówmy się, że w ostatnich latach Ronaldo mógł powiedzieć o sobie: Real to ja. Liczby oddają wszystko: 438 meczów, 450 goli, 131 asyst. Gdy przychodziła trwoga, wtedy wzywano boga. Ronaldo mógł mieć słabszy początek sezonu, tak było przecież rok temu. Potem jednak, gdy nadchodziły najważniejsze mecze, Portugalczyk był już sobą i dokonywał rzeczy nadludzkich. Choćby w poprzedniej edycji, gdy w ćwierćfinale cudowną przewrotką strzelił gola… Juventusowi. A w rewanżu, w siódmej minucie doliczonego czasu gry przesądził o awansie Realu do półfinału.

Teraz Królewscy z Madrytu tak silni już nie będą, można to założyć w ciemno. Na co stać Juventus też nie wiadomo. Barcelona z Leo Messim zawodziła ostatnio w Lidze Mistrzów. Wątpliwe, żeby cuda zdziałało PSG budowane z rozmachem za petrodolary szejków. A Pep Guardiola, menadżer mistrzowskiego Manchesteru City nie potrafi wygrać Ligi Mistrzów od momentu, gdy rozstał się w Barcelonie z Leo Messim.

Tymczasem gdzieś tam za ich plecami znowu czają się nieobliczalni Juergen Klopp i jego Liverpool…..

ZOBACZ WIDEO: Andrzej Bargiel Sportowcem Roku 2018? "W innych sportach nie ryzykuje się życiem"
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×